Nadal nie wiadomo, czy i kto podsłuchiwał świętokrzyskich działaczy SLD. Trwające śledztwo dotyczące nadajnika znalezionego w siedzibie lewicy przy ulicy Domaszowskiej w Kielcach nie doprowadziło do wskazania potencjalnych sprawców. Osoby przesłuchiwane przez prokuraturę nie były w stanie wskazać podejrzanych.
Tymczasem szef Prokuratury Kielce Zachód Artur Feigel – poinformował, że znaleziony nadajnik został poddany szczegółowej ekspertyzie. Biegły stwierdził, że było to sprawne profesjonalne urządzenie za pomocą którego można było podsłuchiwać rozmowy i przekazywać je drogą radiową. Zasięg nadajnika, jak wykazały badania, przekraczał sto metrów.
Przypomnijmy na początku kwietnia, przed rozpoczęciem obrad miejskich struktur SLD, jeden z pracowników zauważył elektroniczny aparat, leżący na podłodze, pod krzesłem. Wezwana na miejsce policja ustaliła, że fotel miał rozcięte poszycie, co mogło sugerować, iż aparatura podsłuchowa była w nim ukryta.
Śledztwo w tej sprawie powinno zakończyć się w czerwcu.