Polsce na pewno nie grozi głód; mamy odpowiednie zapasy i produkcję żywności – zapewnił we wtorek wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk, odnosząc się do sytuacji na rynku żywności w związku z wojną w Ukrainie.
Szef resortu rolnictwa został zapytany we wtorek w PR24 o sytuację na rynku żywności w związku z wojną w Ukrainie.
– Polsce na pewno nie grozi głód. Mamy odpowiednie zapasy i produkcje żywności. Wszak jesteśmy ogromnym eksporterem żywności. Za poprzedni rok wyeksportowaliśmy żywność prawie za 40 miliardów euro, a więc widać, że margines zapasu jest ogromny – zapewnił Kowalczyk. Jak mówił, nawet, jeśli mamy teraz do wykarmienia ponad dwa mln dodatkowych osób, które przybyły z Ukrainy, „to absolutnie głód nam nie grozi, ilość żywności nam wystarczy”.
Zwrócił jednak uwagę na problem eksportu zboża z Ukrainy.
– Ukraina jest ogromnym eksporterem zboża, ale głównie eksportuje do krajów Afryki Północnej, do krajów Bliskiego Wschodu, i tam te rejony rzeczywiście mogą myśleć z troską o przyszłym roku, o przyszłych zbiorach – przyznał Kowalczyk.
Jak mówił, w Ukrainie jest bardzo trudno dokonać obsiewów. – Rosjanie tam, gdzie weszli na tereny Ukrainy, strzelają do rolników, nie pozwalają obsiewać pól. I to może być problem – wskazał. Jego zdaniem może to spowodować wzrost cen. – Każda mniejsza podaż na rynek to jest wzrost cen. Już zresztą widać wzrost cen z powodu ceny surowców, np. gaz bardzo mocno zdrożał, wobec tego zdrożały nawozy i stąd drożeją też zboża – powiedział.
Szef resortu rolnictwa przypomniał, że w związku ze wzrostem cen nawozów, z polskiego budżetu będą dopłaty dla rolników do nawozów. Chodzi o prawie cztery miliardy złotych.
Niedawno Komisja Europejska zatwierdziła polski program przeznaczony na wsparcie rolnictwa w związku z inwazją Rosji na Ukrainę, co oznacza zgodę na dopłaty do nawozów. Jego wartość to 3,9 mld zł. Dopłaty sięgać będą 250 i 500 zł do hektara.
Inwazja Rosji na Ukrainę trwa od 24 lutego.