Piłkarze ręczni THW Kiel po zwycięstwie w Kolonii nad Telekomem Veszprem po rzutach karnych 37:35 (34:34,14:18, 3-1) zajęli trzecie miejsce w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. O godz. 18 rozpocznie się finałowy mecz, w którym Łomża Vive Kielce zmierzy się z hiszpańską Barcą.
Telekom Veszprem: Rodrigo Corrales, Vladimir Cupara – Yahia Omar 8, Andreas Nilsson 7, Kentin Mahe 6, Gasper Marguc 3, Mate Lekai 3, Jorge Maqueda 2, Rasmus Lauge Schmidt 2, Zoran Ilic 1, Petar Nenadic 1, Peter Lukacs 1, Patrik Ligetvari, Manuel Strlek, Blaz Blagotinsek, Adrian Sipos.
Karne minuty: THW Kiel – 4, Telekom – 8.Sędziowali: Karim Gasmi i Raouf Gasmi (Francja). Widzów: 20 000.
Niemiecki zespół wystąpił w Final Four LM osłabiony bez kontuzjowanych Sandera Sadosena i Hendrika Pekelera. Brak obu graczy był widoczny w półfinałowym starciu z Barcą. Choć sobotnie porażki musiały pozostawić pewne ślady w psychice graczy obu zespołów, to widać było wyraźnie, że ekipy z Veszprem i Kilonii bardzo poważnie potraktowały mecz o trzecie miejsce.
Początek spotkania to udane interwencje obu bramkarzy Niklasa Landina i Rodrigo Corralesa. Landin w efektownym stylu obronił rzut karny wykonywany przez Gaspera Marguca. Prawoskrzydłowy Telekomu zrehabilitował się w 11. min. Po jego rzucie zespół węgierski prowadził 5:3. Podopieczni trenera Filipa Jichy dosyć szybko zlikwidowali straty. Już dwie minuty później Miha Zarabec pokonał Corralesa i był już remis 6:6.
Kolejny fragment meczu to wymiana ciosów z obu stron, a wynik oscylował wokół remisu. Później przewagę znowu osiągnęła drużyna z Veszprem. Swoją bramkę zamurował Corrales, a jego koledzy z pola w ataku byli bardzo skuteczni. W 23. min do siatki rywali trafił Jorge Maqueda i wicemistrz Węgier wygrywał 15:12. Na dwie minuty przed zakończeniem pierwszej połowy Landina pokonał Andreas Nilsson i wicemistrzowie Niemiec przegrywali już 14:18. Ten wynik utrzymał się do przerwy.
Początek drugiej części gry to ofiarna gra THW Kiel, który zaczął odrabiać straty. W 36. min przewaga Veszprem zmalała do dwóch trafień (bramka Rune Dahmke – 21:19). Ale już po 180 sekundach po bramce Yahii Omara było 24:20 dla węgierskiej ekipy. Po kolejnych dwóch minutach zespół z Bundesligi znów przegrywał tylko dwiema bramkami (22:24 – Niclas Ekberg).
Dryżyna z Kilonii przy ogłuszającym dopingu swoich fanów do remisu (30:30) doprowadziła w 50. min po skutecznym rzucie Zarabeca, a po trzech kolejnych minutach już prowadziła (32:31 – Sven Ehrig). Podopieczni trenera Momira Ilica przypominali zamroczonego boksera, który otrzymał kilka silnych ciosów.
W 56. min Landin obronił rzut karny, a pechowym egzekutorem okazał się Petar Nenadic. Niemcy mogli odskoczyć na dwie bramki, ale zgubili piłkę w ataku. Nastąpił kolejny zwrot akcji. Po 120 sekundach na prowadzeniu byli Węgrzy (33:32 – Nilsson). Ale to nie był koniec emocji, bo też dla odmiany kolejne dwie bramki zdobył THW Kiel. Do remisu już po końcowym gwizdku arbitrów z rzutu karnego doprowadził Mahe i zwycięzcę musiały wyłonić rzuty karne. W nich bohaterem został Landin, który obronił rzuty Marguca i Rasmusa Lauge Schmidta, a w poprzeczkę trafił Omar. Z zespołu THW pomylił się tylko Zarabec i niemiecka drużyna odtańczyła taniec radości.