Dziś (niedziela, 10 lipca) w Woli Grójeckiej odbędą się uroczystości patriotyczne upamiętniające partyzancką bitwę, w której polegli niemal wszyscy żołnierze wachmistrza Tomasza Wójcika ps. „Tarzan”.
78 lat temu, 7 lipca 1944 r. oddział został okrążony przez Niemców w Woli Grójeckiej – zginęli niemal wszyscy – w sumie 37 żołnierzy.
Dziś odbędą się uroczystości upamiętniające to wydarzenie. Jak przypomina wiceprezes Środowiska Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich AK Ponury – Nurt harcmistrz Anna Skibińska oddział konny wachmistrza Tarzana wielokrotnie wykazał się ogromną odwagą i kunsztem wojennym:
Uroczystości rozpoczną się o 10.00 przy pomniku 37 partyzantów AK w Woli Grójeckiej. Tu po modlitwie za poległych odbędzie się Apel Poległych, salwa honorowa i złożenie kwiatów.
Na 11.20 w Ćmielowie zaplanowano koncert patriotyczny dzieci i młodzieży w kościele parafialnym, o 12.00 odprawiona zostanie msza święta, a po niej przejście na cmentarz parafialny i modlitwa przy grobach partyzantów.
OPRACOWANIE HM. ANNA SKIBIŃSKA:
Oddział dowodzony przez Tomasza Wójcika – legendarnego „Tarzana” miał przejąć niemiecki pociąg z amunicją. Z Woli Grójeckiej do akcji nie wyruszył – pociąg zatrzymano w Ostrowcu, a partyzantów otoczyli Niemcy. Z różnorodnych relacji poznajemy coraz to więcej szczegółów tego dramatycznego wydarzenia, lecz dopóki jakiś historyk nie odnajdzie niemieckich dokumentów, wciąż nie będziemy znali całej prawdy. Świadkowie tamtych walk, partyzanci którzy przeżyli, mieszkańcy Woli Grójeckiej, autorzy wielu publikacji sugerują różne przyczyny zagłady oddziału dowodzonego przez wachm. Tomasza Wójcika ps. „Tarzan”. Mówi się bądź pisze o donosie kobiety kolaborującej z Niemcami, o zdradzie rzekomego „Akowca” przyjętego do oddziału tuż przed tragicznym wydarzeniem, nieostrożnym zachowaniu samych partyzantów, o zaniedbaniach dowódców. Niektórzy mówią o zwykłym przypadku przeczesywania terenu przez Niemców w poszukiwaniu oddziałów sowieckich. Pamięć o tej tragedii nakazuje nam pokłonić się choćby raz w roku nad mogiłami żołnierzy Armii Krajowej, którzy tam zginęli. To zobowiązanie od dziesięcioleci wypełnia Środowisko Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury”–„Nurt”.
Na początku lipca 1944 roku na rozkaz kpt. Eugeniusza Kaszyńskiego ps. „Nurt” wachmistrz Tomasz Wójcik „Tarzan” obejmuje dowództwo oddziału wydzielonego z I batalionu 2 pp Leg. Armii Krajowej i wyrusza w stronę Ostrowca. Oddział ma zatrzymać niemiecki pociąg i przejąć przewożoną amunicję. Planuje akcję z 6 na 7 lipca w rejonie Ćmielowa. Partyzanci znajdują trzy zabudowania na skraju Woli Grójeckiej, w wiosce położonej w jarze, otoczonej wzgórzami. Gdy okazuje się, że pociąg został zatrzymany w Ostrowcu Świętokrzyskim i będzie przejeżdżał przez Ćmielów dopiero następnego dnia, „Tarzan” zgodnie z roz- kazem „Nurta” zarządza przygotowania do marszu powrotnego. Ostatecznie zmienia decyzję i postanawia poczekać na pociąg w miejscu zakwaterowania jeszcze jeden dzień.
7 lipca jest dniem upalnym i zapowiada się spokojnie. Tomasz Wójcik udaje się w teren w towarzystwie ppor. Józefa Kempińskiego ps. „Krótki” i ppor. Konrada Suwalskiego ps. „Mruk” w celu przygotowania akcji na pociąg. Dowództwo oddziału powierza doświadczonemu i zaprawionemu w bojach pchor. Zygmuntowi Dudkowi ps. „Czarny Pokier”. Przed wyjściem wydaje rozkaz trzymania ludzi w pogotowiu, wystawienia zabezpieczeń i posterunku obserwacyjnego w wiatraku, który stoi na wzniesieniu i pozwala na daleki wgląd w teren. Uczula też by partyzanci mieli się na baczności, zatrzymywali obcych przybyszów pojawiających się w okolicy, a w razie zagrożenia natychmiast opuścili wieś i podjęli walkę w polu. Mimo tych zaleceń „Czarny Pokier” „uśpiony” obietnicą człowieka z ćmielowskiej placówki AK, który przyrzekł dodatkową ochronę, minimalizuje zagrożenie. Młodzi partyzanci czują się bezpiecznie. W rzadkich w czasie okupacji momentach spokoju próbują na chwilę zapomnieć o wojnie: dwóch czy trzech żołnierzy myje się w pobliskim stawie, kilku gra w karty, jeszcze inni przygotowują coś do zjedzenia. Tymczasem po południu wraca na kwaterę drużyna Mariana Materka ps. „Komar” pełniąca wartę przy wiatraku. Na ważnym strategicznie posterunku nikt ich nie zastępuje. Ze sto- doły schodzi też partyzant obsługujący karabin maszynowy, bo jak twierdzi, nie da się wytrzymać na rozgrzanym dachu. W godzinach wieczornych z Woli Grójeckiej do Brzustowej wyrusza strzelec Stanisław Kryj ps. „Marcin” żeby odwiedzić rodzinę. Wspina się na wzgórze i zamiera z przerażenia. Wieś ota- czają półkolem Niemcy. „Marcin” biegnie ile sił w nogach wszczynając alarm. Jest godzina 17.30. Dowódcy sekcji i drużyn rzucają podkomendnym rozkaz szybkiego wyjścia poza wieś. Kierunek wskazuje Zygmunt Dudek ps. „Czarny Pokier”. W ciągu paru minut oddział pnie się klinem pod górę zachodnim krańcem wsi. Szanse przebicia są niewielkie. Niemcy zdążyli zająć dogodne pozycje i otwierają ogień z broni maszynowej. Serie niemieckie sieją spustoszenie w szeregach partyzantów. Sytuacja jest beznadziejna, ale z próby przebicia się nikt nie rezygnuje, wywiązuje się zażarta walka. Mimo ponoszonych strat, od- strzeliwując się zawzięcie kilku partyzantów zbliża się do stanowisk niemieckich. Pierścień obławy niemal cudem przerywa „Czarny Pokier” z garstką żołnierzy: Tadeuszem Kosickim ps. „Zduńczyk”, Zygmuntem Mauerem ps. „Ciapciak”, Stanisławem Ceną ps. „Franuś” i Stefanem Biskupem ps. „Cichy”. Likwidują nie tylko niemiecki cekaem, ale nawet dowódcę obławy. Niestety, po przerwaniu okrążenia podchorąży „Czarny Pokier” pada śmiertelnie ranny. Ranni zostają też „Ciaptak” i „Zduńczyk”. Z tej grupy czwórce udaje się przeżyć. Czołgając się pasmem koniczyny, niedostrzeżeni przez Niemców przedostają się ostatkiem sił („Zduńczyk” kilkakrotnie traci przytomność) do Lipowej. Tu miejscowe zakonnice z narażeniem życia udzielają im pomocy.
W chwili, gdy Niemcy otaczają partyzantów i w Woli rozpętuje się ognio- we piekło, „Tarzan” jest właśnie w drodze do oddziału. Słysząc odgłosy walki galopuje do wsi i próbuje ostrzeliwać Niemców od tyłu. Ochłonąwszy stara się zebrać odsiecz w sąsiedniej wiosce. Bez skutku, nie znajduje chętnych. Wraca na pobojowisko i miota się w rozpaczy szukając śladów życia.
W nierównej walce zginęli: Janusz Adrian ps. „Janusz”, Józef Dudek ps. „Gryf”, podch. Zygmunt Dudek ps. „Czarny Pokier”, Paweł Dulęba ps. „Borsuk”, kpr. Stanisław Iryszek ps. „Żbik”, Stanisław Kędzierski ps. „Ryś”, Stanisław Kolkow- ski ps. „Pigół”, Kazimierz Krogulec ps. „Lew”, Alfred Margula ps. „Kanarek”, Marian Materek ps. „Komar”, Bolesław Mozołowski ps. „Wierzba”, Bolesław Niepokoyczycki ps. „Orkan”, NN ps. „Jeleń”, NN ps. „Lis”, NN ps. „Sobieski”, NN ps. „Wilk”, Józef Nowakowski ps. „Korwan”, Stanisław Orłowski ps. „Dan- tys”, Zdzisław Paterkowski ps. „Dąb”/„Dąbek”, Zbigniew Pytlakowski ps. „Pirat”, wachm. Edmund Rachubiński ps. „Dubiecki”, Tadeusz Serafin ps. „Kornet”, Leon Siemianiuk ps. „Wierny”, Henryk Sikorski ps. „Mors”, Stanisław Śpiewak ps. „Kazik”, pchor. Zdzisław Taborek ps. „Sylwester”, Zygmunt Wiśniewski ps. „Węgorz”, Jan Zajcew ps. „Zając”, kpr. Bolesław Zieliński ps. „Czarny Kot” – prawdopodobnie poległ 7.07.1944 r. i ośmiu nieznanych żołnierzy.
W sumie w Woli Grójeckiej ginie 37 partyzantów. 7 lipca 1944 roku oddział ulega niemal całkowitej zagładzie. Jego zniszczenie kładzie się cieniem na całej partyzanckiej braci 1 batalionu 2 pp Leg. AK. Ból i rozpacz najdotkliwiej dosięgają samego „Tarzana”. Niegdyś nazywany „Królem Zawichostu”, teraz jest „Komendantem bez wojska”. Długo i głęboko przeżywa śmierć każdego z żołnierzy. Nie może pogodzić się, że okrutnym zrządzeniem losu, że nie było go wtedy z nimi…
W 1989 roku staraniem naszych żołnierzy zrzeszonych w Środowisku Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury”-„Nurt” przy udziale Artysty – rzeźbiarza Gustawa Hadyny zostaje odsłonięty pomnik upamiętniający towarzyszy broni.