– Jestem trenerem nie od dzisiaj. W Kielcach doświadczyłem już zwolnienia po trzeciej kolejce, co jest chorym zjawiskiem – stwierdził Leszek Ojrzyński, pytany o aktualną sytuację Korony. Drużyna nie wygrała żadnego z sześciu kolejnych meczów PKO BP Ekstraklasy i odpadła z Fortuna Pucharu Polski, przegrywając na wyjeździe z pierwszoligowym Górnikiem Łęczna.
Bardzo słaba gra kieleckich piłkarzy spotyka się z ostrą krytyką kibiców, którzy domagają się nawet zmiany na stanowisku szkoleniowca.
– Jesteśmy w strefie spadkowej i zawsze można spodziewać się dymisji. Nie trzeba jednak zaprzątać sobie tym głowy, bo człowiek by zwariował. W dobie internetu tych domysłów może być bardzo dużo. Z krytyką trzeba się zmierzyć, ale robić swoje. Przede wszystkim wierzyć w to co się robi, a ja wierzę. W tej trudnej sytuacji nie podniosę rąk w górę i nie poddam się. Wręcz przeciwnie. Będę chciał z tego coś dobrego wykuć. Zostało jeszcze dwadzieścia jeden kolejek, to jeszcze można w europejskich pucharach zagrać jak zacznie się wygrywać – uważa 50–letni szkoleniowiec „żółto–czerwonych”.
– Nasza seria oczywiście jest fatalna i z tym się trzeba pogodzić. Przyjmuję to na klatę, bo jestem za nią odpowiedzialny. Skupiam się jednak teraz na meczu z Rakowem, a nie co będzie, bo nie wszystko zależy ode mnie. Kibic zawsze chce, żeby drużyna wygrywała, a jak nie idzie, to najlepiej wymienić trenera. Tak to jest nie tylko w pice nożnej, ale we wszystkich dyscyplinach – zakończył Leszek Ojrzyński.
Przed Koroną sobotni, niezwykle trudny mecz w Częstochowie z liderem rozgrywek PKO BP Ekstraklasy Rakowem. Tydzień później żółto-czerwoni zmierzą się przed własną publicznością z Piastem Gliwice. Podopieczni Waldemara Fornalika mają na razie na koncie, tyle samo punktów co kielczanie.