Policjantka uratowała w środę (2 listopada) życie 3-latkowi, który wpadł do studzienki kanalizacyjnej w Wieszczętach (Śląskie) – została opuszczona na uprzęży wąskim otworem, by uwolnić uwięzione dziecko. Chłopiec, który był zanurzony po szyję w wodzie, wyziębiony trafił pod opiekę lekarzy.
Rzeczniczka śląskiej policji mł. insp. Aleksandra Nowara powiedziała PAP, że informacja o wypadku, do którego doszło na terenie Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Wieszczętach dotarła do służb w środę przed godz. 16. Okazało się, że do studzienki wpadł trzyletni Franek.Jako pierwsi na miejsce dotarli policjanci, którzy potwierdzili zgłoszenie. Okazało się, że chłopczyk utknął w wąskiej rurze kilka metrów pod ziemią. Był zanurzony po szyję w wodzie, był wystraszony i płakał. Nie miał siły, by samodzielnie podciągnąć się na linie, zanurzając się coraz bardziej. Mama chłopca przed przyjazdem służb próbowała go wyciągnąć sama, jednak jej się to nie udało.Jak zaznaczyła mł. insp. Nowara, rura była tak wąska, że nie mógł tam wejść żaden ze strażaków, nie dało się w niej zmieścić nawet drabiny. Rozważano ściągnięcie koparki, która przekopałaby się na tę głębokość, jednak liczyła się każda minuta. Dzielnicowa z Komisariatu Policji w Jasienicy sierż. sztab. Agata Haluch-Willmann zaproponowała, że wyciągnie chłopczyka, była najdrobniejsza.Policjantka, po poinstruowaniu przez strażaków i zdjęciu części odzieży, została opuszczona na uprzęży do wąskiego otworu głową w dół z rękami wyciągniętymi do przodu – był to jedyny sposób, aby akcja się powiodła. Była asekurowana uprzężą, założoną przez strażaków oraz trzymana przez nich dodatkowo za nogi. „Przez cały czas rozmawiała z płaczącym chłopcem, miała z nim kontakt wzrokowy i głosowy. Mówiła, żeby się nie martwił” – opisywała Nowara.
W trakcie opuszczania dzielnicowa sama utknęła w otworze. Jednak dzięki pomocy strażaków, którzy ułożyli jej ciało tak, by mogła się przedostać dalej, weszła do środka studzienki kanalizacyjnej i złapała Franka za ręce. Po chwili oboje zostali wyciągnięci na powierzchnię.
Dziecko nie miało żadnych widocznych obrażeń, było jednak bardzo wyziębione. Zostało zabrane przez karetkę pogotowia do szpitala na obserwację. Zdaniem lekarzy nic mu już nie grozi. Matka chłopczyka, pod której opieką było również drugie, 5-letnie dziecko, opisywała, jak doszło do wypadku: gdy dzieci, jak zwykle, wybiegły z przedszkola, po chwili starsze zaczęło krzyczeć do matki, że brat wpadł właśnie do studzienki.
Na miejscu pracowali policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej. Obecnie odbywają się przesłuchania świadków. Wszelkie okoliczności wypadku, a w szczególności ustalenie, czy studzienka była prawidłowo zabezpieczona, będzie przedmiotem postępowania prowadzonego przez policjantów z Wydziału Kryminalnego bielskiej komendy.
Ta witryna wykorzystuje pliki cookie. Kontynuując przeglądanie wyrażasz zgodę na ich używanie. Zachęcamy do odwiedzenia naszej strony Polityki prywatności. Rozumiem