Kolejne problemy w zakładach MAN w Starachowicach. Po zapowiedzi gigantycznych zwolnień, zarząd firmy uzależnia negocjacje płacowe ze związkowcami, od przyjęcia porozumienia w sprawie osób, które stracą zatrudnienie. W listopadzie, MAN ogłosił, że planuje zwolnić 860 pracowników, teraz trwają negocjacje w sprawie warunków redukcji etatów.
Wiadomo, że pracę stracą osoby zatrudnione przez agencję pracy tymczasowej oraz część pracowników, którzy mają umowy bezpośrednio z MAN. Związki chcą dla nich wynegocjować korzystne warunki odejścia, czyli głównie odprawy. Nie jest to jednak łatwe, bo firma nie ogłosiła programu zwolnień grupowych. Związkowcy domagają się także podwyżek pensji dla tych, którzy pozostaną w firmie, czyli około 2,7 tys. osób.
Jak informuje przewodniczący NSZZ Solidarność, Jan Seweryn, zarząd firmy stoi na stanowisku, że rozmowy płacowe będą uzależnione od podpisanego porozumienia w sprawie zwalnianych. Zdaniem związkowca, to niedopuszczalna postawa, bowiem nie można łączyć tych dwóch spraw. Zarząd zdecydowanie odrzucił propozycję „Solidarności” dotyczące programu dobrowolnych odejść, jak również postulat wypłaty premii rocznej stwierdzając, że pracownicy sami z tej premii zrezygnowali, nie zgadzając się na wprowadzenie tak zwanego elastycznego czasu pracy.
Do dyskusji włączył się teraz zarząd regionu świętokrzyskiego NSZZ Solidarność, jego zdaniem MAN omija prawo, nie wprowadzając mechanizmu zwolnień grupowych.
Zarząd firmy MAN nie chce komentować obecnej sytuacji. Jak nas poinformowano, w czasie kiedy toczą się rozmowy ze związkowcami, nie będzie informacji podawanych do mediów. Po zakończeniu rozmów, wydane zostanie oświadczenie ze stanowiskiem firmy.