W większości domów trwają gorączkowe przygotowania do Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia. Sprzątanie, pieczenie i ostanie zakupy.
W wigilijny poranek na kieleckich bazarach przy ul. Seminaryjskiej niewielu kupujących. Ceny zachęcają, ale w taką pogodę z domu wychodzi tylko ten, kto musi.
– Kto miał się zaopatrzyć to się zaopatrzył, dzisiaj przychodzą tylko spóźnialscy i ci, którzy nie mieli czasu urwać się z pracy – mówił handlujący wędlinami pan Władysław.
Przed godz. 7.00 rano czynny był tylko jeden punkt rzeźniczy i dwa stoiska z warzywami. Natomiast swobodnie można było wybierać w rybach, suszu na kompot i w rodzajach chleba, którego niektórzy z góry zamawiali nawet po kilka bochenków.
– Biorę dla siebie i córki, w sumie zamówiłem pięć chlebów, pytlowy i taki długi z foremki, jeden z Kozowa, drugi z Siewierza, najlepsze bo pieczone parę godzin temu – zachwalał kupujący pokazując łup niesiony w plecaku.
W basenach pływały m.in. karpie – przyszłe główne dania wigilijnej wieczerzy. Jak przekonywał sprzedawca ze Śladkowa Małego, zamiast walczyć z karpiowymi ośćmi, można usmażyć inną rybę, np. lina. Sam nie ograniczał się do jednego gatunku.
– U mnie będzie amur, karp i szczupak. Planowałem jeszcze suma, ale to będzie musiało poczekać na przyszły rok – osiem kilogramów, po prostu był za duży – przyznał sprzedawca przy basenie.
Rano w wigilię za kilogram karpia trzeba było zapłacić 28 zł, tyle samo kosztował amur, lin nieco drożej – 35 zł/kg. Najwięcej, bo aż 50 zł klienci płacili za kilogram szczupaka.