Latanie pozwala mu nie tylko fizycznie oderwać się od ziemi, ale też odsunąć od siebie wszystkie problemy. Konecczanin lata od ośmiu lat samolotami ultralekkimi.
Tomasz Sykuła przedsiębiorca z Końskich marzył od dziecka o lataniu samolotem. Jego brat ukończył Lotniczą Akademię Wojskową, więc chciał iść w jego ślady. Jednak wówczas problemy ze wzrokiem uniemożliwiły mu zostanie profesjonalnym pilotem.
Upragnioną licencję na samoloty do amatorskiego latania zrobił osiem lat temu. W przypadku jednostek ultralekkich lot może odbywać się tylko przy pełnej widoczności.
– Kiedy latam, to jestem tylko ja i samolot, nie interesuje mnie, co dzieje się na ziemi, w powietrzu się relaksuję. Kiedy chcę wyzbyć się złych emocji, to latanie jest dla mnie odskocznią – wyjaśnia.
Aby otrzymać licencję na samoloty ultralekkie należy wylatać podczas kursu 28 godzin. Pilot uważa, że największym wyzwaniem jest opanowanie umiejętności lądowania, podczas którego uwzględnić należy wiele czynników, między innymi wysokość, prędkość i kierunek wiatru. Czasami zdarzają się też całkiem nieoczekiwane zdarzenia.
– Niedaleko Włoszczowy leciałem nad kamieniołomem, gdzie jak się okazało bardzo lubią szybować sokoły i dwa, czy trzy razy zdarzyło mi się, że przeleciały tuż przy samolocie. Innym razem w czasie lotu otworzyły się drzwi, musiałem się trochę wychylić z samolotu, żeby je zamknąć – zdradza.
Obecnie Tomasz Sykuła robi też uprawnienia do lotów profesjonalnymi samolotami.