Stojący wśród łąk krzyż upamiętniał przez lata niedoszłego księdza, zabitego przez Rosjan. Później okazało się, że w tym miejscu został zabity… brat wspomnianego.
Przy drodze z Bodzentyna do Podgórza znajduje się niepozorny przydrożny krzyż. Dawniej drewniany, dziś metalowy. Prawdopodobnie w tym właśnie miejscu spotkali się w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku powstańcy styczniowi, którzy szykowali się do szturmu na Bodzentyn.
To jeden z przykładów miejsc, gdzie krzyże są strażnikami naszej pamięci. Dziś taką rolę przejęły pomniki i tak się składa, że niedaleko od tego miejsca stoi jeden z nich.
W październiku 1939 r. w leśniczówce Bolesława Bonikowskiego, w Podgórzu koło Bodzentyna stanęli żołnierze majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Dziś nie do końca wiemy, kiedy to dokładnie było, ale zapewne pomiędzy 7 a 9 października, a wydarzenie upamiętnia pomnik postawiony przy wejściu na niebieski szlak turystyczny, prowadzący na Miejską Górę.
Tak więc krzyże przypominają nam o historycznych, często tragicznych wydarzeniach. Tak jest w przypadku krzyża znajdującego się wśród łąk, niedaleko od bodzentyńskiego cmentarza. Krzyż Zygadlewicza, bo o nim mowa, upamiętnia śmierć jednego z mieszkańców Bodzentyna, ale przez lata skrywał swoją tajemnicę.
Tajemnica krzyża zostaje rozwiązana w kolejnym odcinku słuchowiska Radia Kielce: „Wyprawa w nieznane”.