Problem z karetkami w Warszawie i okolicach. Nawet po kilka godzin stoją ambulanse przed SOR-ami – alarmuje rzecznik Meditarnsu w Warszawie Piotr Owczarski. To dlatego, że każdego przywiezionego pacjenta ratownicy muszą zostawić pod odpowiednią opieką, a w szpitalach „ruch” jest duży. W ostatnich dniach zespoły ratownictwa wyjeżdżają nawet 800 razy dziennie.
– W ostatnich kilku dniach spotykamy się z sytuacjami, że nasze zespoły ratownictwa medycznego stoją na podjazdach pod SOR-ami nawet kilka godzin. Zdarzają się też sytuacje, że dla pacjentów w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, to są tak zwani pacjenci czerwoni, że oni nie są przyjmowani przez SOR-y, do których zostaliśmy skierowani przez dyspozytora. No i też zdarzają się sytuacje, że jesteśmy odsyłani z pacjentem od jednego szpitala do drugiego – mówi Piotr Owczarski.
Niestety, często pacjenci są sobie winni – karetki wzywane są bez dostatecznego uzasadnienia medycznego. – My mamy sytuacje, kiedy jedziemy do pani, która ma obtarte pięty, ponieważ kupiła za małe buty czy przyjeżdżamy do bólu menstruacyjnego, albo przyjeżdżamy do pacjentów, którzy proszą nas o wypisanie recepty – opowiada ratownik.
– Za organizację pracy pogotowia i to, jaka karetka zostaje wysłana do chorego, zależy od dyspozytora medycznego – zaznacza rzecznik. – Jeżeli zdarzają się sytuację, że ambulans z Hożej, czyli ze Śródmieścia jest wysyłany do Konstancina-Jeziorny, no to jest pytanie, czy przy 80 ambulansach, wysyłanie ambulansu prawie 30 km dalej jest racjonalne z punktu widzenia logistyki. Też mieliśmy takie historie, że ambulanse z centrum były wysyłane do miast typu Pruszków czy Konstancin-Jeziorna – wskazuje.
I dlatego zdarza się, że osoby, które naprawdę potrzebują karetki – muszą czekać kilka godzin.
Tak było tydzień temu w Józefowie. Na nasze pytanie, jak to możliwe, biuro prasowe wojewody odpowiedziało, że czas przyjazdu karetki podany przez dyspozytora został stanowczo zawyżony. Dyspozytor został pouczony.