Przedstawiciele Zarządu Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach nie zdecydowali jeszcze, czy spółka wystartuje w ogłoszonym przez miasto przetargu na obsługę linii unijnych nr 102 – 114. Ostateczna decyzja ma zapaść w przyszłym tygodniu.
W opinii prezesa MPK Zbigniewa Pięknego przetarg ma szereg niekorzystnych zapisów zarówno dla wykonawcy, jak i zamawiającego. Zdaniem przedstawicieli władz spółki głównym problemem są zbyt rygorystyczne kary, które mogą wiązać się z poważnymi konsekwencjami finansowymi dla potencjalnych wykonawców. Ponadto zbyt łagodne są zapisy dotyczące zaplecza.
– Zapis odnoszący się do zaplecza technicznego sprowadza się tak naprawdę jedynie do posiadania parkingu z możliwością całodobowego parkowania, jak również pomieszczeń dyspozytorskich i socjalnych. Mamy duże doświadczenie w obsłudze pojazdów i uważamy, że taka baza powinna być wyposażona m.in. w kanały naprawcze – podkreśla.
– Wskazywaliśmy zamawiającemu, aby wymóg posiadania odpowiedniego zaplecza został uwzględniony w specyfikacji przetargowej. Podobnie wygląda sprawa z posiadaniem myjni oraz odwodnienia parkingu. Postępowanie nie doprecyzowuje kwestii związanych z wymogami ochrony środowiska odnośnie odprowadzania ścieków i oczyszczaniem wód opadowych – wskazuje.
Zbigniew Piękny dodaje, że kary opisane w specyfikacji przetargu są zwiększone. Powiększył się też ich zakres.
– Większość z tych uchybień nie jest od nas zależna, ponieważ wynika ze stanu technicznego autobusów. Dlatego np. kara za wadliwy monitoring w przypadku czternastoletniego pojazdu wydaje się być wygórowana i pozbawiona charakteru prewencyjnego. Ryzykiem dla potencjalnego wykonawcy jest też warunek wysokości waloryzacji stawki za jeden wozokilometr, który nie może przekroczyć 2 proc. wskaźnika waloryzacji. Nie ukrywamy, że wymóg ten jest dla nas trudny do skalkulowania. Tym bardziej w perspektywie ogłoszonego przetargu na nowy kontrakt, który zacznie obowiązywać od lipca 2023 roku i potrwa do 2025 roku – twierdzi.
Z kolei Bogdan Latosiński przewodniczący Rady Nadzorczej spółki Kieleckie Autobusy, większościowego udziałowca MPK stwierdza, że pojawiające się problemy związane ze stacją tankowania gazem CNG narażają spółkę na straty finansowe i są czymś wyjątkowym w skali całego kraju.
– Stacja powstała na terenach MPK. Kupiliśmy pięć autobusów gazowych z własnych środków za cenę 7 mln zł. Mimo problemów w dobie pandemii podjęliśmy się tej niepewnej inwestycji. Nikt nie spodziewał się, że cała sprawa zakończy się w taki sposób. Cała sytuacja sprawia wrażenie, jakby były to działania wymierzone w spółkę – mówi.
– Stacja jest częściowo naprawiona jednak kolejne usterki pojawiają się w zasadzie co chwilę. Tankowanie samochodów jest możliwe co dwa lub trzy dni. Zastanawiające jest to, że poprzedni zarząd zawarł umowę na budowę stacji, ale nie wspomniano w jej treści ani słowem o karach za możliwy przestój w jej użytkowaniu. Rada nadzorcza zwróciła się do zarządu z prośbą o głęboką analizę dokumentów w celu ustalenia, czy możliwe jest egzekwowanie odszkodowania od spółki, która założyła gaz, czy od poprzedniego zarządu – dodaje Bogdan Latosiński.
Zarząd MPK zapowiedział także, że podejmie działania w sprawie dwóch poprzednich prezesów spółki. W opinii obecnych władz MPK działania oraz decyzje podejmowanie przez Elżbietę Śreniawską oraz Renatę Gruszczyńską miały doprowadzić firmę do strat finansowych. Do prokuratury ma zostać złożone 7 zawiadomień w tej sprawie.