„Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” – to tytuł najnowszej premiery w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Kolejny pokaz spektaklu w niedzielny wieczór (29 stycznia), o godz. 19.00, w tymczasowej siedzibie kieleckiej sceny dramatycznej.
Bazą była książka pod tym samym tytułem. Jej autorem jest Mateusz Pakuła, który postanowił przenieść na teatralne deski historię umierania swojego ojca, Marka Pakuły, sam również podjął się reżyserii.
Powstała opowieść niezwykle prawdziwa, przejmująca, pełna miłości, tragizmu i bezsilności, ale też niepozbawiona absurdu i poczucia humoru.
Niczym z pamiętnika dowiadujemy się, jak rak trzustki wykryty u seniora rodu wpływa na całą rodzinę. Daty 11 listopada – 9 sierpnia spinają ten dziennik swoistą klamrą. Nie jest to jednak tylko opowieść familijna, ale pewnego rodzaju manifest. Twórca ośmiesza i krytykuje osoby i instytucje, które, choć z założenia powinny wspierać chorych oraz ich bliskich, pozostawiają ich samym sobie. I słusznie w tle pobrzmiewają echa filmów o Jamesie Bondzie, bo zmierzenie się z ciężką chorobą bliskiej osoby wymaga prawdziwej odwagi i ogromnego męstwa. Ale James Bond miał licencję na zabijanie. Jak się okazuje, tej bohaterom ze spektaklu Mateusza Pakuły brakuje. W finale ze sceny wprost płynie prośba, by rozpocząć w Polsce dyskusję nad eutanazją.
Dwie premiery
Spektakl „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” jest koprodukcją kieleckiej sceny z Teatrem Łaźnia Nowa w Krakowie, gdzie przedstawienie zostało pokazane 20 stycznia. Po premierze kieleckiej Michał Kotański, szef Teatru im. Stefana Żeromskiego dziękował za tę współpracę.
– Myślę, że powstał spektakl ważny z różnych powodów. Dziękuję Barkowi, który namówił mnie do tej koprodukcji. Myślę, że obaj jesteśmy z tych premier zadowoleni – podkreślił.
Przywołany Bartosz Szydłowski, dyrektor do spraw artystycznych Teatru Łaźnia Nowa zauważył, że sukcesem wszystkich realizatorów jest coś rzadko spotykanego, czyli postawienie widza w dyskomfortowej sytuacji.
– To powoduje, że każdy wychodzi z uruchomionymi emocjami, które prowadzą do myślenia o poruszonym temacie. Te myśli na pewno będą różne, ale ten spektakl pozostawia widzów poruszonych tak bardzo, że każdy twórca o tym marzy. Tu się z czymś wszyscy konfrontujemy, razem, i to jest niesamowite doświadczenie, i bardzo za nie dziękuję. Oby nam się więcej takich współprac udawało – stwierdził.
Jak w dużym pokoju w rodzinnym domu
Mateusz Pakuła zauważył, że każdy pokaz „Jak nie zabiłem swojego ojca…” wywołuje równie silne emocje, co jest niecodzienne. Przyznał jednak, że premiera kielecka jest dla niego szczególna.
– Kielce to moje rodzinne miasto i na tej premierze oglądali to po raz pierwszy członkowie mojej rodziny, więc trochę się czułem, jakbym robił pokaz w dużym pokoju w domu rodzinnym. Z tego powodu dla mnie to było inne. Myślę, że dla części kieleckiej publiczności to może być o tyle mocniejsze, że jest mowa o kieleckich szpitalach, kieleckich kościołach, o konkretnych osobach i też o mojej rodzinie. Ale z tą rodziną jest tak, że każdy widz jakby przekłada ją sobie na swoją własną. Ten konkret daje ludziom możliwość odbicia się i ulokowania w tej historii swoich bliskich – powiedział.
Na premierze pojawiła się m.in. siostra bohatera spektaklu, Marka Pakuły, Bożena. Przyznała, że nie wyobrażała sobie, że można w taki sposób pokazać trudny temat umierania.
– Chcę wszystkich zachęcić, że nie ma się czego bać: jest śmiech, radość, ale także smutek i łzy. Dlatego myślę, że pokazanie tego zdjęcia na końcu, na którym Marek jest w strasznym stanie, w jakim widzieliśmy go kilka dni przed śmiercią, było dobrym pomysłem, ponieważ codziennie wiele ludzi traci swoich bliskich z powodu nagłej śmierci, ale trwanie przy osobie, która tak cierpi jest nie do opisania. Dlatego zachęcam do przemyśleń, by pomóc ludziom ciężko chorym, cierpiącym, by mogli odejść z godnością – dodała.
Każdy będzie przeżywał po swojemu
Premierę oglądał Robert Drobniuch, dyrektor Teatru Lalek Guliwer w Warszawie, były szef Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach. Przyznał, że jest pod wielkim wrażeniem przedstawienia, a zwłaszcza zwartej w nim szczerości.
– Szczerość Mateusza, który wystąpił w roli autora i reżysera, szczerość, która myślę, że nawet najbardziej zatwardziałą i obojętną osobę może poruszyć i zmusić do refleksji. I myślę, że ta refleksja zostanie gdzieś uruchomiona w nas, a poza tym: świetna inscenizacja, piękna muzyka. Naprawdę jest to spektakl o wielkich walorach. Są też świetne role, świetne napięcia. To, jak ta treść wybrzmiała w Kielcach i ten kontekst lokalny i ta publiczność, która wstała na końcu, też daje pewną aurę temu wydarzeniu, której nie da się zapomnieć – podsumował.
Premierę kielecką oglądał również Tomasz Domagała, krytyk teatralny, autor bloga „Domagała się kultury”. Na gorąco po spektaklu przyznał, że trudno go ocenić.
– To jest na pewno bardzo dobrze zrobione przestawienie, bardzo trudne, każdy je będzie przeżywał po swojemu. Ja mam koszmarne doświadczenia z Kielcami, na neurologii umarła moja mama, miałem podobne doświadczenia, jak Mateusz Pakuła. Książki nie przeczytałem, bo wiedziałem o czym ona jest. Przyjechałem tutaj z duszą na ramieniu. Mówię o tym, ponieważ chcę zaznaczyć, że każdy będzie miał inną perspektywę: każdy ma rodziców i tego spektaklu nie da się obejrzeć na spokojnie. Może największą wartością tego spektaklu jest to, że wyzwala w nas człowieka, a nie jakieś maszyny, które oceniają kunszt aktorski – powiedział.
Przedstawienie miało premierę w piątek, 27 stycznia. Kolejne pokazy 29 stycznia oraz 2 i 3 lutego.