W Polsce maleje liczba nowych zakażeń grypowych i grypopochodnych. Taką informację przekazał minister zdrowia, Adam Niedzielski.
Szef resortu zdrowia poinformował, że porównując tydzień do tygodnia, liczba zakażeń zmalała o 9 proc. do poziomu 25,2 tys. przypadków dziennie. Natomiast od początku stycznia odnotowano spadek rzędu 43 proc.
Jerzy Stalmasiński, wojewódzki konsultant ds. epidemiologii podkreśla jednak, że sezon na grypę jeszcze się nie skończył.
– Patrząc na krzywe z poprzednich lat, statystyki są podobne. W ubiegłych latach także pod koniec stycznia i na początku lutego notowano do jakiegoś poziomu spadek zachorowań na grypę. Jednak później ten poziom utrzymywał się nawet do kwietnia. Także na optymizm jeszcze jest za wcześnie, choć statystycznie faktycznie odnotowujemy spadek zachorowań – mówi specjalista.
Skuteczną walką z grypą są szczepienia przeciwko tej chorobie. Jednak, jak zaznacza Jerzy Stalmasiński, liczba osób, które skorzystały z tej formy profilaktyki jest nieznaczna.
– Liczba osób, które w tym sezonie zaszczepiły się na grypę jest żenująco niska. Z tej formy profilaktyki skorzystało zaledwie 2-3 proc. Dlatego nie mamy odporności na tę chorobę. W pewnym sensie nabywamy ją po drogą naturalną, zakażając się. Jeżeli jednak osoba jest starsza, ma słabą odporność, wówczas grypa może powodować różnego rodzaju powikłania – dodał Jerzy Staszczyk.
Powikłania po grypie, to m.in. zapalenie płuc, zapalenie opon mózgowych, zaostrzenie astmy, cukrzycy oraz choroby niedokrwiennej lub niewydolności serca, a nawet śmierć.