Prawie 60 proc. osób z tzw. długim Covid, czyli chorobą, której objawy utrzymują się powyżej 12 tygodni, po roku od zachorowania nadal ma uszkodzony przynajmniej jeden narząd. Na niską jakość życia związaną ze zdrowiem skarży się 45 proc. Takie są wnioski z badań specjalistów z Londynu.
Prof. Jan Szczegielniak, pełnomocnik Ministra Zdrowia ds. rehabilitacji leczniczej po SARS-CoV-2, a zarazem krajowy konsultant w dziedzinie fizjoterapii przyznaje, że uszkodzeniu ulegają nie tylko płuca.
– Mówimy o objawach związanych z zaburzeniami równowagi, zaburzeniami koordynacji, różnymi bólami, bólami mięśniowymi, czy stawów. To także bóle głowy, klatki piersiowej, zaburzenie pamięci, koncentracji, objawy związane z lękiem i występującą depresją. Tych objawów jest coraz więcej, nie wspominając o tych, o których wiedzieliśmy, a więc zaburzenia węchu, smaku, wypadanie włosów, czy kłopoty ze wzrokiem – wylicza prof. Jan Szczegielniak.
Część z tych objawów wymaga diagnostyki i leczenia, a w dalszej kolejności rehabilitacji. Z badań specjalistów wynika również, że ryzyko uszkodzenia narządów częściej występuje u kobiet i osób młodszych. Prof. Jan Szczegielniak mówi, że mogą się one pojawić u wszystkich osób, które przechorowały COVID-19.
– Z naszych doświadczeń klinicznych dotyczących ponad 3 tys. pacjentów po przebyciu COVID-19 trudno nam było ustalić jakiekolwiek zależności z tym, że część tych objawów pasowałaby do osób młodszych, starszych, czy też kobiet lub mężczyzn. Te objawy związane z long Covidem mogą pojawić się u wszystkich – dodał ekspert.
Z badań polskich specjalistów wynika natomiast, że cięższy przebieg COVID-19 może powodować, iż prawdopodobieństwo objawów uszkodzeń narządów może być większe.