Zbliżająca się wiosna to czas, gdy nie będąc myśliwym można wejść w posiadanie poroża.
Paweł Kosin, rzecznik Nadleśnictwa Daleszyce wyjaśnia, że znalezione w lesie poroże, o ile nie znajdowało się w rezerwacie lub parku narodowym można zabrać do domu. Byki, jak w języku leśników i myśliwych nazywa się samce jeleni o tej właśnie porze tracą poroże.
– To naturalny proces, który odbywa się co roku. Ozdoba, która podkreśla witalność i energię samca oraz pomaga mu w czasie godów wywalczyć pierwszeństwo wyboru partnerki, odpada bezboleśnie, aby kolejnego roku odrosnąć w jeszcze większym rozmiarze. Według szacunków, w naszym województwie żyje ok. 4 tys. jeleni, z których samce stanowią 1/3 populacji. Biorąc pod uwagę setki tysięcy hektarów lasów w regionie, znalezienie poroża to nie lada gratka – wyjaśnia Paweł Kosin. – Poroże jest wykorzystywane w produkcji galanterii takiej jak np. guziki, broszki, ale robi się z niego również żyrandole – uzupełnia rzecznik.
Leśnik podkreśla jednak, że poszukiwanie musi odbywać się w sposób etyczny, aby nie cierpiały na tym zwierzęta. Nie wolno płoszyć zwierzyny, bo spłoszony jeleń może wybiec z lasu pod koła pędzącego samochodu. Przypomina, że w głośnym przypadku sprzed dwóch lat, całe stado jeleni spłoszone przez pozyskiwaczy poroża, uciekło na zamarznięty zbiornik wodny. Po załamaniu się kry kilkanaście utonęło.
Paweł Kosin dodaje, że w lasach można też natknąć się na „rosochy”, czyli oręże łosi, których od 250 do 300 sztuk zamieszkuje nasz region oraz „parostki”, czyli ozdoby koziołków, jak fachowo zwie się samce saren. Ich lokalna populacja sięga kilkudziesięciu tysięcy sztuk.