Więzienie kieleckie na Wzgórzu Zamkowym po II wojnie światowej było miejscem, gdzie przesłuchiwano i katowano także żołnierzy Niezłomnych. Obok rozbicia więzienia w sierpniu 1945 roku przez żołnierzy Antoniego Hedy „Szarego” zdarzały się także ucieczki osadzonych, które kończyły się sukcesem. Na ślad jednej z takich małych akcji trafił dr Marek Maciągowski, dyrektor merytoryczny Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej w Kielcach.
Jak wspomina, przed kilkunastoma laty słyszał o niej od Jana Garyckiego – pochodzącego z kieleckiego Pakosza, dziś już nieżyjącego żołnierza Armii Krajowej.
– Mówiąc o bardzo ciekawym życiu chłopaka mocno zaangażowanego w działalność konspiracyjną, opowiedział również o swoim koledze, Zbyszku Frasińskim. Zbyszek Frasiński z kieleckiego Pakosza, w sierpniu 1945 roku, został aresztowany na podstawie donosu, że może ukrywać broń. Został osadzony na ul. Paderewskiego, a później w kieleckim więzieniu – wyjaśnia.
Obserwacja i wyczekana okazja
Zbigniew Frasiński jest jednym z trzech uczestników ucieczki, do której doszło 8 stycznia 1946 roku. Wziął w niej udział także Jerzy Stępień ze Skarżyska-Kamiennej, żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, konspirator. O trzecim uczestniku Jerzy Stępień we wspomnieniach napisał, że był żołnierzem Ludowego Wojska Polskiego, wcześniej partyzantem Armii Ludowej. Nie wiadomo jednak, jak się nazywał.
Cała trójka trafiła do kieleckiego więzienia już po spektakularnej akcji jego rozbicia, która miała miejsce w nocy z 4 na 5 sierpnia 1945 roku, do której doszło pod dowództwem Antoniego Szarego „Hedy”. Jak podkreśla Marek Maciągowski, konieczne było stworzenie ekipy do prowadzenia prac remontowych.
– Frasiński i Stępień pracowali w więziennej ślusarni. Tam się poznali i zaprzyjaźnili. Trzeci był palaczem w więziennej kotłowni. To ważne, że byli pracownikami gospodarczymi, wykonywali różne roboty, mogli się poruszać po więzieniu, obserwować. Tak zauważyli, że na jednej z wież strażniczych nie są wystawiane warty – podkreśla.
Przygotowali plan ucieczki. Przepiłowali kratę w więziennej kotłowni, i czekali na dogodny moment do ucieczki.
– To nastąpiło 8 stycznia, 1946 roku – mówi Marek Maciągowski. – Wykorzystali moment wieczornych kąpieli, które trwały do później nocy. Towarzyszyło temu zamieszanie. Przez przepiłowaną kratę w kotłowni wydostali się na skład węgla, a stamtąd, po murze więziennym przy wieży, gdzie nie było strażników, przedostali się na drugą stronę – relacjonuje.
Kim był Jan Góra?
Najpierw udali się na Pakosz. Tam kilka dni przebywali w domu Jana Garyckiego. Potem każdy z uciekinierów udał się w swoją stronę. Jerzy Stępień, dzięki konspiratorom przedostał się do rodzinnego Skarżyska-Kamiennej. Otrzymał lewe dokumenty, i pod przybranym nazwiskiem wyjechał na ziemie zachodnie.
– W 1947 roku chciał się ujawnić, ale wiedział, że będzie prześladowany, więc ciągle zmieniał pracę i miejsce zamieszkania. Wcześnej miał wyrok 15 lat więzienia, który wydał sąd wojskowy, za to, że nielegalnie przechowywał broń, którą dostarczył do oddziału Jaremy. Zbyszek Frasiński, też pod przybranym nazwiskiem, wyjechał do Gliwic, tam mieszkał i pracował. Również był osadzony za posądzenie posiadania broni – mówi dyrektor OMPIO.
Natomiast niewiele wiadomo o trzecim więźniu. Pozostała tylko wspomniana notatka Jerzego Stępnia. Nie wiadomo też, za co dokładnie trafił do kieleckiego więzienia.
Markowi Maciągowskiemu udało się ustalić jego nazwisko.
– Przejrzałem ewidencję więźniów z tamtego czasu. Znalazłem nazwiska Stępnia i Frasińskiego. Była przy nich adnotacja, że zbiegli 8 stycznia 1946 roku. Zacząłem szukać trzeciego nazwiska, przy którym byłaby taka sama notatka, z tą samą datą ucieczki. Znalazłem przy nazwisku Jan Góra – też był osadzony tutaj w sierpniu 1945 roku – zaznacza.
Stąd apel dyrektora Marka Maciągowskiego.
– Być może ktoś zna losy Jana Góry, być może wie coś, o tej ucieczce, a może coś słyszał o innych ucieczkach z kieleckiego więzienia w latach 1945-1946. Wiem, że było ich kilka.
Żołnierze Niezłomni, którzy przeżyli
W przededniu Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych, opowiadając o tej historii udanej ucieczki, dr Marek Maciągowski chce zwrócić uwagę, że żołnierzami niezłomnymi byli nie tylko ci, którzy w konspiracji, z bronią walczyli z nową władzą i zginęli. Ten termin jest o wiele szerszy.
– Była to również duża grupa osób zaangażowanych politycznie i ideologicznie, którzy wcześniej byli członkami polskiej konspiracji zbrojnej, którzy byli prześladowani w bardzo różny sposób. Nie tylko za to, że byli żołnierzami, partyzanami w czasie wojny, ale którzy również mogli stanowić zagrożenie dla nowej władzy, i ta nowa władza również postępowała z nimi bezwzględnie. Każde podejrzenie, że ktoś może przechowywać broń, że ktoś ma powiązania z dawnymi konspiratorami groziło aresztem, prześladowaniami. Kieleckie więzienie po wojnie zapełniło się takimi ludźmi, związanymi z konspiracją do 1945 roku, do czasu ataku na kieleckie więzienie. Tych ludzi na oddziale politycznym zawsze było kilkadziesiąt – podkreśla.
Dodaje że w przededniu 1 marca, warto pamiętać także o takich osobach, jak uciekinierzy z kieleckiego więzienia.
– Są to fakty mało znane, nieopisywane, ponieważ ci, którzy uciekli, przez całe życie ponosili konsekwencje swojego kroku: musieli się ukrywać, długo żyli pod przybranymi nazwiskami. I to też byli żołnierze niezłomni.