– Nie jest łatwo sprowadzić do Korony wyróżniającego się zawodnika z pierwszej ligi. Jest wiele klubów, które dysponują większymi budżetami. Gdy piłkarz ma kilka ofert z ekstraklasy, to nie zawsze wybierze naszą. Bogaci mają przywileje i to jest normalne – powiedział w rozmowie z Radiem Kielce Paweł Golański, dyrektor sportowy Korony, komentując transfery z ostatnich dwóch lat.
– W pierwszym okienku transferowym po moim przyjściu do Korony, to „przemeblowanie” było spore. Ze względu na ograniczony budżet, nie byliśmy jednak w stanie ściągnąć wszystkich piłkarzy, o których zabiegaliśmy. Docelowo, uważam, że większość z nich się „obroniło”, bo awansowaliśmy do ekstraklasy, a taki był nasz cel – powiedział Paweł Golański.
– Oczywiście były takie transfery, które nie wypaliły. Nie przebili się np. Mateusz Lewandowski i Maciej Bortniczuk, którzy później wrócili do macierzystych klubów i grają w ekstraklasie. To pokazuje, że nie zawsze zawodnik odnajduje się w danym środowisku. Mimo wszystko to pierwsze „uderzenie transferowe” było skuteczne – ocenił dyrektor sportowy „żółto–czerwonych”.
Gdy Korona awansowała do PKO BP Ekstraklasy, przed Pawłem Golańskim stanęło poważne wyzwanie, aby mimo ograniczonych możliwości finansowych, wzmocnić zespół.
– Po awansie do ekstraklasy mieliśmy określony budżet, jednak wiedzieliśmy, na jakie pozycje musimy sprowadzić piłkarzy. Są transfery nieoczywiste, które sprawdziły się bardzo dobrze, ale i takie, które miały być wzmocnieniem, a nie dają takiej jakości, jakiej oczekiwaliśmy – ocenił były reprezentant Polski.
Jeśli chodzi o przykłady transferowych „niewypałów”, to na pewno do takich można zaliczyć przyjście Gruzina Luki Zarandii.
– Transfer Luki nie obronił się w żaden sposób. Długo dyskutowałem na temat jego sprowadzenia z trenerem Leszkiem Ojrzyńskim, który wcześniej miał go w Arce Gdynia i znał jego potencjał. Ja oczywiście też wiedziałem, że potrafi grać w piłkę, ale absolutnie w Koronie się nie odnalazł. Problemy osobiste spowodowały, że nie był w stanie dawać tyle, ile byśmy chcieli. Dlatego się rozstaliśmy – powiedział Paweł Golański.
Innym zawodnikiem, który nie spędził w Koronie zbyt wiele czasu, był hiszpański obrońca Roberto Corral. 25-latek przychodził do Kielc z drugoligowego Realu Valladolid i wydawało się, że będzie dużym wzmocnieniem.
– Nie możemy mieć większych pretensji do Roberto Corrala, bo dołożył swoją cegiełkę do awansu. Później nie dawał już tyle, ile w pierwszej lidze i dlatego zdecydowaliśmy się rozstać i szukać nowego rozwiązania. Pamiętajmy jednak, że piłkarze cały czas się zmieniają. Nie jest tak, że dany zawodnik podpisuje kontrakt i powinien go wypełnić. O tym w głównej mierze decyduje forma sportowa, a czasami trener – wyjaśnił.
Większość piłkarzy, która trafiła do Korony przez ostatnie dwa lata to Polacy. Pokazuje to pewien pozytywny trend.
– Chcielibyśmy ściągać Polaków, ale nie mam też nic przeciwko obcokrajowcom, którzy dają dużo jakości, jak np. Nono czy Briceag. Nie jest łatwo sprowadzić do Korony wyróżniającego się zawodnika z pierwszej ligi. Jest wiele klubów, które dysponują większymi budżetami. Gdy piłkarz ma kilka ofert z ekstraklasy, to nie zawsze wybierze naszą. Bogaci mają przywileje i to jest normalne. Jeśli jednak chodzi o ostatnie transfery, to czas na podsumowanie jeszcze przyjdzie na koniec sezonu, ale już teraz widać, że każdy z nich daje dużo jakości – ocenił Golański.
– Z tych nieco bardziej odległych czasowo, to transfer Miłosza Trojaka nie był oczywisty. Ścigając go słyszałem głosy, że to nie jest piłkarz na ekstraklasę. Ja jednak obserwowałem tego zawodnika przez pół roku i bardzo chciałem mieć go w zespole. Wiedziałem, że będzie do nas pasował charakterologicznie i że potrafi grać w piłkę. W krótkim czasie stał się kapitanem, a to świadczy o tym, że spisuje się tak, jak byśmy wszyscy oczekiwali – dodał.
Przez ostatnie dwa lata było wielu piłkarzy, którzy mogli trafić do Korony, jednak z różnych przyczyn do tego nie doszło. Najnowszym przykładem jest młodzieżowy reprezentant Czech.
– W wielu przypadkach byliśmy skazani na pożarcie, bo piłkarz miał większe oczekiwania finansowe, albo trzeba było za niego zapłacić, a my nie mieliśmy pieniędzy na transfery gotówkowe. I tak klub stanął na wysokości zadania, np. ściągając wspomnianego Miłosza Trojaka, czy też Bartosza Śpiączkę, za których trzeba było zapłacić i prezes znalazł na to środki. Większość jednak, przychodzi do nas za darmo. Z takich najnowszych przykładów, mogę podać byłego młodzieżowego reprezentanta Czech Martina Haska. Rozmawialiśmy na temat jego sprowadzenia do Korony, ale ostatecznie wybrał ofertę Wisły Płock – zakończył dyrektor sportowy klubu ze Ściegiennego 8.
Możliwe, że w miejsce Sasy Balicia, który odszedł z klubu, do Korony trafi jeszcze jeden zawodnik.