– Czuję się, jakby to było wczoraj – mówił Piotr Bogusław Jędrzejczak, dyrektor Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” im. Stefana Karskiego w Kielcach, który w środę, 8 marca świętował jubileusz 35-lecia pracy artystycznej. Jako reżyser zadebiutował będąc studentem na wydziale reżyserii dramatu ówczesnej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Jak wspomina, miało to miejsce w Teatrze STU.
– Czuję się, jakby to było wczoraj, zwłaszcza, że to była adaptacja podręcznika, który wtedy wyszedł dla „zerówki”, pt. „Mam sześć lat”. Ale bynajmniej nie było to przedstawienie dla dzieci. Myśmy z tej książki powyciągali różne, dziwne rzeczy – opowiada.
Piotr Bogusław Jędrzejczak zajął się adaptacją tekstu i reżyserią, a wystąpili koledzy z wydziału aktorskiego. – Wtedy nam się wydawało, że złapaliśmy Pana Boga za nogi, bo to był Kraków, teatr STU – podkreśla.
Geny i teatr Dejmka
Studiował, kiedy wykładowcą i dziekanem krakowskiej uczelni był Jerzy Goliński, jak mówi o swoim profesorze Piotr Bogusław Jędrzejczak, „legendarny Golo”.
– Szkoła to jest zawsze bardzo fajny czas. Przechodziłem szkołę srogą, bo tam nie było przeproś, rzeczy były nazywane po imieniu. Ale jestem szczęśliwy, że tak było, dlatego że to była szkoła, która czegoś mnie nauczyła – wspomina.
Dlaczego związał się z teatrem? Żartuje, że być może to kwestia genów i sięga do rodzinnej historii rodem z XIX wieku, kiedy żyła jego ciotka Adolfina.
– Przekaz rodzinny jest taki, że to była aktorka, która była w teatrze objazdowym. Na przedstawienie przyszedł kleryk, który zakochał się w niej, i dla niej zrzucił sukienkę. Nazywał się Kryński. Pobrali się, i byli parą aktorską. Mieli córkę, która też miała na imię Adolfina. Ona wyszła za Wawrzeckiego, i z tych Wawrzeckich pochodzi aktor Paweł Wawrzecki – wyjaśnia.
Piotr Bogusław Jędrzejczak aktorem nigdy nie chciał być, choć przyznaje, że miewa czasami sny aktorskie, np. taki, że zaraz musi wyjść na scenę, ale nie pamięta tekstu. Mimo to, świat teatru zafascynował go.
– U mnie w domu chodziło się do teatru, do filharmonii. To były takie powinności inteligenckiego domu. Ale miałem szczęście, że kiedy byłem w liceum, to wówczas była druga dyrekcja Dejmka w teatrze w Łodzi. To był fantastyczny teatr, wysokiej jakości. Po prostu był to Teatr Narodowy na wygnaniu, bo wiadomo, że Kazimierz Dejmek został przegnany z Teatru Narodowego w Warszawie w 1968 roku i latach 70. XX wieku był w Łodzi, w Teatrze Nowym. Wówczas przyjeżdżali tam najwięksi, i to było coś, co mnie najprawdopodobniej uruchomiło – zauważa.
„Jak umiem i wiem, to pora na emeryturę”
Dotychczas wyreżyserował ponad 40 spektakli na różnych scenach. Kilka z nich w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, m.in. „Mały Książę”, „Kubuś i jego Pan”, czy „Jadzia wdowa”. W kilku teatrach był dyrektorem. Obecnie to stanowisko piastuje w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach.
– Nigdy nie dzielę teatru na dramatyczny, lalkowy, czy muzyczny, bo teatr jest jeden, tylko środki są różne, więc często i chętnie robiłem sobie skoki z dramatu do muzycznego i do lalek. Stąd się wziąłem w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś”, z własnego życzenia. Nie żałuję tego – zaznacza.
Piotr Bogusław Jędrzejczak przyznaje, że za każdym razem, kiedy podejmuje się nowego zadania, stara się zapomnieć o wszystkim, co umie robić.
– Wchodzę na scenę, jakbym niczego nie umiał. Taka postawa pozwala mieć świeży stosunek do tego, co się robi, ale też nie pozwala się samemu znudzić. Lubię wychodzić od tekstów, które dają kopa do szukania. Tak mnie uczono w szkole, i tego się trzymamy, że robię coś nie dlatego, że to umiem, wiem, bo jak umiem i wiem, to pora na emeryturę, tylko dlatego, że nie umiem i nie wiem. Dlatego szukam, chcę się dowiedzieć. Czyli znam kierunek, w którym podążam, ale nie wiem, jaki będzie efekt. I to jest najwspanialsze. To oczywiście jest ogromne ryzyko, bo można spaść z tego dużego konia, ale może się też okazać, jeśli się zaprosi fajnych ludzi do współpracy, że warto było zaryzykować – tłumaczy.
„W tym zawodzie chyba nie odchodzi się na emeryturę”
Do reżyserowania się nie ogranicza. Ma na swoim koncie ukończone studia na kierunku kulturoznawstwo-teatrologia i psychologia na Uniwersytecie Łódzkim. Pisze także książki. Jesienią ubiegłego roku ukazała się jego najnowsza publikacja, zatytułowana „Kocoboły”. Jest ojcem-założycielem kilku autorskich festiwali, m.in. „Wielki Ogień” im. Miry Kubasińskiej, SkArPa – Spotkania-Artyści-Płock – Transgraniczny Festiwal Sztuk im. Stefana Themersona, Festiwal Piosenki Literackiej im. Łucji Prus „W Żółtych Płomieniach Liści”, czy „Kalinowe Noce, Kalinowe Dni” im. Kaliny Jędrusik. Zaznacza jednak, że choć ma kilka zawodów, to utrzymuje się z pracy w teatrze, ze sztuki.
Patrząc na swoje 35-letnie doświadczenie, Piotr Bogusław Jędrzejczak nie kryje, że praca w teatrze nie jest tylko usłana różami. Nie brakuje trudnych momentów.
– Są chwile niebywałego szczęścia, kiedy człowiek myśli: „jestem genialny”, ale są też momenty, kiedy przychodzi myśl, że pora zmienić zawód, bo to co zrobiłem jest straszne. Generalnie tych drugich jest więcej. Ale uważam, że jeśli jakościowo, bo na pewno nie ilościowo, przeważają te chwile szczęścia, to chyba warto robić swoje – podkreśla.
Dlatego nie zamierza zmieniać profesji. Zapytany, jakie ma życzenia w związku z jubileuszem, odpowiedział:
– Wiadomo: show must go on. To znaczy wszystko idzie dalej. W tym zawodzie chyba nie odchodzi się na emeryturę, bo póki sił starcza, póty się pracuje – zadeklarował.
Pomysł na otwarcie nowej sceny
Natomiast wśród powinszowań, jakie otrzymał od swojego zespołu, usłyszał, by 36. rocznicę pracy artystycznej świętował już w nowej siedzibie Teatru Lalki i Aktora „Kubuś”. Dyrektor przyznał, że już wie, jakim spektaklem zainauguruje jej działalność. Na razie jednak nie zdradził tytułu. Zapowiedział tylko, że będzie to przedstawienie dla dorosłych.