Niewielki plac nieopodal zbiorowej mogiły powstańczej w Grochowiskach po raz kolejny zamienił się w pole krwawej bitwy. Widowiskowa inscenizacja walecznego boju powstańców styczniowych z Moskalami była punktem kulminacyjnym obchodów 160. rocznicy powstania styczniowego i bitwy pod Grochowiskami. Uroczystości patriotyczne na terenie leśnego przysiółka między Pińczowem, a Buskiem-Zdrojem zgromadziły setki uczestników.
W trakcie widowiska wykorzystano środki pirotechniczne, m.in. eksplodujące i palące się materiały i rozbłyski światła. Było też duże zadymienie. Całość ubarwiona była opowieścią o powstaniu styczniowym.
Reżyserujący bitwę Przemysław Bednarczyk, będący także autorem scenariusza do filmu „Rok 1863″ mówi, że w dzisiejszej inscenizacji wzięło udział ok. 100 rekonstruktorów m.in. z Dolnego Śląska, Wielkopolski, Podkarpacia, województwa mazowieckiego i świętokrzyskiego. Odtwarzali formacje piechoty, kawalerii oraz artylerii, zarówno polskiej jak i rosyjskiej. Ozdobą całego widowiska były formacje powstańcze, m.in. pododdziały strzelców, kosynierów i doborowy oddział Żuawów Śmierci z Buska-Zdroju.
– Dokładnie tak wyglądający, wyposażony i tak dowodzony jak miało to miejsce 160 lat temu tu pod Grochowiskami, kiedy Franciszek Maksymilian de Rochebrune, czyli francuz, oficer, twórca Żuawów Śmierci z tym właśnie oddziałem Żuawów przeprowadził rozstrzygający atak – mówi. Przechylił on szalę zwycięstwa na korzyść powstańców, rozgramiając liczny oddział regularnej rosyjskiej piechoty.
Robert Osiński, który od lat wciela się w rolę pułkownika mówi, że Żuawi charakteryzowali się niezwykłą walecznością i żelazną dyscypliną. Byli niezłomni i waleczni aż do końca.
– Żuawi to tak jak dzisiaj komandosi, czyli jednostki specjalne. Walczyli praktycznie do końca powstania. Oni wsławili się tutaj nieśmiertelną sławą w bitwie pod Grochowiskami. Formując grupę rekonstrukcyjną, zdecydowaliśmy się właśnie na odtworzenie tej elitarnej formacji. Początkowo było nas pięcioro. Pierwszy występ mieliśmy w 2002 roku. Obecnie mamy uzbrojenia i umundurowania na 25 osób – opowiadał.
Żuawów można było zidentyfikować również po charakterystycznych, jednolitych strojach. Były to czarne skórzane buty, szerokie spodnie typu „szarawary”, kamizelka z białym krzyżem i zewnętrzne okrycie, czyli „czamara” – kurtka bez kołnierza. Na pasie z lewej strony była ładownica, z prawej strony kapiszonownik. Kolejnym charakterystycznym elementem było nakrycie głowy. To turecki fez z polskimi elementami – baranek i polska kokarda z orłem.
W rolę powstańców styczniowych wcielili się rekonstruktorzy ze Stowarzyszenia 4. Pułku Piechoty Legionów w Kielcach. Jego członek Zbigniew Kowalski mówi, że typowy Polak, powstaniec styczniowy nie wyglądał jak żołnierz. Większość miała takie ubranie jakie mogła zabrać z domu, czyli strój, w jakim chodziło się na polowania, wygodny i ciepły.
– Przede wszystkim obowiązkowa tzw. rogatywka, rodzaj nakrycia głowy z kotylionem po lewej stronie. Kotylion czerwono-biały. Jednak na początku powstania, co wiele osób może zaskoczyć, kotylion był trójbarwny dlatego, że odnosił się do flagi Królestwa Polskiego, a ta była na bazie flagi rosyjskiej, a więc jeszcze kolor niebieski dochodził – wyjaśnia.
W inscenizacji wzięła także udział Grupa Rekonstrukcji Bellum. Jej dowódca Andrzej Rudziński mówi, że jej członkowie wcielili się w rolę 25. Smoleńskiego Pułku Piechoty, który na terenie województwa świętokrzyskiego walczył przeciwko oddziałom powstańczym w 1863 i 1864 roku. Ich umundurowanie to mundury wzoru 1855. To jeden z typów mundurów używany przez armię rosyjską w tamtych czasach.
– To ciemnozielona kurtka dwurzędowa, zapinana na guziczki. Do tego pasy, do których przymocowane są ładownice, na nich bagnety. Oczywiście na głowie najnowszy pomysł ówczesnej armii czyli kepi – bardzo popularne nakrycie głowy, począwszy od Ameryki Północnej, Południowej, aż po Rosję – opisuje.
Historycy mówią, że bitwa pod Grochowiskami była drugą co do wielkości bitwą powstania styczniowego. W sumie uczestniczyło w niej około 7 tys. żołnierzy. Ciężko określić liczbę Polaków, którzy tam zginęli. Historycy przyjmują, że poległo po 300 osób zarówno z jednej, jak i drugiej strony.