Im bliżej Wielkanocy, tym więcej osób przygotowuje na święta wędliny przygotowane w tradycyjny sposób. Ich podstawą obok marynaty jest wędzenie.
Swoją przygodę z dymem należy zacząć od peklowania, radzi Tomasz Zapała, nauczyciel przedmiotów zawodowych w Zespole Szkół Przemysłu Spożywczego w Kielcach i trener kulinarny.
– W tym celu przygotowujemy zalewę. Dla mięs trzeba przyjąć 5 dni leżakowania produktu z chłodzonej zalewie, którą na każdy kilogram produktu przygotowujemy w proporcjach 25 g soli rozpuszczonej w 1 litrze wody. Ryby peklujemy znacznie krócej, 2-3 godzinne leżakowanie w zalewie, za to w silniejszym stężeniu, bo 60-80 g soli rozpuszczonej w litrze wody, na każdy kilogram ryb. Coraz więcej ludzi, zamiast kupować gotowe rzeczy w sklepach, woli je samodzielnie zamarynować, wysuszyć i uwędzić. Pozwala to finalnie dopasować efekt do naszych oczekiwań — zauważa kucharz.
Jak dodaje, do procesu wędzenia w Polsce najchętniej używa się zrębków drewna z olchy, które pozwala osiągnąć wyższą temperaturę, daje złoty kolor i przyjemny smak, ale można go wzbogacić aromatycznie, dodając drewna z drzew owocowych jak śliwka, jabłoń czy grusza.
Patryk Zawierucha, właściciel Domowej Spiżarni, zauważa że coraz więcej osób decyduje się na samodzielne wędzenie przygotowując własną wędzarnię.
– W ten sposób uzyskujemy produkty zdrowsze i smaczniejsze. Możliwości jest mnóstwo, są wędzarnie w tańszych wersjach dla początkujących, są też automatyczne wędzarnie elektryczne, w których łatwiej przygotować wyroby i łatwiej osiągnąć powtarzalność efektów — dodaje.
Ekspert doradza, że po uwędzeniu szynki można pominąć proces parzenia, zastępując go podpiekaniem w ostatniej fazie pobytu w wędzarni, tak by mięso w rdzeniu osiągnęło min. 75 stopni Celsjusza.
Do świąt zostały jeszcze tylko trzy tygodnie, to dobry czas, by spróbować swoich sił.
Zgodnie z zaleceniem kucharza, polecamy rybę: wędzonego karpia w wydaniu z Łoniowa.