W Koprzywnicy od ponad 100 lat w Wielką Sobotę kultywowany jest zwyczaj bziukania. Późnym wieczorem odbywa się tu msza rezurekcyjna z procesją, podczas której strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej wydmuchują potężne słupy ognia, czyli bziuki. W ten sposób oświetlana jest droga kapłanowi niosącemu monstrancję. Jest to również wyraz radości ze zmartwychwstania.
Do bziukania trzeba się odpowiednio przygotować i wyszkolić, ponieważ jest to niebezpieczne zajęcie – powiedział Zbigniew Cebuchowski, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Koprzywnicy. Strażak w jednej ręce trzyma palącą się pochodnię, a w drugiej butelkę nafty. Nabiera łyk tego płynu do ust i wydmuchuje go na pochodnię. W tym momencie powstają słupy ognia, które w zależności od umiejętności strażaka mogą mieć nawet 2-3 metry wysokości.
Prezes Cebuchowski nie obawia się zaprzestania tej tradycji, ponieważ cały czas są chętni do bziukania, a niedawno powstała młodzieżowa drużyna pożarnicza, z której na pewno również w przyszłości znajdą się kontynuatorzy tej profesji.
Koprzywnickie bziuki w 2020 roku zostały wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kultury. Burmistrz Koprzywnicy Aleksandra Klubińska podkreśliła, że lokalna społeczność jest bardzo przywiązana do tej tradycji. Ponadto ludzie z innych regionów chcą ją poznawać i licznie przyjeżdżają do Koprzywnicy na procesję ze słupami ognia.
– To jest bardzo mocno wpisane w historię naszego miasta. Obecnie bziukanie to rodzinna tradycja, a strażacy i lokalna społeczność traktują to jako część lokalnej kultury – dodała.
Dokładnie nie wiadomo skąd wziął się ten zwyczaj, ale niektórzy wiążą go z czasami pogańskimi i kultem ognia. Kościół Matki Bożej Różańcowej, gdzie odbywa się ta procesja stoi na wzgórzu, mówi się, że oddawano w tym miejscu część bogowi ognia.
Jest też wersja łącząca bziukanie z okresem powstania styczniowego, kiedy to władze carskie zabroniły świętowania Zmartwychwstania Chrystusa. Strażacy nabierali nafty w usta i wydmuchiwali ją na płonące pochodnie, miało to być sposobem na ciche świętowanie. Powstające w ten sposób słupy ognia, okoliczni mieszkańcy nazwali „bziukami”.
Nazwa prawdopodobnie wywodzi się od odgłosu towarzyszącemu wydmuchiwaniu nafty na płonące pochodnie. Ta przygoda z naftą jest potem odczuwalna przez strażaków przez parę dni, ponieważ specyficzny zapach i smak nafty nie chce szybko zniknąć. Wiąże się to z pewnymi ograniczeniami, druhowie żartują, że randki i pocałunki wtedy odpadają.
Najstarsza wzmianka dotycząca bziukania pochodzi z ksiąg parafialnych z 1802 roku, kolejne z 1840 i 1860 roku.
W tym roku słupy ognia wydmuchiwać będzie czterech strażaków. Dokładnie nie wiadomo, skąd wziął się ten zwyczaj, ale niektórzy wiążą go z czasami pogańskimi i kultem ognia.
Uroczystości zawsze odbywają się w kościele Matki Bożej Różańcowej. Msza święta rozpoczyna się o godzinie 20.00, po czym wychodzi procesja rezurekcyjna wokół świątyni. Całe uroczystości trwają od 2 do 3 godzin.