Najstarszy gdański fortepian odnaleziono w Gdańsku kilka lat temu. To I.B Wiszniewski. Carthauserhof numer 1013. Jego historię opowiada Anna Rębas w reportażu „Fortepian Mistrza”.
Jacob Bernhard Wiszniewski, czyli żyjący w pierwszej połowie XIX wieku właściciel zakładu, w którym budowano fortepiany, nigdy nie myślał, że jeden z nich przetrwa i grał będzie na nim artysta prawie 200 lat później.
Wiszniewski był bydgoszczaninem. Dopiero potem przeniósł swój warsztat do Gdańska. Miał tytuł Fortepianomistrza Królewskiego.
Jacob Bernhardt Wiszniewski pracował w Gdańsku od 1825 roku i zaopatrywał w znakomite instrumenty dwór królewski oraz arystokratyczną klientelę państwa pruskiego. Jako fachowiec wybitnej klasy był też wzywany do naprawy słynnych organów oliwskich w pocysterskiej świątyni.
Jego wytwórnia należała do największych w Prusach i eksportowała instrumenty m.in. do Liverpoolu, Irlandii, Amsterdamu i obu Ameryk. Uczył się w Wiedniu i na terenie Cesarstwa Niemieckiego. Urodził się pod Bydgoszczą. W 1831 roku zamieszkał w domu przy ulicy Heilige Geist Gasse 126.
Mieszkał wcześniej przy ulicy Chlebnickiej, na Targu Drzewnym. Następnie przeniósł się na Świętego Ducha. Oczywiście wtedy ulica nosiła niemiecką nazwę – tłumaczy Leszek Molendowski z Muzeum Gdańska. Dziś, po zmianie numeracji, to kamienica naprzeciwko Restauracji Gdańskiej o numerze 25/27.
Stary instrument przetrwał prawie 200 lat. Informacje o firmie Jacoba Wiszniewskiego zachowały się w Archiwum Państwowym i w księgach parafialnych kościoła Najświętszej Marii Panny w Gdańsku oraz w prasie z tamtych lat – opowiada Leszek Molendowski.
Odnaleziono go przez przypadek na poddaszu kaszubskiej chaty na Pomorzu. Drugi podobny znajduje się w Wielkiej Sali Wety w Ratuszu Głównego Miasta. Właściciel fortepianu chce pozostać anonimowy. Nie chcą też o nim mówić i zdradzać więcej konserwatorzy oraz dyrekcja Muzeum Gdańska.
W 2019 roku fortepian został odrestaurowany przez Andrzeja Włodarczyka – opowiada konserwator Joanna Harasim Grym. Jest on uczniem Benjamina Vogla, guru w dziedzinie badań nad instrumentami historycznymi.
Andrzej Włodarczyk to absolwent elitarnej, jedynej takiej szkoły w Europie, czyli kaliskiego Technikum Budowy Fortepianów. Restauracja fortepianu odbyła się zatem na najwyższym poziomie.
– Fortepian odnaleźliśmy złożony w częściach. Był przemalowany na czarno. Filc z części całego instrumentarium zjedzony był przez mole – tłumaczy konserwator.
– Widać, że fortepian wędrował z rąk do rąk. Na szczęście zachowały się jego wszystkie części. Restauracja polegała na całościowej dokładnej pracy. Należało wymienić niektóre fragmenty, na nowo położyć politurę na oryginalną politurę mahoniową. Opiekowałam się tą pracą – wyjaśnia Joanna Harasim-Grym.
Pracowali przy nim fachowcy i specjaliści z firmy pana Włodarczyka. Odnowiony fortepian jest wykonany z wielu gatunków drewna, posiada ozdobną okładzinę z kości słoniowej. Wśród zaleceń jest też ważna częstotliwość i sposoby strojenia instrumentu.
Jeden z pierwszych recitali zagrał na nim artysta muzyk, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku im. Stanisława Moniuszki pan dr Maciej Gański.
– Nie wszystkie klawisze się odzywają, ale barwę ma piękną. Dlatego niektóre interpretacje muszą być dostosowane do możliwości instrumentu. Z racji wieku i mechanizmu nie mogę sobie pozwolić na głośniejsze nagranie pewnych dźwięków, ponieważ usłyszymy delikatny stuk, ale i tak barwa oraz dźwięk są przepiękne, brzmiące jak te klasyczne fortepiany z epoki. I muzyka Chopina brzmi na nim wyjątkowo – tłumaczy muzyk.
– Szerokość klawiszy jest mniejsza niż we współczesnych fortepianach. Ręka na klawiszach musi operować w szczególny sposób. Mam trochę inny rozstaw piątego i pierwszego palca. Muszę uważać, by nie zahaczać innych klawiszy. Nie jest to instrument najwyższej klasy, jak np. Yamaha czy Steinway albo Pleyel Piano, lecz i tak to porządny fortepian pochodzący z manufaktury XIX-wiecznej, która stała na porządnym poziomie – wyjaśnia.
REWITALIZACJA W CZASIE PANDEMII
– Ważny jest tu sposób wydobywania dźwięków. To instrument, który powstał w czasie, gdy Fryderyk Chopin komponował swoje dzieła – precyzuje Gański.
– Decyzja o przywróceniu życia fortepianowi zapadła natychmiast, jak tylko rozpoznaliśmy, z czym mamy do czynienia. Gdy zobaczyliśmy napis Carthauserhof numer 1013, to wiedzieliśmy z czym mamy do czynienia. Rewitalizowaliśmy go w czasie pandemii. Było warto. Pierwszy koncert wykonał na nim Sławomir Jaskułke podczas jubileuszu 50-lecia powstania Muzeum Gdańska – mówi rzecznik Muzeum Gdańska Andrzej Gierszewski.
CHOPIN W WYJĄTKOWYM BRZMIENIU
– Każdy muzyk może grać na tym instrumencie. Nie chcemy, by fortepian stał za gablotą jako eksponat. Pragniemy, by służył muzykom i publiczności. Jak każdy stary instrument wymaga częstego strojenia. Muzea są po to, by o zabytki dbać i je prezentować. Tak jest też rola naszego muzeum. Ten instrument został wykonany w czasach, gdy kompozytorzy komponowali swoje utwory na tego typu instrumenty. Jeśli tylko chcecie państwo posłuchać Chopina i przenieść się w czasie, to warto posłuchać jego dzieł na tym instrumencie – dodaje Andrzej Gierszewski.