W rozegranym w Kaliszu finałowym meczu ORLEN Pucharu Polski piłkarze ręczni Barlinka Industrii Kielce ulegli Orlenowi Wiśle Płock 25:30 (11:13). Płocczanie tym samym obronili trofeum wywalczone przed rokiem w Tarnowie. Jest to ich dwunaste zwycięstwo w tych rozgrywkach.
Na domiar złego kielczanie, których za dwa tygodnie czeka rywalizacja w Final Four Ligi Mistrzów, stracili dwóch kontuzjowanych zawodników: Artioma Karalioka i Michała Olejniczaka.
Krzysztof Lijewski, który wobec absencji na ławce trenerskiej Talanta Dujszebajewa prowadził w tym meczu kielecki zespół, mimo porażki chwalił drużynę.
– Wraz z Talantem byliśmy zgodni, że chłopcy walczyli jak lwy i zostawili bardzo dużo serca na boisku. Ten mecz wyglądał zupełnie inaczej, niż rok temu w Tarnowie. Widzieliśmy inną drużynę. Wisła wygrała, bo rzuciła więcej goli od nas – powiedział po spotkaniu.
– Trudno tak na gorąco powiedzieć, co się stało. Przegraliśmy pięcioma bramkami, różnica w piłkach odbitych przez bramkarzy wyniosła pięć więc może to. Do tego parę niepotrzebnych błędów. W pierwszej połowie prowadziliśmy różnicą trzech bramek i wtedy popełniliśmy błąd, dając się dogonić drużynie Wisły, bo nasza gra funkcjonowała wtedy dobrze, ale kilka nieco pochopnych decyzji w ataku spowodowało, że Wisła nas doszła, a jeszcze przed przerwą przeskoczyła. W drugiej połowie cały czas odskakiwała nam na dwie bramki, a w końcówce odjechała na pięć bramek. Na pewno negatywny wpływ na to, co prezentowaliśmy na boisku miały kontuzje „Arcziego” i Michała, bo są oni naszymi bardzo ważnymi elementami w obronie, bez nich nie było łatwo bronić – podsumował skrzydłowy kieleckiego zespołu, Arkadiusz Moryto.
– Ostatnie mecze między naszymi zespołami są bardzo ciekawe. Cieszę się, że te czasy, kiedy byliśmy w poważnych tarapatach już minęły i „bijemy się” z tak fantastyczną drużyną jak Kielce jak równy z równym. Standardowo kluczem do zwycięstwa jest obrona. Dziś intensywność chłopaków w defensywie była niesamowita. Daliśmy z siebie wszystko. Cieszy fantastyczna atmosfera podczas tego meczu. Kibice obydwu zespołów zadbali o to, żeby było bardzo głośno – powiedział skrzydłowy płockiego zespołu Michał Daszek.
Oba zespoły przystąpiły do meczu finałowego dwa tygodnie po tym, jak spotkały się w ostatnim meczu superligi. Kielczanie wygrali 27:24 i obronili tytuł mistrza Polski. Mecz miał niezwykle dramatyczny przebieg, a jeszcze więcej emocji, już pozasportowych, było po końcowym gwizdku – płocczanie nie mogli zgodzić się z decyzjami arbitrów, wysyłali oświadczenia, kielczanie odpowiadali tym samym, zarzucając rywalom, że deprecjonują ich sukces. Dolewanie oliwy do ognia tylko rozgrzewało atmosferę przed kolejną „świętą wojną”
Kielczanie przystąpili do meczu bez swojego trenera Tałanta Dujszebajewa. To konsekwencja czerwonej kartki, jaką ujrzał szkoleniowiec mistrza kraju w trakcie półfinałowego pojedynku Pucharu Polski z płocczanami w… 2021 roku. Po tym spotkaniu na Dujszebajewa została nałożona kara sześciu meczów dyskwalifikacji, ale tylko w tych rozgrywkach. Były selekcjoner reprezentacji Polski z trybun oglądał finałowe starcie, a zastąpił go asystent Krzysztof Lijewski.
Mecz lepiej zaczęli kielczanie, którzy postawili twardą obronę. Rywale mieli spore kłopoty z wypracowaniem sobie pozycji rzutowej, pierwszego gola zdobyli po upływie sześciu minut. Zawodnicy Barlinek Industrii lepiej radzili sobie w ataku, a po bramce z rzutu karnego Arkadiusza Moryty wygrywali 8:5.
Przy stanie 9:7 dla mistrza Polski awarii uległ zegar i nastąpiła blisko 10-minutowa przerwa, która najwyraźniej wybiła z rytmu zespół z Kielc. Płocczanie odzyskali skuteczni]ość, Dmitrij Żytnikow z Siergiejem Kosorotowem dali swojej drużynie prowadzenie 11:10. W ostatnich sekundach pierwszej połowy drugi z Rosjan trafił z rzutu wolnego, a w tej akcji poważnie ucierpiał Arciom Karalek, który został zniesiony z parkietu z pomocą swoich kolegów.
To nie był jednak koniec kłopotów kielczan. Los Karalka podzielił Michał Olejniczak, który także doznał poważnie wyglądającego urazu. Kilka minut później po raz trzeci karę dwóch minut i w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Miguel Sanchez-Migallon.
Tymczasem na boisku trwała zacięta walka cios za cios. Przewaga płocczan oscylowała wokół jednej-dwóch bramek. Sporo było efektownych akcji z obu stron, ale sprawa wyniku pozostawała otwarta do ostatnich minut.
Na trzy minuty przed końcem Tin Lucin wykorzystał rzut karny i Wisła prowadziła 28:25. Igor Karacic popełnił faul w ataku, a potem Chorwat znów nie pomylił się z siedmiu metrów i podopieczni trenera Xaviera Sabate mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
MVP finału został Kosorotow, dla którego był to ostatni mecz w barwach Wisły. Od nowego sezonu będzie bronił barw Telekomu Veszprem.
Kielczan czeka jeszcze udział w turnieju finałowym Ligi Mistrzów, który odbędzie się za dwa tygodnie w Kolonii.
Barlinek Industria Kielce – Orlen Wisła Płock 25:30 (11:13)
Barlinek Industria: Kornecki, Wolff, Błażejewski – Nahi 4, Sanchez-Migallon, Sićko 2, Gębala, Karacić 5, Olejniczak, D. Dujszebajew, A. Dujszebajew 2 (1), Kounkoud, Moryto 7 (4), Karaliok 1, Tournat 4.
Orlen Wisła: Jastrzębski, Biosca – Mihić 3, Krajewski 1, Kosorotow 8 (1), Lucin 3 (3), Mindeghia, Żytnikow 6, Piroch 2, Daszek 3, Serdio 2, Susnja 1, Dawydzik 1.
Karne: Barlinek Industria Kielce: 5/5. Orlen Wisła: 4/5
Kary: Barlinek Industria Kielce: 18 minut, Orlen Wisła: 10 minut
Sędziowali: Sebastian Pelc i Jakub Pretzlaf (Rzeszów).
Widzów: 3000.