Młode osoby coraz częściej decydują się na jazdę na gapę – informuje Krajowy Rejestr Długów. Jeszcze 5 lat temu niezapłacone mandaty miało ponad 7 tys. osób w wieku do 25 lat. Obecnie ich liczba wzrosła 6-krotnie. Około 48 tys. osób ma nieuregulowane rachunki za przejazd.
– To jest duży problem – mówi kontroler biletów w Zarządzie Transportu Miejskiego w Lublinie Katarzyna Sidor. – Młodzież w ogóle prowadzi pewien typ gry. Jeżdżenie na bilecie jest traktowane jako sport – przekazują sobie w mediach społecznościowych informacje komu się udało, komu nie. Nie wiem, może to jest kwestia wieku, ale tak się dzieje. To taka rywalizacja między kontrolerami a młodzieżą. Mniej więcej zaczyna się to ok. 15-16 roku życia, kiedy kończą szkołę podstawową i muszą kasować bilety ulgowe. I trwa czasami do 30. roku życia.
– Problem braku płatności jeżeli chodzi o bilety MPK nie tyczy się wyłącznie młodzieży – mówi Michał Starzyński z kancelarii detektywistyczno-windykacyjnej z Lublina. – Jest społeczne przyzwolenie, że można jechać bez biletu niezależnie od wieku. Nieważne, czy mamy lat 15 czy 60. Jednakże, biorąc pod uwagę ostatnie tendencje, o czym świadczy informacja z Krajowego Rejestru Długów, że na stan z zeszłego roku bodajże ponad 2,5 tys. niepełnoletnich osób wpisanych do rejestru za to, że uporczywie jeżdżą bez płatności za bilet, to jest to problem. Ta tendencja z roku na rok jest większa. Jest społeczne przyzwolenie i brak jakiegokolwiek poczucia, że za bilety MPK trzeba zapłacić.
– Zawsze jeżdżę bez biletu, a mieszkam w Lublinie od małego. Jak mi babcia kupiła miesięczny, jak nie kupiła to jeździłem na gapę. Uważam, że jak się nie boisz, to można jeździć. Ani razu mnie nie złapali – mówi jeden z mieszkańców Lublina.
Czy po otrzymaniu mandatu wdać u nich jakiś żal? – Absolutnie. Najczęściej kończy się to ożywioną dyskusją lub awanturą – mówi Katarzyna Sidor. – Nie są skłonni przyznać się do tego, że im się nie udało. Młodzi ludzie najczęściej prowadzą bardzo ożywioną dyskusję. Często piszą też skargi lub reklamacje.
– Mamy też rekordzistów – mówi Monika Fisz z Zarządu Transportu Miejskiego w Lublinie. – Jest dwóch panów w wieku 29 i 52 lat. Młodszy ma 286 wezwań do zapłaty, a jego zadłużenie to 79 tys. zł, natomiast starszy ma 305 tzw. potocznie mandatów, a jego zadłużenie wynosi 82,5 tys. zł.
– Odwołajmy się do myślenia młodego człowieka – z jego punktu widzenia, ja nie muszę za nic płacić, wszystko mi się należy – mówi Michał Starzyński. – W ekonomii jest takie fajne pojęcie „efekt gapowicza”, polegające na tym, że ktoś ma świadomość tego, że nie musi ponosić własnych kosztów, ponieważ inna osoba za nią zapłaci. Jeżeli chodzi o konkretnie przejazd autobusem: wsiadając do autobusu nie płacę za bilet, ale mam świadomość tego, że ten autobus tak czy siak będzie, bo inne osoby za mnie zapłacą. Nie ma czegoś takiego jak ostracyzm, pokazywanie palcami, że ta konkretnie osoba nie zapłaciła, tylko jest to społecznie akceptowalne. Efekty tego widzimy.
– Czasami zapominam kupić biletu, jak są to tylko dwa przystanki. Ale już tak nie robię – dostałem dwa, trzy mandaty i staram się tak nie robić – mówi jeden z użytkowników komunikacji miejskiej. – Wolę uczciwie. To się przekłada później na inne dziedziny życia. Bo jeżeli w małych rzeczach człowiek potrafi być uczciwy, to w większych też. Czułabym, że kogoś oszukuję. Szanujmy się – dodają inni.
W Lublinie w pierwszym półroczu 2023 roku zostało wystawionych ponad 13 tys. wezwań za brak ważnego biletu w trakcie przejazdu. Kwota zadłużenia z tego tytułu wynosi blisko 2,7 mln zł.