Żona była jego królową i muzą, a o dzieci dbał, aby im niczego nie brakowało. Dziś poznamy Jana Matejkę jako męża i ojca.
– Życie osobiste Jana Matejki nie było usłane różami – zauważa Marta Kłak-Ambrożkiewicz, kustosz i kierownik Muzeum Dom Jana Matejki, oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie.
Poślubia młodszą od siebie Teodorę Giebułtowską, która jest córką zaprzyjaźnionej z Matejkami rodziny. Franciszek Matejko uczył ją muzyki.
Życie u boku królowej
– Teodora była muzą od najwcześniejszych lat, była królową jego obrazów, ulubioną modelką, bo Teodora to Barbara Radziwiłłówna we wszystkich odsłonach, no i Teodora to Bona – wskazuje kustosz. – Ta kreacja zaczyna się niewątpliwie od małżeństwa, bo Matejo tworzy scenografię obrzędu ślubnego. Projektuje suknię ślubną dla żony i swój strój ślubny. Ta cała oprawa, w której uczestniczą goście, też jest ważna. Projektuje spinki ślubne z monogramami Teodora i Jan, którymi mają wpięte bukieciki ślubne Biedermaier zarówno oni, jak i świadkowie. Dzisiaj te spinki można zobaczyć na naszej ekspozycji – dodaje.
Ta scenografia, ta oprawa będzie się potem rozwijała przez wiele lat w obrazach.
– Ale królowa mocno się zdenerwuje, kiedy wróci z kuracji u wód i zobaczy, że zachodzi obawa, że została zdetronizowana – zauważa Marta Kłak-Ambrożkiewicz. – Oczywiście tak nie było A co się stało? Otóż przez pewien czas w domu na Floriańskiej mieszkała owdowiała siostra Teodory, Joanna Serafińska z trójką dzieci: studentem Antonim i dorastającymi córkami: Stanisławą i Heleną. Pewnego dnia wuj Jan poprosił szwagierkę, aby 18-letnia Stasia Serafińska pozowała do imagicyjnego portretu „Kasztelanki”. Kiedy Teodora wróciła i zobaczyła ów portret, wpadła w szał. Kazała mężowi go zniszczyć. Źródła mówią, że go nie zniszczył, tylko gdzieś ukrył, za to pani Teodora, mocno zdenerwowana, zniszczyła swój portret w sukni ślubnej. Ten, który dziś oglądamy w Muzeum Narodowym w Warszawie, jest portretem odtworzonym przez artystę na podstawie fotografii.
Natomiast na wystawie w Domu Jana Matejki można oglądać kopię „Kasztelanki”. Ostatnia informacja o oryginale pochodzi z 1939 roku, sprzed wybuchu II wojny światowej.
Inspirująca ucieczka od remontu
Pierwsze lata wspólnego życia Teodory i Jana dobrze się układają. Przychodzą na świat dzieci. Para przez pewien czas zamieszkuje przy ulicy Krupniczej w Krakowie, w kamienicy, która dziś już nie istnieje.
– W 1872 roku mają już czwórkę dzieci, warunki na Krupniczej są bardzo złe, mała pracownia, małe mieszkanie, więc decydują się nabyć jakąś posesję w Krakowie. Jan Matejko jest wówczas już znany, ma spore środki finansowe. Różne transakcje nie dochodzą do skutku i wreszcie państwo Matejkowie podejmują decyzję, że wykupią dom rodzinny Matejków. Artysta spłaca liczne rodzeństwo – opowiada kustosz.
W nabytej nieruchomości zaczyna się remont, który, jak mówi Marta Kłak-Ambrożkiewicz, był trudnym czasem dla malarza.
– Problemy z budowniczymi były podobne jak dzisiaj, więc artysta udręczony tym remontem, na trzy miesiące opuszcza Kraków. Przyjmuje zaproszenie swojego kuzyna, Henryka Gropplera i wspólnie z małżonką wyjeżdża do Stambułu. Dzieci zostają powierzone opiece rodziny Teodory – wyjaśnia.
Dom na wybrzeżu Stambułu, w Bebeku, do którego udaje się Jan Matejko, jest miejscem szczególnym. Henryk Groppler musiał opuścić Kraków z powodów patriotycznych. Był też prężnie działającym przedsiębiorcą.
– To było miejsce, które odwiedzali polscy emigranci, przybywający do Turcji. Miejsce spotkań dyplomatów europejskich, budujących spiski przede wszystkim przeciwko Rosji. Zresztą ten dom był nazywany ambasadą Rzeczpospolitej pod zaborami w Turcji w XIX wieku. Gościli tu m.in. Henryk Sienkiewicz czy Adam Mickiewicz. Matejko otrzymuje parowczyk i tłumacza. Każdego dnia o świecie opływa Stambuł, powstają zupełnie inne szkice rysunkowe marynistyczne, tętniącej życiem stolicy stambulskiej, architektury osmańskiej oraz obrazy: dwie sceny „Utopionej w Bosforze”, czyli odnoszące się do obyczajowości osmańskiej i jedyny olejny pejzaż, jaki artysta popełnił, czyli „Widok Bebeku od Konstantynopolem” – wymienia kustosz.
Trudny czas
Trzy miesiące wakacji, trzy miesiące podróży po Turcji, zupełnie innych spotkań, zupełnie innej przyrody, o czym artysta pisze w listach, ale też trzy miesiące nabytków kolekcjonerskich – to m.in. broń perska, rzemiosło artystyczne, biżuteria, tkaniny. Wiele z nich pełni swoją funkcję użytkową, dekoracyjną do dziś, jak np. meble inkrustowane masą perłową, perskie dywany, makaty.
– Bogate życie, wspaniałe, wiele podroży, ale też na tym życiu kładzie się cień choroby – mówi kurator. – W domu przy ulicy Floriańskiej przychodzi na świat najmłodsze dziecko Matejków, Renia. Ma najprawdopodobniej jakąś wadę genetyczną i umiera w trzecim tygodniu życia. Oboje państwo Matejkowie bardzo ciężko to przeżywają. Po śmierci Reni zaczyna się coraz trudniejszy okres w życiu tego domu, ponieważ do głosu dochodzą coraz częstsze emocjonalne choroby małżonki malarza. W pewnym momencie, z powodu sytuacji zagrażających nie tylko jej życiu, musi dom opuścić na jakiś czas. Wyjeżdża na leczenie.
Od tego czasu, od 1882 roku, dom Matejków już nie jest miejscem spotkań towarzyskich.
– Przed samym artystą stają też zupełnie inne zadania: nastoletni synowie, córki. Panny wymagają wprowadzenia na salony – zauważa. – Ten 1882 rok, ojciec, jako artysta, rekompensuje w sposób niezwykły. Najstarszy syn artysty – Tadeusz odbywa z nim podróż po Europie. Natomiast pozostała trójka młodszych dzieci – córki Helena i Beata oraz najmłodszy syn Jerzy, zwany przez ojca pieszczotliwe Izio, przebywają w dworku w Krzesławicach. Kiedy tata wraca, to cała trójka otrzymuje portrety.
Kochający ojciec
Marta Kłak-Ambrożkiewicz pokazuje, jakim ojcem był Jan.
– Dzieci artysty mają swoje portrety, mają kucyka, osiołka, madame Charlotte, która zostaje specjalnie sprowadzona z Paryża, żeby je uczyć francuskiego. A kiedy panny Matejkówny dorastają, to jeden z dziennikarzy napisze, że „każdy z nas chciał zatańczyć z najpiękniejszymi pannami w sukniach, które zaprojektował dla nich ich ojciec”. Zaczynają się bale, więc ojciec na nich bywa z córkami. Jeden z uczniów Matejki wspomni: „Widzieliśmy Mistrza, jak zaczynał przysypiać na balu o czwartej nad ranem, a o dziewiątej już z Floriańskiej szedł do Szkoły Sztuk Pięknych”. Więc ojcostwo, i to bardzo trudne, bo to dopiero XIX wiek, inna obyczajowość, choroba matki, a jednak jakaś próba nieustannej rekompensaty dzieciom tych wszystkich sytuacji. Jak spojrzymy na to ojcostwo Jana z perspektywy dzisiejszych czasów, to wydaje nam się bardzo bliski – podkreśla.