Co łączy Jana Matejkę z Hugonem Kołłątajem i Wandą, która nie chciała Niemca? Miejsce. Wprawdzie dom Jana Matejki mieścił się przy ulicy Floriańskiej 41 w Krakowie, ale w 1876 roku malarz kupił dworek w podkrakowskich Krzesławicach. Dziś to już część miasta. Artysta miał tam swoje atelier, a dzieci spędzały czas od wiosny do jesieni.
– Ten dworek ma bardzo burzliwą historię – mówi Zbigniew Kazimierz Witek, prezes Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie, które obecnie jest właścicielem zabytku. – W XV wieku dobra krzesławickie należały do klasztoru bożogrobców w Miechowie, a potem do klasztoru cystersów w Mogile. Następnie, pod koniec XVIII wieku dobra krzesławickie dzierżawił Hugo Kołłątaj (1750-1812). Mieszkał w dworku razem ze swoją matką. Upodobał sobie to miejsce i uważał za swe strony rodzinne.
Po upadku powstania kościuszkowskiego Austriacy uwięzili Kołłątaja. Skazany na 8 lat więzienia, spędził je w Czechach, w mieście Ołomuniec.
– Ale w Krzesławicach Hugo Kołłątaj zostawił matkę. Mieszkała w domku, którego fundamenty odkryliśmy teraz, przy renowacji obiektu. Kołłątaj cały czas miał nadzieję, że tu wróci, ale Austriacy na to nie pozwolili. Na dodatek matka została stąd wyrzucona, a sam dworek przekazany niejakiemu Głębockiemu – zdrajcy, zwolennikowi Targowicy. Potem nieruchomość przechodziła z rąk do rąk, aż wreszcie kupił ją Jan Matejko – mówi prezes TPSP.
Pan na włościach
Pieniądze na zakup dworku pochodziły ze sprzedaży jednego obrazu – „Batory pod Pskowem”. Kupił go hrabia Benedykt Tyszkiewicz. Nowy właściciel wprowadził kilka zmian.
– Dobudował istniejącą do dziś pracownię, ozdobił go werandą. Ta, którą widzimy, jest oryginalna, według jego projektu. Co prawda znajdowała się z drugiej strony domu, ale jest to element zachowany – podkreśla Zbigniew Kazimierz Witek.
Prezes Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie mówi, że Jan Matejko chętnie przebywał w Krzesławicach.
– Namalował tu kilka ważnych obrazów, np. „Kościuszko pod Racławicami”, czy wreszcie „Rzeczpospolitą babińską”, w którego tle jest widok na tutejszy park. Dzięki tej pracy, wiemy jak to miejsce wyglądało kiedyś i m.in. w oparciu i nią próbowaliśmy ten park zrekonstruować – wyjaśnia.
Dziś dojazd do Krzeszowic zajmuje kilkanaście minut. Jan Matejko potrzebował o wiele więcej czasu żeby tu dotrzeć bryczką, ale mimo to zdecydował się na zakup dworku.
– Różne są opowieści na temat jego rodziny, niemniej jedna z nich mówi, że musiał odpocząć od własnej żony, która w przypływie emocji pocięła mu nawet kilka obrazów. Być może to też, ale na pewno nie był to jedyny powód. Poza tym, jako dyrektor Szkoły Sztuk Pięknych mógł tutaj organizować plenery dla swoich studentów, „majówki”. Poza tym proszę pamiętać, że tutaj był staw. Były też pola uprawne, z których dodatkowo miał jakiś zysk – zaznacza.
Ale Krzeszowice miały jeszcze jedną zaletę.
– Niedaleko stąd, w dzisiejszych Bieńczycach, był majątek brata Jana Matejki, Zygmunta. Stąd przypuszczenie, że malarz kupił ten dworek po informacjach od swego brata – dodaje prezes.
Dusza społecznika
Jan Matejko mocno zaznaczył swoją obecność w Krzesławicach. Za własne pieniądze wybudował parterową szkołę podstawową dla tutejszych dzieci, które musiały chodzić kilka kilometrów do najbliższej placówki w Mogile. Budynek ten do dziś istnieje. Obecnie działa w nim świetlica.
– Także był to wielki człowiek, wielki malarz, wielki patriota, choć jego korzenie są czeskie – zauważa Zbigniew Kazimierz Witek.
Matejko interesował się okolicami Krzesławic oraz pobliskim kopcem, który według legendy ma być mogiłą Wandy, córki króla Kraka. Królewna nie chciała wyjść za niemieckiego księcia, więc rzuciła się w fale Wisły i utonęła. Na szczycie kopca stoi pomnik przedstawiający orła na cokole. Cokół zdobi płaskorzeźba z wyobrażeniem miecza i kądzieli. Pomnik wykonano wg projektu Jana Matejki w roku 1890. Z kopca pochodzi płyta z brązu, która dziś stoi w dworku.
W samym dworku można spotkać wiele przedmiotów, z których korzystał sam Jan Matejko, jak np. drewnianą tekę na prace czy oryginalną sztalugę, prawdopodobnie wykonaną według jego pomysłu. Są także szkice jego autorstwa do obrazów oraz do polichromii w Kościele Mariackim.
W jednym z pokoi stoi maszyna do szycia.
– Matejko potrafił też szyć – informuje Zbigniew Kazimierz Witek. – Był krawcem-amatorem, ale robił to bardzo dobrze. Szył kostiumy dla swoich modeli.
Oko w oko z królami
Natomiast w dawnej sypialni Teodory została urządzona sala dydaktyczna, w której dzieci i młodzież poznają „Poczet królów polskich”.
– Został namalowany przez uczniów Matejki – Leonarda Stroynowskiego i Zygmunta Papieskiego, ale oni „pokolorowali” szkice, które wykonał Matejko. Zresztą on z wielką pieczołowitością tworzył wizerunki władców Polski. Wiedzę o ich wyglądzie zdobywał m.in. uczestnicząc w ekshumacji królów, mierzył ich czaszki – wyjaśnia prezes Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie. Zwraca uwagę, że „Poczet” to najważniejsze prace prezentowane w dworku. – To jest sztandar tego dworku, bo po pierwsze są to prace wymyślone przez Matejkę i dokończone przez jego uczniów, a po drugie one się wbiły w umysły ludzkie, bo dziś postaci królów poznajemy właśnie przez te matejkowskie wizerunki.
Do wizerunku królów nie należy się jednak zbytni przyzwyczajać. Nie brakuje anegdot, jak powstawały obrazy władców. Jan Matejko potrafi nawet śledzić osoby na ulicy, które miały interesującą twarz, i zapraszać je do swojej pracowni.
Mówiąc o dworku w Krzesławicach nie można zapominać, że tu także czas spędzały dzieci Jana Matejki. Jeden z przekazów głosi, że to właśnie z myślą o nich malarz zaczął myśleć o domu poza miastem. Na oficjalnej stronie internetowej dworku czytamy, że dzieci artysty, a miał ich czworo – najstarszy Tadeusz miał w 1786 roku jedenaście lat, a najmłodszy Jerzy zaledwie trzy lata, ku zmartwieniu rodziny ciągle chorowały na wszystkie możliwe choroby wieku dziecięcego. Opiekujący się małymi Matejkami lekarz Maciej Jakubowski, pierwszy profesor pediatrii na Uniwersytecie Jagiellońskim i zarazem kierownik pierwszej kliniki chorób dziecięcych im. św. Ludwika twierdził, że w Krakowie jest zły klimat i dzieci trzeba jak najczęściej wysyłać na wieś, na zdrowe powietrze. W tej sytuacji Matejko zaczął szukać jakiegoś dworku oddalonego o 10–15 km od Krakowa, nie dalej, by można było dojechać bryczką z końmi. Wybór padł na Krzesławice.
Dzieci miały tu nie tylko wiele miejsca do zabawy na powietrzu, ale także własnego osiołka, którego dla swoich pociech kupił tata.
O obecności dzieci w Krzesławicach przypominają charakterystyczne krzesła w jadalni.
– Krzesła na oparciach mają główki, więc dzieci, które tutaj biesiadowały, siadały na krzesłach z właściwą główką. Proszę spojrzeć, każde krzesło ma inną główeczkę – wskazuje Zbigniew Kazimierz Witek.
Dworek w nowych rękach
Po śmierci artysty, zgodnie z testamentem, dworek odziedziczył najstarszy syn artysty Tadeusz, ale szybko sprzedał posiadłość rządcy Teodorowi Cybulskiemu. Odtąd pan Cybulski z żoną Emilią mieszkał tu i prowadził małe gospodarstwo rolne.
Podczas II wojny światowej w dworku stacjonowały przez rok niemieckie wojska okupacyjne – zdewastowały park wycinając wiele starych drzew, sadzonych jeszcze przez Kołłątaja. Po zakończeniu wojny, w 1945 roku ostatnią właścicielką dworku była córka Cybulskich, Maria, po mężu Burzyńska, starsza osoba. Panował wtedy w Polsce ustrój komunistyczny, własność prywatna była tępiona.
W tej sytuacji Maria Burzyńska podarowała w sądzie zrujnowany dworek wraz z gruntem, ogrodem i parkiem (łącznie cztery hektary) Towarzystwu Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie, z zastrzeżeniem, że zawsze w dworku ma być muzeum pamiątek po Kołłątaju i Janie Matejce, a budynek ma zachować historyczny charakter.
W 1960 roku Towarzystwo rozpoczęło kapitalny remont dworku, który trwał kilka lat. Członkowie Towarzystwa i liczni krakowianie przekazywali w darze pamiątki i meble do przyszłego muzeum. Dworek uroczyście otwarto po remoncie w styczniu 1966 roku.