W Nowej Słupi rozpoczęły się dymarki. Impreza nawiązuje do hutniczych tradycji regionu oraz historii sprzed dwóch tysięcy lat, gdzie ścierał się świat imperium rzymskiego i barbarzyńców.
Najważniejszą atrakcją 55 edycji wydarzenia jest wytop żelaza i rozbicie dymarki, czyli pieca hutniczego. Wojciech Spelak i Dariusz Wójcik, pracownicy Muzeum Starożytnego Hutnictwa w Nowej Słupi przyznają, że metody sprzed 2 tys. lat były pracochłonne, ale bardzo skuteczne.
– Robiono to w bardzo prymitywnych piecach i pomimo ograniczonego działania, to ich funkcjonowanie było zbliżone do tych współczesnych – mówi Wojciech Spelak.
– Do działania pieca dymarkowego istotne jest, by uzyskać temperaturę w granicach tysiąca stopni i długi czas ją utrzymać – dodaje drugi pracownik muzeum.
Na pikniku można było także dowiedzieć się, jak wyglądało życie naszych przodków.
Piotr ze Skarżyska, historyk, który rozpalał na dymarkach starożytną wędzarnię, przedstawił procesy, których celem była konserwacja jedzenia.
– Staramy się rekonstruować, jak przyrządzano i konserwowano jedzenie w tamtych czasach. Mówimy tu o wędzeniu i suszeniu mięs czy serów. Mamy też namiastkę rolnictwa. Odwiedzający znajdą u nas np. pszenicę płaskurkę – mówi rekonstruktor.
Do Nowej Słupi w tym roku trafili również rekonstruktorzy Rzymian z Czech. A o tym jak ciężko być legionistą opowiedział nam Luciusz Petronivs Mercator, rekonstruktor Kohorty 8, Legionu 10.
– Być legionistą to kwestia honoru. To zaszczyt służyć senatowi i obywatelom Rzymu. Każdy żołnierz miał na sobie około 35 kilogramów całego wyposażenia, z którym maszerował – zaznacza rekonstruktor z Legionu.
Dziś, o godzinie 20.00 na scenie w Nowej Słupi zawita zespół Czerwone Gitary.