Jan Matejko mówił, że nie lubi wyjeżdżać z Krakowa, ale często opuszczał to miasto, kochał teatr, choć teatr poróżnił go z władzami Krakowa. Dziś opowieść o tym, jak również dlaczego Mistrz nie został Honorowym Obywatelem Krakowa oraz o dziele życia artysty.
– Kraków to ukochane miasto Matejki – mówi Marta Kłak-Ambrożkiewicz, kustosz i kierownik Muzeum Dom Jana Matejki – oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie.
– I choć zwykł mawiać, że nie lubi opuszczać tego miasta, to ja do dziś nie jestem w stanie się doliczyć jego rozliczanych podróży po Europie i po świecie – śmieje się.
Nie dla teatru!
To, co działo się w jego rodzinnym mieście, dla Jana Matejki zawsze znajdowało w centrum zainteresowania.
– Oczywiście jako absolwent Szkoły Sztuk Pięknych, nosząc w sobie tę umiejętność dokumentacyjną, której uczyli Wojciech Korneli Stattler czy Władysław Łuszczkiewicz, Matejko przywiązywał ogromną wagę do przeszłości nie tylko na swoich obrazach, ale do przeszłości nas otaczającej. Bo przecież tak, jak współcześnie wprowadza się nową architekturę, tak w połowie XIX wieku próbowano to robić, i zastępować ówcześnie istniejące zabytki, albo zabytki wymagające renowacji, współczesnością. Matejo zwykle się temu przeciwstawiał. Dochodziło do dużych konfliktów, kiedy trwały prace konserwatorskie w katedrze wawelskiej. On zresztą miał pomysł na wykonanie tam polichromii, ale nie pozwolono mu ich zrealizować – zaznacza kustosz
To marzenie o monumentalnej dekoracji we wnętrzu udało się zrealizować mistrzowi dopiero w Bazylice Mariackiej.
– Jest też historia związana z odrzuceniem Honorowego Obywatelstwa Krakowa przez Jana Matejkę, a dotyczy wyburzenia XIII-wiecznych zabudowań historycznych tzw. kościoła duchaków. Dzisiaj na tym miejscu stoi Teatr im. Juliusza Słowackiego – wspaniały budynek, nawiązujący architekturą do opery wiedeńskiej – przypomina Marta Kłak-Ambrożkiewicz.
– To jest początek lat 90. XIX wieku. Wobec stojących tu wcześniej historycznych zabudowań Matejko miał pomysł na renowację. Chciał stworzyć tam dla siebie prawdziwą, wielką pracownię, gdzie te wielkie formaty mogły by być realizowane. W drugiej części miała się mieścić część muzealna i być może podarowałby miastu czy Polakom swoją kolekcję obrazów. Niestety ten projekt spotkał się to z ogromnym oporem krakowskich radnych i, w geście oburzenia, artysta oddał Honorowe Obywatelstwo Krakowa. Do dziś nie jest Honorowym Obywatelem Krakowa, choć ma obywatelstwa kilkudziesięciu miast w Polsce i za granicą.
„Spektakl toczył się w jego głowie”
Jan Matejko oddał też wtedy książeczkę z wkładem pieniężnym, na którą Polacy zbierali pieniądze, ażeby nabyć dla niego kawałek polskiej ziemi z dworkiem.
– To była taka idea XIX-wieczna. W tym duchu Henryk Sienkiewicz otrzymał pałacyk w Oblęgorku – tłumaczy kierownik Domu Jana Matejki.
– Radni miasta Krakowa, jak gorący kartofel, przerzucali tę książeczkę między sobą. Nam udało się ją zakupić do muzealnych zbiorów kilkanaście lat temu. A rzecz niezwykle interesująca: w naszych zbiorach znalazły się źródła informujące, że w momencie, kiedy powstawało nasze muzeum, spadkobiercy zadecydowali, że za wkład z tej książeczki zostanie zakupiony pierwszy obraz do tej instytucji.
Szpital duchaków wyburzono, powstał teatr, ale Jan Matejko nie był aż tak bardzo obrażony, i na inauguracje budynku oraz teatru udał się wspólnie z sekretarzem.
– Musimy pamiętać, że malarz był wielkim miłośnikiem teatru w ogóle. I to zarówno jako miejsca, jak i spektaklu. Mylę, że dlatego, że ten spektakl toczył się w jego głowie, stąd w obrazach te niezwykle sceny z bogatą scenografią i kostiumem – zauważa Marta Kłak-Ambrożkiewicz.
– Matejko miał lożę w teatrze. Bardzo często bywał na spektaklach z żoną, z dziećmi. Jego jubileusz także odbył się w teatrze, gdzie odgrywano żywe sceny według jego obrazów. Ale również gdziekolwiek się udawał, bywał w teatrach. Intrygowała go gra aktorska, przyjaźnił się z aktorami, a nawet budował dla nich kostiumy.
Mistrz Wit Stwosz
Jednym z największych przejawów geniuszu Jana Matejki jest wspomniany już Kościół Mariacki w Krakowie. Od końca lat 60. XIX wieku w bazylice prowadzono prace renowacyjne. Przebiegały one w kilku etapach. Jako pierwszy działaniom został poddany ołtarz Wita Stwosza.
– Musimy pamiętać, że w życiu Matejki jest kilku wybitych twórców, ludzi szeroko rozumianej kultury światowej, którzy są dla niego ważni – zaznacza kustosz matejkowskiego muzeum.
– Jedną z takich postaci jest Wit Stwosz. I kiedy te prace renowacyjne się zaczęły, Matejko w 1865 roku namalował przepiękny obraz „Ociemniały Wit Stwosz z wnuczką”. Dochód z ekspozycji tego obrazu i jego fotografii podzielił tak, że pieniądze z fotografii zasiliły kasę renowacji ołtarza Wita Stwosza, a dochód z wystawy poszedł na tzw. ochronki, czyli miejsca, gdzie opiekowano się sierotami i dziećmi z biednych rodzin.
Bardzo ciekawy jest fakt, że kiedy w XIX wieku w kościele Mariackim prowadzono renowacje, to postanowiono dwa kapitele z ołtarza, dłuta Wita Stwosza, nadgryzione przez korniki, usunąć i zastąpić nowymi. Tak też się stało. Te dwa usunięte, wiedząc, jak są cenne dla Matejki, zabezpieczył Tadeusz Stryjeński i kiedy powstawało muzeum, przekazał je do zbiorów, gdzie można je dzisiaj oglądać.
„Projekt, do którego artysta szedł przez całe życie”
Prace w kościele trwały przez wiele lat. W jednym z końcowych etapów postanowiono, że ściany we wnętrzu świątyni powinno się ozdobić polichromią.
– Ogłoszono konkurs, do udziału w którym Jana Matejki nie zaproszono – mówi Marta Kłak-Ambrożkiewicz.
– Liczono w ogóle, że autorem tej polichromii zostanie jakiś malarz z Europy Zachodniej, ale nie posiadano środków, żeby sfinalizować potem taki projekt. I kiedy żaden ze zgłoszonych projektów nie zyskał akceptacji komisji, artysta pojawił się na takich obradach i przedstawił swój projekt. W moim mniemaniu był to projekt, do którego artysta szedł przez całe życie, związany z Krakowem, z historią. Projekt niezwykły – zaznacza.
Polichromie w Kościele Mariackim są niezwykle starannie przemyślane, przesycone symbolami.
– To wielkie dzieło nie tyko artystyczne, nie tylko historyczne, ale też dzieło duchowe, Połączenie w jednym dziele tych wszystkich ważnych dla niego elementów, które go kształtowały od początku jego drogi artystycznej, i które w sobie niósł przez całe życie i różne formy działalności – zauważa Marta Kłak-Ambrożkiewicz.