Prawie 150 minut muzyki znalazło się na dwóch płytach z kompozycjami koncertującymi Ryszarda Bukowskiego. Nagrała je Filharmonia Świętokrzyska pod batutą jej dyrektora, Jacka Rogali.
– To przywrócenie tej twórczości do życia – mówi Jacek Rogala i wyjaśnia, że kompozytor zainteresował go z kilku powodów. – Urodził się w Świętokrzyskiem, a dokładnie 2 stycznia 1916 roku w Cieszkowach (powiat pińczowski). Prawie natychmiast po urodzeniu rodzice zabrali go do Warszawy, tam spędził dzieciństwo i młodość, aż do okupacji. Ale jakiś sentyment do miejsca urodzenia pozostał i wdowa po profesorze Bukowskim, Maria Magdalena Janowska-Bukowska, z której inicjatywy te płyty powstały, często do świętokrzyskich korzeni się odwołuje – podkreśla.
Jak dodaje Jacek Rogala, kompozytor nie został w Warszawie. – Bukowski po studiach w Warszawie u m.in. Kazimierza Sikorskiego, Eugeniusza Morawskiego-Dąbrowy i Witolda Maliszewskiego, czyli postaci bardzo ważnych dla naszej muzyki w tamtym okresie, trafił do Katowic, gdzie mieszkał trzy lata, a następnie przeniósł się do Wrocławia, gdzie pracował i mieszkał do końca swojego życia, czyli do 1987 roku – mówi.
Miłość do muzyki i… pianistek
Zdaniem szefa kieleckiej orkiestry, Ryszard Bukowski mocno zaznaczył swoją obecność w różnych sferach życia.
– Bardzo ważna postać dla wszystkich muzyków Wrocławia, ale nie tylko, bo był również kuratorem, wizytatorem ogólnopolskim szkolnictwa muzycznego, zakładał szkołę we Wrocławiu, kierował nią, pisał podręczniki metodyczne, z których nasze placówki edukacyjne korzystały przez dziesięciolecia. Przede wszystkim jednak był kompozytorem i w tej dziedzinie środowisko najbardziej go ceniło – podkreśla.
Sięgając do różnorodnego i bogatego dorobku twórczości kompozytora, kieleccy muzycy zajęli się kompozycjami koncertującymi. Na dwóch płytach zawarli wszystkie, które wyszły spod jego ręki, za wyjątkiem jednej, która zaginęła.
– Koncertujące, czyli z solistą/solistami i orkiestrą. Więc to jest kilka utworów na fortepian czy na dwa fortepiany z orkiestrą, jeden na trąbkę, kotły i fortepian z orkiestrą, jeden koncert na trąbkę, utwór wokalny. Jest to mieszanina form, ale w większości z nich dominuje fortepian, ponieważ profesor Bukowski był aż pięciokrotnie żonaty, w tym aż trzykrotnie z pianistkami. Szczególnie dla ostatniej z pań, czyli dla Marii Magdaleny Janowskiej-Bukowskiej skomponował większość utworów z tych, które nagrywaliśmy. Tylko jeden, który wykonujemy, nie był pisany dla niej, a wszystkie pozostałe, w których fortepian grał główną rolę, powstawały głównie z myślą o tej żonie właśnie – zaznacza dyrektor.
Wyzwanie nie tylko na sali koncertowej
Zresztą Maria Magdalena Janowska-Bukowska, jako solistka, pojawiła się na obu albumach nagrywanych w Kielcach.
Jacek Rogala zwraca uwagę, że to było duże przedsięwzięcie, bo na dwóch krążkach udało się zawrzeć prawie 150 minut muzyki, niełatwej do grania i dość ambitnej w odbiorze. Są to utwory, które w większości powstały na przełomie lat 60. i 70. XX wieku, wiec specyficzny okres w muzyce.
– One mogą zaciekawiać swoją różnorodnością. Tych, którzy patrzą na nie od strony muzykologicznej, zadziwia konstrukcja formalna tych utworów, które jednak bardzo bazują na klasyce, ale z pewnym odstępstwami, z pewną dowolnością. Różnorodność polega na sięganiu po krzyżujące się w tamtym czasie style, bo profesor sięga i do neoklasyki, szuka rozwiązań sonorystycznych, pojawiają się od czasu do czasu elementy aleatoryczne, czyli rozpisane dowolnie, gdzie owszem, muzycy mają napisane, co grać, ale ustawienie tych dialogów między nimi już odbywa się w sposób dość przypadkowy. W niektórych utworach mamy skrzyżowanie z jazzem, czy sekcją jazzową, bo w jednym utworze mamy trzy saksofony, kontrabas i perkusję, bardzo mocno swingujące, i to się zderza ze współczesnością. Bardzo różnorodna muzyka, różnorodne obsady, na pewno coś, co warte jest tego, by nie zostało zatarte, zaprzepaszczone – zauważa.
Pierwsza płyta była nagrywana w 2020 roku, druga dwa lata później. Szef kieleckiej orkiestry zdradza, że praca odbywała się w dwutygodniowych sesjach.
– Ta druga płyta była trudniejsza, w sensie muzycznym, więc towarzyszyło jej więcej prób. Myślę, że warto powiedzieć, że zwykle dziennie, podczas takiej jednej sesji, nagrywa się około 10 minut muzyki. To pewnie brzmi abstrakcyjnie, bo słyszmy orkiestrę na koncercie i zastanawiamy się, cóż w tym wielkiego nagrać płytę. Niestety nie jest tak łatwo. A skoro mamy 150 minut nagrania, to widać ile sesji musieliśmy na to poświęcić. Na dodatek potem bardzo długo trwa proces montażu, wybierania tych fragmentów, które nagraliśmy – zdradza.
Efekt kieleckich nagrań
Pracy nie ułatwiały same partytury Ryszarda Bukowskiego, które, jak określa Jacek Rogala, były na swój sposób specyficzne.
– Pozostawiał pewną, większą niż inni kompozytorzy, kreatywność dyrygentowi i soliście, ponieważ często nie zaznaczał swoich sugestii dynamicznych, artykulacyjnych, nawet określeń tempa, w związku z tym, to wszystko rodziło się podczas przygotowań, podczas prób. Zdarzało się też, że nagrywaliśmy coś, i w trakcie prac uznawaliśmy, że na przykład trzeba zmienić tempo – wspomina.
Choć istnieją nagrania, które zostały zrealizowane jeszcze za życia kompozytora, to zdaniem szefa kieleckiej orkiestry, nie ułatwiały pracy.
– Traktowałem te utwory tak, jakbym to ja dokonywał ich prapremierowego wykonania. Bardzo twórczo podchodziliśmy do tego, było sporo dyskusji z solistami i korekty podczas samych nagrań – tłumaczy.
Płyty mają charakter promocyjny. Nie są dostępne w sprzedaży, natomiast trafiły do wszystkich szkół muzycznych, akademii, bibliotek wojewódzkich.
Jacek Rogala zwraca uwagę, że nagrania kieleckich filharmoników sprawiły, że dorobkiem Ryszarda Bukowskiego zainteresowało się Polskie Wydawnictwo Muzyczne.
– Z tego co wiem, w tej chwili negocjują zawarcie umowy z wdową po kompozytorze, by cała spuścizna twórcza, wszystkie partytury trafiły do Wydawnictwa. Jeśli ktoś, tak jak my zechce wykonać te, czy nagrać kolejne utwory, będzie miał partnera do rozmów i instytucję, która profesjonalnie przygotuje materiały muzyczne. Te materiały, z których my korzystaliśmy, też wymagały uzupełnienia. Był jeden utwór, gdzie zaginęła druga część i trzeba ją było zinstrumentować na nowo z wyciągów fortepianowych. Zajęli się tym wrocławscy muzycy, którzy są blisko Marii Magdaleny Janowskiej-Bukowskiej. Odbywało się to pod jej czujnym okiem. Mam nadzieję, że w jakiś sposób przyczyniamy się tymi wydawnictwami do tego, że Ryszard Bukowski nie zostanie zapomniany, że wzbudzi zainteresowanie – zaznacza.
Oryginalna szata graficzna
Dodatkowym walorem obu płyt jest szata graficzna okładek i książeczek. Znalazły się tam obrazy autorstwa rodziców kompozytora – Molly i Stefana Bukowskich. Oboje byli plastykami.