– Jest to choroba niezaraźliwa – tak o czytelnictwie mówił prof. Przemysław Czapliński. Literaturoznawca, krytyk literacki, profesor na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu w poniedziałek gościł w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Witolda Gombrowicza w Kielcach.
Wygłosił wykład na temat „Nikt nie rodzi się czytelnikiem. Rozmowa o tym, skąd bierze się czytanie, jak działa i jak je podtrzymać”. Zwrócił uwagę, że od lat czytelnictwo utrzymuje się na podobnym poziomie i wynosi ponad 30 proc., czyli książki czyta około 1/3 dorosłego społeczeństwa.
– Chcielibyśmy, żeby czytanie było dobrą chorobą przenoszoną drogą płciową, a tymczasem jest to choroba niezaraźliwa. Jest to jakiś problem i jakaś tajemnica. Mam wrażenie, że czytelnictwo w Polsce można traktować jak powieść sensacyjną, powieść detektywistyczną. Zadajemy trzy klasyczne pytania: kto, jak, dlaczego? Kto popełnia to przestępstwo, jakim narzędziem, i z jakiego motywu? W tym przypadku śledztwo prowadzone na temat niewzrastającego poziomu czytelnictwa w Polsce musi uwzględnić kilka bardzo istotnych rzeczy – podkreśla.
Osamotniona literatura zepchnięta na margines
Prof. Przemysław Czapliński zwraca uwagę, że w pewnym sensie literatura w Polsce została komunikacyjnie osamotniona.
– Proszę sobie uświadomić, ile razy w ciągu dnia, albo w ciągu tygodnia, w proporcji do wiadomości sportowych i politycznych pojawiają się wiadomości, dotyczące kultury, w szczególności szeroko pojętej literatury. Literatura jeszcze na początku lat 90. XX wieku znajdowała się tuż obok ważnych wiadomości o charakterze politycznym, ekonomicznym. Takie tąpnięcie nastąpiło między rokiem 1996 a 1998, kiedy media zostały poddane sformatowaniu i wtedy literatura w mediach została przesunięta najpierw na dalsze strony, potem na marginesy, a potem została prawie w całości wypchnięta i jest pokazywana przy smutnych (np. gdy umrze jakiś pisarz) albo wesołych (jak literacki Nobel) okolicznościach. To są okoliczności odświętne, tymczasem literatura, żeby mogła pełnić swoją funkcję, musi się znajdować w codzienności – zauważa.
Osamotnienie komunikacyjne to jedno. Drugą sprawą jest przerwa w transmisji pokoleniowej. Prof. Przemysław Czapliński przywołuje dane, z których wynika, że w pierwszej dekadzie XXI wieku nastąpiło tąpnięcie w czytelnictwie.
– To był spadek zdumiewający, nie dający się niczym wyjaśnić. Poziom czytelnictwa w Polsce spadł o 11- 12 proc. Do 2006-2008 roku czytelnictwo w Polsce mieściło się na poziomie 46-48 proc., co oznaczało, że prawie połowa dorosłej populacji czyta. A potem w ciągu dwóch lat odnotowano spadek i to czytelnictwo ustabilizowało się na poziomie 33-35 proc. co się utrzymuje do dziś, z lekkimi wahnięciami – mówi.
„Czas na czytanie jest ważniejszy od samych książek”
Profesor ma swoje teorie, skąd się wziął ten spadek. Przytacza hipotezę socjologiczną.
– Ten gwałtowny spadek przepada dokładnie w momencie, w którym w dorosłe życie wchodzą roczniki urodzone tuż obok transformacji ustrojowej, a więc są to roczniki, które wychowały się w domach, w których nie było lekko, których rodzice często pracowali na dwa etaty, późno wracali do domu i nie było czasu na czytanie, a czas na czytanie jest ważniejszy od samych książek. Dom bez książek nie jest jeszcze domem, w którym się nie czyta. Natomiast w domu, w którym się nie czyta mogą być książki, ale z tego nic nie wynika. Zatem te dzieci wzrastały w okolicznościach, w których zbyt mało sprzyjało czytaniu, więc one same nie przekazały tego swoim dzieciom – zaznacza.
Prof. Przemysław Czapliński mówi także o trzeciej przyczynie spadku czytelnictwa – dostępie, i znów odwołuje się do schyłku dwudziestego stulecia.
– Lata 90. XX wieku w Polsce to czas wycinania bibliotek. Pomiędzy 1991 a 1996 rokiem zlikwidowano około 10 proc. bibliotek w Polsce. To jest w ogólne niewyobrażalne w skali europejskiej. Do tego trzeba dodać likwidację punktów bibliotecznych, czyli takich doraźnie organizowanych miejsc, w których książki mogli wypożyczać mieszkańcy za bardzo oddaleni od miasteczek z bibliotekami. Tych punktów zlikwidowano 78 proc. To oznacza, że dostęp do książek, do nowości, do ludzi, którzy coś o tych książkach mogą powiedzieć, do spotkań z pisarzami, z krytykami, z ludźmi dyskutującymi o literaturze był już nie tylko utrudniony, ale też zerwany – opisuje.
Na szczęście ta tendencja szybko zaczęła się odwracać, i w 1998 roku po raz pierwszy liczba bibliotek zakładanych czy otwieranych przewyższyła liczbę bibliotek likwidowanych.
– Od tego momentu biblioteki się stabilizują. Te, które przetrwały zmodernizowały się, zdobyły dofinansowanie, wyposażyły się. To są biblioteki świetnie funkcjonujące, które nie są tylko książnicami, ale ośrodkami kultury – dodaje badacz.
Grunt został złapany
Prof. Przemysław Czapliński z optymizmem patrzy na utrzymujący się poziom czytelnictwa w Polsce.
– To, że się utrzymało na poziomie 1/3 to znaczy, że grunt został złapany. Teraz wiemy, że klęska czytelnictwa przychodzi nie tylko od strony czytelnika, ale też uwarunkowań – podkreśla. Dodaje, że na tej bazie można próbować odbudowywać czytelnictwo w Polsce.
Według raportu Biblioteki Narodowej „Stan czytelnictwa w Polsce w 2022 roku”, czytelnictwo osób dorosłych utrzymywało się na poziomie 34 proc. Książki w postaci papierowej lub cyfrowej czytają przede wszystkim osoby najlepiej wykształcone i uczące się (58 proc. absolwentów szkół wyższych, 14 proc. osób z wykształceniem zasadniczym zawodowym). Tak jak w poprzednich latach, kobiety czytają książki częściej niż mężczyźni, a różnica ta jest wciąż bardzo wyraźna (odpowiednio 42 proc. i 26 proc).
Cieszyć może wzrost zainteresowania książkami wśród osób w wieku 15–18 lat. W 2022 roku czytelnikami książek było 72 proc. badanych nastolatków (60 proc. w 2021 roku). 18 proc. było intensywnymi czytelnikami, deklarowało czytanie siedmiu i więcej książek. Oznacza to duży wzrost z 5 proc. w 2021 roku.