Paweł Paczkowski należy do grona największych sportowych pechowców. 30–letni rozgrywający Industrii Kielce wrócił właśnie do gry po czwartym zerwaniu więzadeł krzyżowych. Kontuzji doznał w październiku ubiegłego roku, w trakcie meczu turnieju Super Globe z brazylijskim Taubate.
Popularny „Paczas” stracił praktycznie cały poprzedni sezon i wrócił na parkiet dopiero w połowie września. W niedawnym meczu w Piotrkowie Trybunalskim rzucił Piotrkowianinowi osiem bramek i znalazł się w „siódemce” kolejki ORLEN Superligi.
– Czuję się bardzo dobrze. Z treningu na trening i z meczu na mecz jestem coraz pewniejszy. To jest bardzo ważne w kontekście powrotu do gry i mojej jakości na boisku – powiedział wychowanek Siódemki Świecie.
Były reprezentant Polski to niezwykle charakterny zawodnik, który dobrze wiedział, co czeka go przez kilka miesięcy żmudnej rehabilitacji.
– Niestety mam już dosyć duże doświadczenie w tej materii, ale z drugiej strony, tylko raz zrywa się więzadło po raz czwarty. Wiedziałem z czym to się je. Pojawiały się też nowe rzeczy, z którymi musiałem się mierzyć. Każda tego typu rehabilitacja jest na swój sposób specyficzna – ocenił.
Powrót na parkiet po takiej kontuzji bywa często trudny z powodu ograniczeń w sferze mentalnej.
– Nie mogę myśleć, że coś się może stać, ale z drugiej strony muszę zdawać sobie z tego sprawę. Nie mogę przyciągać złych myśli, ale muszę pamiętać o tym, że jestem w grupie zwiększonego ryzyka. Pracuje nad tym na bieżąco – zakończył Paweł Paczkowski.
Przez najbliższych kilka tygodni mistrzowie Polski będą musieli sobie radzić bez Alexa Dujszebajewa. Kapitan Industrii Kielce uszkodził mięsień dwugłowy uda. To oznacza, że na parkiecie częściej będzie pojawiał się Paweł Paczkowski. Na razie gra w ORLEN Superlidze, ale czy dostanie szanse w Lidze Mistrzów, to czas pokaże.