Wybory 15 października to referendum dotyczące pozostania Polski w Unii Europejskiej, czy wyjście z niej – mówił w czwartek (5 października) w Rzeszowie lider PO Donald Tusk. Zapewnił, że ma co raz więcej powodów żeby twierdzić, iż jednym z politycznych planów Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u jest wyprowadzenie Polski z UE.
Zastrzegł, że choć jest to straszna perspektywa i ma wiele argumentów przekonujących, że dla Polski byłoby to „100 razy gorsze, niż dla Wielkiej Brytanii”, to nie mówi tego, aby straszyć, ale dlatego, że jest przekonany, iż 15 października będzie referendum na ten temat.
„Nie mówię tu o tych czterech, dość śmiesznych, pytaniach: najwięksi handlarze wizami w dziejach świata, Morawiecki i Kaczyński, organizują referendum, czy wpuszczać migrantów, czy nie. No, nawet nie chce mi się tego komentować. Ale tak naprawdę my mamy nasze wielkie referendum m.in. na temat tego, czy zostajemy w UE, czy wychodzimy z UE” – wskazał lider PO.
Jak zaznaczył, to jest referendum, które polega na głosowaniu w wyborach do Sejmu i Senatu. Przekonywał, że jeśli Polacy zagłosują tak, że PiS nadal będzie rządził, „to jest kwestia nie dziesięcioleci, to jest kwestia miesięcy, najwyżej roku, półtora, że Kaczyński doprowadzi swój plan do finału”.
Jego zdaniem, PiS specjalnie zablokował otrzymanie przez Polskę środków z KPO. Przekonywał, że KE nie chciała „żadnych wielkich rzeczy”, chciała „jakiegoś pretekstu”, „jednego gestu w sprawie wymiaru sprawiedliwości”, żeby mogła dać Polsce te pieniądze. Jak zapewniał, Europa chce, żeby te pieniądze pracowały w krajach europejskich, bo to jest w interesie Unii Europejskiej jako całości.
„Kaczyński z premedytacją zablokował te pieniądze. Tak, jak z premedytacją dzisiaj doprowadza do zamykania granic wokół Polski. Bo przecież to są decyzje Kaczyńskiego” – mówił Tusk.
Wskazał m.in. na granicę ze Słowacją, na której przywrócenie kontroli – jego zdaniem – będzie pokazówką.
Podkreślił, że około 80 proc. Polaków jest zadowolonych z członkostwa w UE, bo – jak wskazał – „stamtąd szła rzeka pieniędzy” i granice zostały otwarte.
„I teraz wyobraźcie sobie ten moment: do Polski pieniądze nie przyszły europejskie, na granicach pojawiają się kontrole albo zapowiedzi kontroli, no i za chwilę Kaczyński powie: po co być w Unii Europejskiej, a w dodatku jeszcze kary płacimy, które Kaczyński sam sprokurował, plus ta retoryka antyeuropejska każdego dnia” – wymieniał lider PO.
Zauważył też, że PiS może Polskę wyprowadzić z UE bez referendum, wystarczy bowiem „jedno głosowanie w Sejmie”.
Przestrzegał, że jeśli ktoś przez „nieroztropność, brak świadomości, zaciekłość” zdecyduje o tym, że PiS będzie mieć większość w parlamencie, to „proszę, zapamiętajcie moje słowa, moje ostrzeżenie: oni wykorzystają to także po to, żeby wyprowadzić Polskę z UE” – przekonywał Tusk.
Odpowiadając na pytania z sali zauważył, że nie ma „dobrego powodu, żeby dokładać tak duże pieniądze do mediów publicznych”. Podkreślił jednocześnie, że warto odbudować media publiczne.
„Ja osobiście bardzo bym chciał przypilnować, żeby odbudowa mediów publicznych oznaczała odbudowę misji publicznej, a nie, że inna partia przejmie od partii rządzącej telewizję publiczną” – zapewnił.
Przekonywał, że chodzi o krytyczne spojrzenie na rządzących, a nie schlebianie im. Wskazał też, że nie potrzebny będzie abonament za telewizję, którą – według niego – „można utrzymać za dużo mniejsze pieniądze z budżetu państwa”.
„Telewizję publiczną, która nie będzie już szczujnią na kilku kanałach, nadającą cały dzień przeciwko opozycji. Będzie normalną telewizją publiczną” – mówił Tusk.
„Wystarczy mi, żeby od następnego dnia (po wyborach – PAP) telewizja publiczna mówiła prawdę. Krytyczną prawdę o rządach PiS i o tym, co my będziemy robili”.
Zauważył, że jak on był premierem, to telewizja publiczna była najbardziej krytyczna z mediów wobec niego, jego rządu i PO.