– Domagamy się publicznej debaty, aby wyjaśnić kwestie związane z MPK, przyszłością komunikacji w Kielcach i podejmowanymi decyzjami, które są polityczne. Nie chcemy wracać do sytuacji z 2007 roku, by uniknąć negatywnych skutków dla nas wszystkich – powiedział na antenie Radia Kielce Bogdan Latosiński, przewodniczący Rady Nadzorczej Kieleckie Autobusy Spółka Pracownicza, większościowego udziałowca MPK Kielce.
Przewodniczący skomentował w ten sposób plany kieleckiego ratusza, który ma zamiar pozbyć się swojej części udziałów w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji. Miasto chce sprzedać 33 proc. udziałów w MPK po cenie rynkowej. Zdaniem Bogdana Latosińskiego to absurd. Zarzuca także że o przyszłości MPK dyskutuje się na sesji rady miasta bez przedstawicieli większościowego udziałowca, czyli Kieleckich Autobusów Spółki Pracowniczej.
– Dlaczego odbywają się rozmowy na sesjach o prywatyzacji i sprzedaży akcji w MPK bez bez MPK? My jesteśmy gotowi do debaty od kilku miesięcy. To kuriozalna sytuacja, że nie doszło w tej sprawie do spotkania z prezydentem. Dyskusje na sesjach o prywatyzacji i działaniach związanych z MPK są prowadzone bez udziału samego MPK. Nie zamierzamy paraliżować pracy samorządu. Mamy dokumentację, prawdę i historię naszej działalności. Dlaczego miasto nie chce debaty? Zauważmy, że w przeszłości działka PKS została sprzedana za 10 mln zł, bez konsultacji czy oceny. My z kolei zobowiązaliśmy się do utrzymania pracy i działalności przewozowej – podkreślił.
Bogdan Latosiński odniósł się także do nowego przewoźnika z Lublina obsługującego 12 tzw. linii unijnych. Jego zdaniem kielecki ratusz stosuje podwójne standardy przy ocenie wykonywanych usług przewozowych.
– Zarząd Transportu Miejskiego traktuje nowego przewoźnika bardzo delikatnie, jak przysłowiowe jajeczko w szklance. Inne standardy obowiązują, gdy ocenia się działalność MPK. Miasto nie biorąc pod uwagę pandemii czy wojny na Ukrainie nałożyło karę prawie pół miliona za przesunięcie zakupu nowych autobusów o parę miesięcy.
Jak dodaje przewodniczący, gdy powstawało MPK po strajku w 2007 roku dokładnie określono zasady zbycia udziałów w spółce. Przez ten czas pracownicy będący głównym udziałowcem nie wypłacali sobie dywidendy z zysków, ale przeznaczali je na rozwój firmy i inwestycje. W sumie to około 150 mln zł.
„Jeżeli dziś miasto chce wyceny akcji, to niech weźmie pod uwagę także pieniądze włożone w rozwój firmy przez pracowników, a dopiero potem wycenia wartość akcji.”
Przypomnijmy, że obecnie miasto posiada 33 proc. udziałów w MPK.