Leśnicy apelują o niedokarmianie dzikich zwierząt. Jak mówią, przynosi im to więcej szkody niż pożytku.
Paweł Kosin, rzecznik Nadleśnictwa Daleszyce przyznaje, że przy obecnej aurze dokarmianie zwierząt nie ma uzasadnienia.
– Przez lata przyzwyczailiśmy się, że zimy były surowe dla dzikich mieszkańców lasu, były bardzo mroźne i śnieżne. Natomiast te ostatnie lata pokazują, że jeżeli zima do nas zawita, to jest ona przez kilka, maksymalnie kilkanaście dni. Śniegu nie ma aż tyle, żeby zwierzyna sobie nie radziła ze znalezieniem pokarmu, mówi leśnik.
Paweł Kosin dodaje, że często ludzie dokarmiali zwierzęta w sposób niewłaściwy. Zostawiali im w lesie np. pokarmy przetworzone, które nie są naturalnym pożywieniem dla dzikiej zwierzyny.
– Obserwujemy jeszcze dodatkowe zjawiska związane z dokarmianiem zwierzyny. Mieszkańcy lasu wiedząc że są dokarmiani koncentruje się w takich miejscach, gdzie to jedzenie jest wystawiane. To ułatwia polowania drapieżnikom, ale też i błąkającym się np. psom, czy kotom. Mamy takie przypadki, że jakaś wataha psów z pobliskiej wsi zaatakowała sarnę, czy inne drobniejsze zwierzęta, mówi Paweł Kosin.
Dokarmianie przez człowieka dzikich zwierząt powoduje również ich migrację. To z kolei wpływa na zmianę szlaków przemieszczania się zwierzyny, która często przechodzi lub przebiega przez drogi. To z kolei może spowodować ich śmierć z wyniku potrącenia przez samochód.
Dokarmiając dziką zwierzynę człowiek zakłóca również ich naturalną selekcję.