– Wejście w buty Bertusa Servaasa nie było łatwe – przyznała Magdalena Szczukiewicz, która we wrześniu tego roku została prezeską 20-krotnego mistrza Polski piłkarzy ręcznych Industrii Kielce.
W wywiadzie dla PAP mówi m.in. o aktualnej sytuacji klubu i największych wyzwaniach w przyszłości.
M.S.: Powinnam przemilczeć to pytanie… (śmiech). To praca 24 godziny na dobę. To nie jest tak, że zamykam komputer o godz. 16 i idę do domu. Na pewno to olbrzymie wyzwanie, żeby tę funkcję pogodzić z życiem prywatnym. Staram się jednak jakoś z tym sobie radzić.
PAP: Przed przejęciem kieleckiego klubu przez spółkę Industria, jego przyszłość stanęła pod dużym znakiem zapytania. Czy teraz, kiedy sponsorem strategicznym została firma Enea, można już powiedzieć, że sytuacja finansowa klubu jest ustabilizowana?
M.S.: Sytuacja finansowa klubu w pierwszym półroczu tego roku była mocno zachwiana. Myślę, że prezes Servaas nie zdecydowałby się na oddanie całości udziałów, gdyby była ona komfortowa. Teraz, podczas kilku miesięcy pracy nowego zarządu, pozyskaliśmy kilku sponsorów, w tym Eneę. Rozmawiamy też jeszcze z wieloma innymi podmiotami. Nie mogę jeszcze powiedzieć, że czeka nas pod względem finansowym świetlana przyszłość, gdyż wciąż musimy ciężko pracować nad zrównoważeniem budżetu.
PAP: Cały czas trwają poszukiwania sponsora tytularnego, który miałby wejść do pierwszego członu nazwy klubu?
M.S.: Prowadzimy w tej sprawie rozmowy. Jest to jedno z kluczowych działań, jeśli chodzi o spięcie budżetu. Bez pozyskania sponsora tytularnego będzie to bardzo trudne.
PAP: Jedną z pierwszych pani decyzji było powierzenia funkcji dyrektora sportowego byłemu zawodnikowi klubu Michałowi Jureckiemu. Ostatnio to stanowisko nie było obsadzone, a wydaje się, że w takim klubie, jak Industria to funkcja chyba niezbędna?
M.S.: Zdecydowanie, widać to już po kilku miesiącach pracy Michała. To funkcja, która łączy wszystkie podmioty, jeśli chodzi o funkcjonowanie klubu sportowego. To są kontakty z menedżerami i poszukiwania nowych zawodników, do tego dochodzą rozmowy z obecnymi graczami odnośnie ich przyszłości i planów. Wcześniej częściowo zajmowali się tym Bertus Servaas i Tałant Dujszebajew. Uważam jednak, że tymi zadaniami powinna zajmować się jedna osoba.
PAP: Wiadomo już, że od przyszłego sezonu zawodnikiem kieleckiej drużyny będzie Węgier Dominik Mathe, dzięki czemu uda się zapełnić lukę na prawym rozegraniu. Mówiła już pani wcześniej publicznie, że kolejne wzmocnienia uzależnione są od efektów rozmów z obecnymi zawodnikami na temat przedłużenia ich kontraktów. Jak one przebiegają?
M.S.: Jeśli chodzi o szczypiornistów, którym w przyszłym roku kończą się kontakty, to przedłużyliśmy już umowę z Arkadiuszem Moryto, prowadzimy też rozmowy z Pawłem Paczkowskim i Danielem Dujshebaevem. Myślę, że powinno się to rozstrzygnąć do końca stycznia. Do 2025 roku ważne umowy mają Dylan Nahi i Arciom Karalek. Rozmawiamy z nimi i chcielibyśmy, żeby obaj zostali w naszej drużynie.
PAP: Czy rozmawiacie też z Haukurem Thrastarsonem?
M.S.: Islandczyk podczas pobytu w Kielcach przez dłuższy czas był kontuzjowany, ale uważam, że to zawodnik o ogromnym potencjale. Jako środkowy rozgrywający ma niesamowity zmysł, jeśli chodzi o rozegranie piłki i rzut z drugiej linii. Ale po wyleczeniu urazu jeszcze dochodzi do pełnej dyspozycji. Dlatego na rozmowy w sprawie przedłużenia umowy umówiliśmy się z nim na drugą część sezonu.
PAP: Kieleccy fani ogromne nadzieje wiązali z Hassanem Kaddahem, ale egipski lewy rozgrywający jeszcze nie zadebiutował w drużynie. Czy jest szansa, że pojawi się w tym sezonie na parkiecie?
M.S.: Gorąco wierzę, że tak będzie. Hassan wraca do treningów 8 stycznia. Dostał zielone światło od lekarzy. Oczywiście po tak długiej kontuzji są zawsze znaki zapytania, ale jest nam bardzo potrzebny. To ważny element układanki, jeśli chodzi o skład zespołu na najbliższe lata.
PAP: Obecny sezon nie jest tak udany dla zespołu jak poprzedni. W Lidze Mistrzów po 10 kolejkach ma 12 punktów, o sześć mniej niż rok wcześniej. Do tego dochodzi przegrana na krajowym podwórku z Orlen Wisłą Płock. Czy mimo to główne cele na ten sezon, czyli mistrzostwo Polski i awans do Final Four Ligi Mistrzów są realne do zrealizowania?
M.S.: Oczywiście, nasz skład w porównaniu do poprzedniego sezonu niewiele się zmienił, poza odejściem do Telekomu Veszprem Nedima Remilego. Dlatego te wszystkie cele są jak najbardziej realne. Warto też dodać, że w drugim półroczu ubiegłego roku drużynę dotknęła plaga kontuzji. Jeśli tylko zawodnicy będą zdrowi, to niech się nas boją przeciwnicy w drugiej części tego sezonu… (śmiech)
PAP: Czego życzyć klubowi, którym pani kieruje w 2024 roku?
M.S.: Żebyśmy nabrali wiatru w żagle i pewności siebie, Mamy świetnych zawodników, którzy na swoich pozycjach należą do światowej czołówki. Muszą tylko wrócić na właściwe tory. Takie porażki jak, ta z zespołem z Płocka, bolą, ale na wiosnę czeka nas rewanż. Wierzę, że na terenie rywala to my będziemy górą. Mamy bardzo dobry zespół, który przyniesie nam jeszcze wiele radości i powodów do dumy.