„Kilka opowieści z Islandii” Weroniki Murek w reżyserii Uny Thorleifsdottir, to tytuł pierwszej w 2024 roku premiery w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Spektakl odbędzie się 6 stycznia, o godz. 19, z okazji jubileuszu 145-lecia istnienia kieleckiej sceny dramatycznej.
Zgodnie z zapowiedzią, sztuka ma być nie tylko o Polakach i Islandczykach, ale także o tożsamości narodowej. Całość tworzy polsko-islandzki zespół, a powstanie przedstawienia poprzedziły wizyty studyjne kieleckiego teatru na Islandii. Uczestniczyła w nich dramaturg Weronika Murek. Przyznała, że propozycja, którą otrzymała ze strony teatru, wpasowała się w jej zainteresowanie Islandią, które zaczęło się przed ośmioma laty.
Przebić się przez bańkę frazesów
– Miałam plany, żeby móc napisać coś więcej o Islandii. Myślałam wtedy o reportażach. Wtedy był to kraj odkrywany, „egzotyczny”, pełen paradoksów. Mnie oczywiście też to zaczęło pociągać. Ucieszyłam się, że za sprawą tego przedstawienia miałam możliwość powrotu do tego tematu. Podczas wizyt studyjnych zajmowałam się już tylko pogłębieniem research`u, który był uzupełnieniem tego, co zgromadziłam podczas poprzednich wypraw, ale koncentrowałam się wokół tematu Polaków na Islandii, a w rozmowie z Islandczykami na ich spojrzeniu na tę polską mniejszość – mówiła.
Zadanie nie było łatwe, bo jak tłumaczyła Weronika Murek musiała się przebić przez bańkę frazesów, ukutych w ramach uprzejmości, czy w ramach zwyczajowych formułek, którymi często jest ogrywana opowieść o emigrantach, imigrantach wszędzie na świecie.
– Te wyprawy studyjne, właśnie dzięki też otwartości Islandczyków i ich chęci do tego, żeby rozmawiać, i próbować rozumieć tę wspólnotę polską, były też bardzo cenne w pracy nad tekstem – stwierdziła.
Tak narodziło się „Kilka opowieści z Islandii”.
– I już nawiązując do scenografii, można będzie z różnych punktów zastanowić się nad perspektywą postrzegania tożsamości narodowych, nad perspektywą znajomości języka, albo jej braku. Opowieści, które byłyby czymś więcej niż opowieścią o stereotypach, ale były też próbą sprawdzenia, czy możliwe jest zbliżenie polsko-islandzkie. Jest to również opowieść o różnych odsłonach migracji, emigracji – wymieniła.
Temat ważniejszy z perspektywy Islandii
Reżyserii podjęła się Islandka, Una Thorleifsdottir, która już po raz trzeci pracuje dla kieleckiej sceny dramatycznej. Zwróciła uwagę na fakt, że kwestie relacji polsko-islandzkich bardziej dotyczą samej Islandii, ponieważ Polacy urodzeni w Polsce stanowią 6,5 proc. populacji Islandii.
– To około 26 tys. osób. Już te liczby pokazują, że na Islandii jest to istotniejszy temat niż imigranci z Islandii w Polsce. Kwestie poruszane w sztuce to: jak wtopić się w społeczeństwo, jak stać się częścią tej kultury. Poruszamy też temat, jak Polacy widzą samych siebie, jak Polacy widzą Islandczyków, ale także jak Islandczycy widzą samych siebie i jak Islandczycy widzą Polaków – tłumaczyła.
Zdaniem reżyserki – obie nacje są do siebie podobne już przez sam fakt, że to narody europejskie.
– Różni nas historia, ale jako ludzie mamy wiele podobieństw: konsumujemy tę samą muzykę, jesteśmy częścią zachodniej kultury. Oba narody też łączy mocne pragnienie samostanowienia, bycie odrębną jednostką – wskazała.
Fascynujące miejsce
Autorem scenografii jest Mirek Kaczmarek, artysta również prywatnie zafascynowany Islandią.
– Nam się Islandia kojarzy z zimnym krajem, zimną wyspą, pełną lodu. Mówię tu o pewnym stereotypie, co tylko częściowo jest prawdą, bo w rzeczywistości jest to fantastyczne miejsce, i ja się tam czuję totalnie wyczilowany. A podejście do scenografii było proste i banalne. Pierwsze skojarzenie, czyli określenie pejzażu Islandii księżycowym krajobrazem. To było pierwsze odczucie, które doskonale pamiętam, kiedy po raz pierwszy wylądowałem w Reykjaviku i przemieszczałem się do jego centrum. I właśnie Islandia kojarzy mi się z takim całkowicie odmiennym pejzażem, którego ani w Polsce, ani myślę, że w Europie nie ma. Zależało nam też na tym, żeby przyjąć pewien abstrakt, żeby nie celować w oczywiste symbole, związane z Islandią – dodał.
Muzyką zajął się Gisli Galdur Thorgeirsson, islandzki muzyk i kompozytor, poruszający się w obrębie różnorodnych gatunków muzycznych.
– Na warsztat wziąłem tradycyjną muzykę islandzką i starałem się ją włączyć w ten abstrakcyjny krajobraz. To, co mnie zaskoczyło, to to, że polscy aktorzy śpiewają po islandzku i nie odrzucili tej propozycji, więc to jest ciekawe, że te dwa języki się tutaj przenikają – zaznaczył.
Na scenie zobaczymy: Dagnę Dywicką, Beatę Pszeniczną, Zuzannę Wierzbińską, Wojciecha Niemczyka, Andrzeja Platę i Dawida Żłobińskiego.
Premiera w sobotę, 6 stycznia
Premiera odbędzie się 6 stycznia, o godz. 19, w tymczasowej siedzibie Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Kolejna okazja, żeby zobaczyć spektakl – w niedzielę, 7 stycznia, o godz. 17.00.