W śnieżnej zamieci przez miejscowość przeszedł kondukt pogrzebowy, wiozący ciała zmarłej pary królewskiej. Przypominało to bardziej drogę przez mękę, niż ostatnie pożegnanie.
Historia miejscowości Kije, w powiecie pińczowskim, sięga dawnych lat. Sam Jan Długosz pisał, że tamtejszy kościół posiadał ornat z białego sukna z Arras, wykonany z płaszcza wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego Ulryka von Jungingena. Jak legenda niesie, cały wojenny ekwipunek krzyżackiego mistrza przypadł rycerzowi, który pierwszy doniósł Władysławowi Jagielle o jego śmierci. Był nim rycerz Mszczuj, który płaszcz ten oraz część łupów podarował dla świątyni w Kijach.
Ten płaszcz-ornat faktycznie zaginął. Ale teraz na północnej ścianie kaplicy wisi w gablocie biały ornat z czarno-złotym krzyżem, z tym tylko, że został wykonany współcześnie, dla upamiętnienia tamtych wydarzeń.
O wiele mniej osób wie jednak o wydarzeniach jakie miały tu miejsce 17 stycznia 1633 roku. Przez Kije przeszedł wtedy kondukt pogrzebowy, podążający z Warszawy na Wawel, z trumnami pary królewskiej Zygmunta III Wazy i wcześniej od niego zmarłej Konstancji Habsburżanki, jego drugiej żony.
Zapiski mówią, że podróż trwała dwa tygodnie, a kondukt żałobny przez pogodę wielokroć gubił drogę. Przypominało to bardziej drogę przez mękę, niż ostatnie pożegnanie. Zresztą to nie jedyny znany pogrzeb związany z miejscowością.
O wydarzeniach tych przypomina Radio Kielce w najnowszym odcinku słuchowiska pt.: „Wyprawa w nieznane”.