Bawiła i poruszała, żartowała i dawała do myślenia. W piątkowy wieczór (19 stycznia) Ewelina Gronowska, aktorka Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, zaprezentowała monodram zatytułowany „Bez nadzienia”. Pokazała, jak wygląda prawdziwe życie singielki.
Singielka, według wizji rodem z kolorowych pism, to pewna siebie kobieta-wamp. Ceni sobie życie w pojedynkę, do którego, jeśli ma na to ochotę, zaprasza mężczyznę. Ale z drugiej strony, singielka to też osoba, która jest sama, choć wcale tego nie chce. I taka właśnie jest bohaterka spektaklu. Ewelina Gronowska pokazuje, jak wygląda codzienność takiego człowieka.
Paleta postaci
Oczywiście sytuacje są przerysowane i od samego początku jest śmiesznie. Ewelina Gronowska, choć sama na scenie, tworzy całą paletę postaci: począwszy od sąsiada-pantoflarza, szukającego rozrywki w portalu randkowym, przez jego apodyktyczną żonę, matkę i partnera bohaterki, na samej bohaterce kończąc. Akcja jest dynamiczna, jedne sceny szybko ustępują miejsca kolejnym.
A bohaterka twardo stąpa po ziemi, choć marzy o miłości, byciu z kimś. Zabiera nas nawet w krainę swoich snów, gdzie jej partnerem jest sam Brad Pitt! Ewelina Gronowska pokazuje swój fantastyczny warsztat aktorski i talent komediowy. Ale mamy okazję poznać ją także jako uważną obserwatorkę rzeczywistości i pisarkę, bo to ona przeniosła na papier, a potem na scenę historie zaczerpnięte z życia i ubarwione fikcją. Śmiejemy się z tego, co widzimy, ale gdybyśmy byli tą bohaterką w prawdziwym życiu, do śmiechu już by nam nie było.
„Każdy odnalazł cząstkę siebie”
Zresztą tak też widzowie odczytali to przedstawienie.
– Śmiesznie, ale też bardzo głęboko i wydaje mi się, że każdy z nas odnalazł cząstkę siebie. Bynajmniej ja poznałam cząstkę siebie w tej sztuce, więc jestem pod ogromnym wrażeniem. Jestem też pod ogromnym wrażeniem talentu Eweliny, także bardzo dziękuję za cudowny spektakl – mówiła jedna z pań.
– Dla mnie to też było poruszające, cenne i bardzo szybko zleciał mi czas, bo bardzo dobrze się bawiłam. To było bardzo szczere, o przeżyciach, z którymi pewnie wiele osób może się utożsamić, więc było to zabawne, ale tylko dlatego, że było to szczere i proste – dodała kolejna nasza rozmówczyni.
Monodram zrobił wrażenie również na panach.
– Bardzo to było Eweliny, bym powiedział. Takie to było jej, wspaniałe, wypełnione jej osobowością, ale też poruszające i śmieszne. Ja się bardzo dobrze bawiłem. To spektakl, z którym łatwo się utożsamić, bo każdy w jakimś stopniu czuje się samotny – zauważył widz.
Prosto z serducha
Po spektaklu Ewelina Gronowska dziękowała za zaufanie dyrektorowi Teatru im. Stefana Żeromskiego Michałowi Kotańskiemu oraz osobom, z którymi współtworzyła monodram: autorce rysunków – Joannie Biskup-Brykczyńskiej i Rafałowi Urbańskiemu, który ożywił obrazki. Animacje w tle pozwalają wejść w świat bohaterki, zobaczyć jej emocje. Mocną stroną przedstawienia jest także muzyka, nad którą czuwał Amadeusz Naczyński. Opieką reżyserską zajęła się Antonina Brühl.
– Jestem wdzięczna tym ludziom za to, że jak miałam jakiś pomysł, to oni w to wchodzili. Kiedy pojawił się pomysł, że piłą mechaniczną kroję głowy dziewczynom, to nagle miesiąc później Jacek Pomarański (kierownik administracjo-techniczny teatru – przyp.red.) mówi: Ewelina, piła do ciebie przyjechała. Dla mnie też to jest o tyle nowa przygoda, że pierwszy raz poczułam, jaka to jest ogromna odpowiedzialność, tworzyć taką rzecz samemu. Jeśli to się państwu podobało, to chyba tylko dlatego, że siłę mają rzeczy, które są z serducha – podkreśliła Ewelina Gronowska.
Aktorka przyznała, że po spektaklu wiele osób dzieliło się z nią swoimi wrażeniami.
– Ważne są te głosy, szczególnie pań, które mówią, że identyfikują się z tymi historiami. Są naprawdę mocno osobiste i bez udziwnień. Jest tam jakaś dawka fantazji, czy niektóre historie w jakiś sposób są podkręcone, ale tak naprawdę to, co spisywałam albo jest moje, albo pochodzi z jakichś spostrzeżeń, ale jest szczere. Nie siliłam się na jakieś literackie poszukiwania, to po prostu szło z serducha ode mnie. Myślę, że też cały spektakl taki jest. Może to sprawia, że kobiety mówią: „ojej, znam to. To jest moje” – mówiła.
Współczesne oblicze samotności
Ewelina Gronowska zachęcała jednak, by spektakl zobaczyli także panowie, bo mają rzadką okazję poznać kobiecy punkt widzenia.
– Dla fajnego, mądrego mężczyzny jest to też okazja, żeby zobaczyć, z czym kobieta się zmaga. Jak wygląda ten kawałek świata kobiet. Myślę, że może być intrygujący. Ale mam nadzieję, że ten spektakl jest nie tylko o singielstwie, ale też o człowieku, o tym, że wszyscy bywamy samotni, zagubieni w czasach, kiedy to aplikacje randkowe są miejscem, gdzie możemy kogoś spotkać, bo na ulicy, w bibliotece, czy w kinie już się raczej nie zaczepiamy – zauważyła.
Najbliższa szansa, by zobaczyć „Bez nadzienia” Eweliny Gronowskiej w niedzielę (21 stycznia) o godz. 19.30. Kolejny pokaz zaplanowano na 22 lutego.