Chcemy, żeby były wprowadzone istotne ograniczenia w napływie wrażliwych towarów z Ukrainy, w tym zboża, cukru, drobiu, jaj czy owoców miękkich, bo polscy rolnicy nie wytrzymają konkurencji – powiedział w środę w Słupnie pod Płockiem (Mazowieckie) minister rolnictwa Czesław Siekierski.
Jeszcze przed spotkaniem Siekierski wspomniał o prowadzonych w ostatnich dniach rozmowach w Brukseli z przedstawicielami unijnymi, które dotyczyły m.in. nadmiernego napływu towarów ukraińskich na rynek europejski, co – jak podkreślił – najbardziej odczuwają kraje, które graniczą z Ukrainą. Przypomniał, że regulacje w tym zakresie zostały przyjęte po raz pierwszy w czerwcu 2022 r.
„My nie chcemy się zgodzić na takie warunki liberalizacji, jakie były dotychczas. Chcemy, żeby były wprowadzone istotne ograniczenia w napływie wrażliwych towarów. To dotyczy zboża, cukru, drobiu, jaj, owoców miękkich, bo Polska i polscy rolnicy nie wytrzymają konkurencji w stosunku do rolnictwa ukraińskiego, gdzie jest ogromna skala produkcji” – powiedział minister rolnictwa.
Siekierski zwrócił uwagę, że „nie tylko rynek polski, ale rynek europejski jest już zalewany towarami ukraińskimi”. Dodał, iż właśnie to było przyczyną protestów rolniczych w Niemczech, w Rumunii i we Francji, a nawet w krajach poza Unią Europejską, jak np. Szwajcaria czy Wlk. Brytania.
„To zjednoczenie rolników europejskich jest pewnym takim przekazem, wręcz pewną formą sprzeciwu i żądania w stosunku także do instytucji europejskich, aby dokonać weryfikacji w zakresie skali otwarcia rynku” – ocenił szef resortu rolnictwa.
I zastrzegł: „wszyscy wiemy, że trzeba pomagać Ukrainie, ale to otwarcie nie może być takie, jak jest”.
Siekierski dodał, iż w ramach protestu polskich rolników pojawia się także szereg uwag co do zasad prowadzenia wspólnej polityki rolnej. „Według nowego rozdania i planu strategicznego, który został przygotowany i przyjęty przez stary rząd, dopłaty są o 30 proc. niższe. W zamian za to wchodzą ekoschematy, których realizacja jest dużym obciążeniem dla rolników. Wiele tych zobowiązań jest nie do spełnienia” – zaznaczył.
Odnosząc się do podnoszonego przez protestujących rolników „nadmiernego zbiurokratyzowania systemu ekoschematów”, Siekierski podkreślił, iż postulat ten wymaga unijnych zmian, w tym na szczeblu Parlamentu Europejskiego. „Zmiana, odejście od ekoschematów czy ich uproszczenie wymaga czasu. I będę o ten czas prosił rolników” – dodał.
Minister rolnictwa, że trudna sytuacja w rolnictwie, nie tylko w Polsce, związana jest również z opłacalnością produkcji rolnej. Jak zauważył „inflacja, wzrost kosztów produkcji, wpłynęły na bardzo niską opłacalność czy brak opłacalności”. „Rolnicy w łańcuchu od pola do stołu są najsłabszym ogniwem, bo nie mają wpływu na ceny środków produkcji, nawozów, środków ochrony roślin. Nie mają także wpływu na ceny produktów, które wytwarzają, które sprzedają” – dodał Siekierski.
„Ten protest jest nie tylko dla rolników. On jest także w dużej mierze dla mieszkańców miast. Walczymy o wszystkich, nie tylko o mieszkańców wsi, bo naprawdę robi się coraz gorzej, coraz trudniej, wszystko drożeje” – powiedział organizator rolniczego protestu w Słupnie Krzysztof Czerwiński z NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”.
Jak podkreślił, polscy rolnicy bardzo odczuwają brak opłacalności produkcji, bo „nawet, jak się urodzi, nie bardzo jest, gdzie sprzedać”. „Nie możemy się cofnąć. Jeżeli się cofniemy, to możemy się pożegnać w dużej części z gospodarstwami. Tak jest we Francji, tak jest w Niemczech. Bardzo dużo ludzi traci gospodarstwa, odchodzi. Nie chciałbym, żeby rolnicy stanęli w kolejce po zasiłek, do Urzędów Pracy” – dodał Czerwiński.