Czy doszło do przekroczenia uprawnień przez wicemarszałek Renatę Janik z Prawa i Sprawiedliwości w przyznawaniu dotacji unijnej? Wiele emocji wywołała dzisiejsza (czwartek, 4 kwietnia) konferencja Koalicji Obywatelskiej z udziałem prawnika i posła Romana Giertycha, który zarzucił wicemarszałek, że przyznała dotację dla firmy partnera swojej córki.
– To końcówka kampanii, w której jestem brutalnie atakowana – broniła się Renata Janik. Pojawiła się na konferencji i tłumaczyła, że podpisanie umowy jest wyłącznie „czynnością techniczną”.
Sprawa dotyczy umowy, którą wicemarszałek Janik wraz z marszałkiem Andrzejem Bętkowskim podpisała 30 kwietnia 2019 roku. To o niej mówił dziś poseł Roman Giertych na konferencji prasowej zorganizowanej na ulicy Sienkiewicza w Kielcach.
– To umowa, w której wicemarszałek województwa świętokrzyskiego Renata Janik daje 4 mln 366 tys. zł na firmę swojego przyszłego zięcia, a ówczesnego partnera swojej córki i ją podpisuje. Tego typu sytuację można zakwalifikować jako rażące naruszenie zasad etyki, zasad prawa i przekroczenie uprawnień – mówił poseł Giertych. Dodawał, że prostota działania wicemarszałek była „uderzająca”, ponieważ w żaden sposób nikogo do niczego nie próbowała przekonać, nie robiła pokrętnych działań, lecz – tu cytat: „można powiedzieć, sama przelała ponad 4 mln zł na konto swojego przyszłego zięcia”.
– Genialny, można powiedzieć, plan gangu Olsena – oceniał. I podkreślał: – Możecie być pewni, że obecny rząd wszystkich Olsenów wyczyści i rozliczy.
Zarzutom posła Giertycha przysłuchiwała się Renata Janik, która dowiedziawszy się, czego będzie dotyczyć konferencja opozycji również się na niej pojawiła.
– Jestem atakowana, ponieważ Koalicja Obywatelska nie może mi nic innego zarzucić z czasów mojej ciężkiej, intensywnej pracy – ripostowała. Mówiła, że to kolejny atak na jej osobę w tej sprawie, a pierwszy miał miejsce na ostatniej sesji Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego, gdy temat dotacji dla jej obecnego zięcia podjęła jedna z radnych. Renata Janik nazwała to „ustawką”, a dziennikarzom tłumaczyła, że jej podpis pod umową na przyznanie tej konkretnej dotacji był wyłącznie „czynnością techniczną”.
– Nabór, w ramach którego ten projekt dostał dofinansowanie ogłosił i ocenił jeszcze poprzedni zarząd Adama Jarubasa. Tłumaczyłam już na ostatniej sesji, czemu to ja podpisałam umowę w tej sprawie i dwa aneksy do niej. A marszałkowie mają bardzo dużo umów do podpisania, dostajemy je opieczętowane przez pracowników, radców prawnych i w zasadzie ich nie czytamy, bo nie jesteśmy w stanie – twierdziła Renata Janik. Poza tym, według niej, o przyznaniu dotacji decyduje uchwała zarządu, a nie podpisana umowa z beneficjentem. – Potwierdzi to uczciwy radca prawny – argumentowała.
Zupełnie innego zdania był Roman Giertych, który wskazał, że to umowa, a nie uchwała jest dokumentem, na podstawie którego dokonywana jest zapłata.
– Dziwię się, że urzędnik na tak wysokim stanowisku tłumaczy się jak dziecko – mówił. I dodawał: – Jeżeli ktoś nie czyta dokumentu przed jego podpisaniem to życzę powodzenia w takim tłumaczeniu przed organami sprawiedliwości.
Poseł Giertych podważał także prawdomówność wypowiedzi wicemarszałek Janik, że nie zwróciła uwagi na to komu dotację przyznaje. – W przypadku, gdy na umowie nazwisko prezesa firmy, której ma być przyznana dotacja widnieje tuż pod podpisem wicemarszałek województwa to takie tłumaczenie jest robieniem sobie żartów z opinii publicznej – oceniał.
Poseł Giertych zapowiedział, że wraz z posłem KO Lucjanem Pietrzczykiem złożą w tej sprawi zawiadomienie do prokuratury, dotyczącym przekroczenia uprawnień przez wicemarszałek z PiS.