W 1940 roku pięcioletnia Kasia wraz z mamą została wywieziona do Kazachstanu. Ponad 80 lat później powstała książka, która opowiada o tamtych czasach. O publikacji „Wygnanie. Wojenna historia kresowej rodziny” opowiadała jedna z jej autorek, Katarzyna Ufnalewska. W piątek, 19 kwietnia była gościem Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej w Kielcach.
W książce znalazły się wspomnienia nie tylko Katarzyny Ufnalewskiej, ale także wspomnienia jej mamy, Marii Rossowskiej oraz brata jej ojca, Stanisława Rossowskiego. Jak podkreśla Ewa Działowska, kierownik działu edukacji OMPIO, spojrzenie z wielu stron jest dużą wartością tej publikacji.
– Ta książka zachwyciła mnie z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że są tam relacje mamy pani Katarzyny i samej pani Katarzyny. Są wspaniałe listy, które mama, Maria Rossowska pisała do swojego szwagra i listy od szwagra do mamy. Te listy tchną takim ciepłem i dużą troską. Są jeszcze dzienniki Stanisława Rossowskiego, który dzień po dniu opisuje czasy okupacji sowieckiej i niemieckiej. Jest to bardzo przejmująca relacja – ocenia.
Do powstania tej książki przyczyniła się Katarzyna Ufnalewska, która nakłoniła swoją mamę, do spisania wspomnień. Przyznaje, że nie było to łatwe zadanie.
– Mamę było trudno namówić, bo była niesłychanie energiczna. Myślę, że dlatego przeżyła i przeciągnęła mnie przez tę całą historię. Albo ja nie miałam czasu, albo ona ochoty, bo ciągle miała jakieś sprawy do załatwienia. Ale w pewnym momencie powiedziałam: pisz. Kiedy zaczęła pisać, miała 90 lat. Potem już sama się do tego zabierała, żeby tę pracę skończyć – wyjaśnia.
Dodaje, że mama niechętnie wracała do wspomnień z czasów wojennych.
– Nie chciała mówić o ojcu. To była wielka miłość, dramatycznie zakończona. Dopiero może pod koniec życia bardziej się otworzyła – mówi.
Katarzyna Ufnalewska była córką Marii i Kazimierza Rossowskich. Ojciec był prezydentem znajdującego się dziś na Ukrainie, Borysławia. Został aresztowany przez NKWD. Rodzina dopiero w 1999 roku znalazła jego nazwisko na liście katyńskiej.
Natomiast Kasia wraz z mamą w kwietniu 1940 roku zostały wywiezione do Kazachstanu. Choć miała wtedy pięć lat, wiele obrazów zapisało się w jej pamięci.
– Pamiętam dość dużo, ale raczej są to wspomnienia punktowe, pamiętam chwile. Pamiętam ten wyjazd, bo to była trauma. Pamiętam, że jechaliśmy wozem, albo ciężarówką, tu nasze wspomnienia, mamy i moje, różnią się, ale za tym pojazdem biegł nasz jamnik. Potem, po wojnie, miałam same jamniki. Następnie był zamknięty, bydlęcy wagon i wszyscy, którzy się w nim znajdowali, śpiewali „Pod Twoją obronę”. Potem pamiętam przyjazd, pamiętam moment, bo to było tak straszne przeżycie, jak jakaś Kazaszka wyszła do nas z mlekiem. To mleko śmierdziało dymem. Zaczęłam płakać, bo to nie nadawało się do picia. Potem pamiętam, jak nam się dach zawalił nad tą kirgiską chatą – wymienia.
Trudy życia na zesłaniu pokazują kolejne opisy zamieszczone w książce. Pobyt w Kazachstanie po pięciu latach dobiegł końca. Kasia z mamą mogły wrócić do kraju. Najpierw był Charków, potem Lwów, aż w końcu Borysław, ale nie mogły tutaj zostać. Jak wielu mieszkańców Kresów Wschodnich, po wojnie musiały znaleźć swoje miejsce w nowej, powojennej Polsce. Te losy również zostały pokazane.
Podczas spotkania autorskiego w Ośrodku Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej można było kupić książkę. Publikacja nie jest dostępna w powszechnej sprzedaży.