Zabawkarstwo drewniane ośrodka Łączna-Ostojów, reprezentowane dziś już przez ostatniego twórcę, Włodzimierza Ciszka zostało wpisane na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
To drugi wpis, pochodzący z naszego regionu. Pierwszym były bziuki, czyli wielkanocny zwyczaj dmuchania ogni w Koprzywnicy, który trafił na nią w 2021 roku.
– Dla nas wielki zaszczyt, bo na tej liście jest szopkarstwo krakowskie, czy szkutnictwo Pucka i zabawka z Suchedniowa – mówi Agnieszka Włodarczyk-Mazurek, kierownik artystyczny z Suchedniowskiego Ośrodka Kultury „Kuźnica”, który był inicjatorem i autorem wniosku o wpis. Podkreśla, że zabawka ludowa jest dziedziną mało popularną. Natomiast w okolicach Suchedniowa przed wieloma dekadami była powszechna.
Teren zabawkami stojący
– By ośrodek żywiecki, skąd nasi twórcy na przełomie XVIII i XIX wieku czerpali wzory. Z biegiem lat ten ośrodek Suchedniów-Łączna-Krzyżka-Podłazie wykształcił swoje własne formy, swoje własne wzornictwo. Przez szereg lat właściwie w każdym z domów w tych wsiach ludzie trudnili się wytwarzaniem jakichś produktów drewnianych. Były to zabawki, ale też meble, łyżki, przedmioty gospodarstwa domowego. Suchedniów to jest niezwykłe miejsce, ponieważ otoczone jest lasami, więc jest bardzo dużo surowca potrzebnego do tej produkcji. Zabawka dawała ludziom pracę. Tych zabawkarzy było wielu, jeździli po okolicznych targach, sprzedawali te swoje produkty. Swego czasu nawet była Spółdzielnia Rzemiosł Drzewnych, gdzie te zabawki można było oddawać – wyjaśnia.
Z upływem czasu zainteresowanie drewnianymi zabawkami malało. Zaczęli także odchodzić rękodzielnicy. Agnieszka Włodarczyk-Mazurek wspomina, że jeszcze w latach 90. XX wieku żyło kilku zabawkarzy. Dziś jest tylko Włodzimierz Ciszek.
– Rodzina Ciszków kultywuje te tradycje od trzech pokoleń, bo dziadek i ojciec pana Władysława wykonywali, a teraz on sam robi zabawki ludowe. Umie to także syn pana Ciszka, ale nie ma zapału, żeby na poważnie zająć się tym zajęciem – dodaje.
Z ojca na syna
Wpis na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego ucieszył Włodzimierza Ciszka.
– To jest docenienie mojej pracy, ale także pracy mojego ojca i innych, nieżyjących już osób, którzy w dawnych czasach zajmowali się wykonywaniem zabawek – zaznacza.
Włodzimierz Ciszek jako mały chłopak obserwował przy pracy swojego ojca, Stanisława Ciszka. Naturalnie sam także zaczął rzeźbić. Robi to już 40 lat.
– Pomagałem ojcu, jak byłem dzieckiem i później sam zaczęłam robić zabawki – tłumaczy.
Pokazuje jedną z pierwszych swoich rzeźb. Nie była to zabawka, a czarownica. Ma na swoim koncie także inne realizacje. Natomiast z zabawek najchętniej robi koniki. Wykonuje je w rożnych wielkościach, kształtach i kolorach. Bardzo lubi swoją pracę.
– Bez tego nie byłoby to możliwe. Po prostu to zajęcie sprawia przyjemność – zdradza.
Martwi się jednak, że tak trudno znaleźć osoby, które kontynuowałyby to rzemiosło.
– Przed trzema laty prowadziłem warsztaty pod hasłem „Mistrz tradycji”, w których wzięło udział 15 osób. Spotykaliśmy się z pół roku, ale chyba nikt z tych osób nie zajmuje się produkcją zabawek. Może się uda w rodzinie, bo syn siostry kiedyś z dziadkiem pracował, pomagał mu, nawet trochę rzeźbił – zastanawia się.
Wyróżnienie, prestiż, ale też wyzwanie
Dr Nina Glińska z Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Kielcach zwraca uwagę, że wpis na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego ma charakter prestiżowy.
– Jest to ogromne osiągnięcie, bo tych tradycji, zwyczajów, czy umiejętności, które zostały wpisane z całej Polski jest 93. Natomiast z naszego województwa są tylko dwie – zaznacza.
Nina Glińska wyjaśnia, że lista ma też charakter informacyjny, pełni także rolę ochronną.
– Bo wyróżniając te zjawiska zwracamy uwagę, że one są cenne, ale równocześnie bardzo ulotne i jeśli nie obejmiemy ich ochroną, to niedługo zaginą. Tak niestety może być w przypadku zabawkarstwa, bo na terenie kilku wsi w okolicach Suchedniowa, jeszcze po II wojnie światowej było wielu zabawkarzy, którzy tworzyli drewniane zabawki, a w tej chwili mamy ostatniego czynnego zabawkarza, czyli pana Włodzimierza Ciszka. Jest więc ryzyko, że to, co było cenne i bardzo nas wyróżniało, jako region na tle kraju po prostu zamiera – mówi.
Praca do wykonania
Dlatego lista wymusza pewne działania, ponieważ wniosek o wpis zawiera też plan ochrony.
– Mamy taki plan – odpowiada Agnieszka Włodarczyk-Mazurek.
– Cały czas się staramy. Pan Ciszek jest do nas zapraszany na warsztaty z różnych okazji. Naszym gościom ofiarujemy przygotowane przez niego pamiątki. Wpis daje możliwość pozyskiwania pieniędzy zewnętrznych. Będziemy chcieli jeszcze bardziej wypromować pana Ciszka, ale uważam, że musimy tez zwrócić się do szkól branżowych, żeby znaleźć osoby, które być może będą chciały w jakiś sposób kontynuować to rzemiosło. Mamy wyzwanie, ale ja się nie boję wyzwań – zaznacza.
Także sam Władysław Ciszek stara się zarazić swoją pasją kolejne osoby. Zorganizował przy swoim domu miejsce na warsztaty, na które zaprasza osoby w każdy wieku.
Jeśli ktoś chciałby poznać Władysława Ciszka, zobaczyć wykonywane przez niego zabawki, będzie miał taką okazję już w najbliższy weekend, 4 i 5 maja, w Parku Etnograficznym w Tokarni, podczas 8. Świętokrzyskiego Festiwalu Smaków.
Krajowa lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego
Krajowa lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego uruchomiona została w 2013 roku decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Obecnie znajdują się na niej 93 wpisy, w tym, dwa z województwa świętokrzyskiego. Na decyzję czeka wniosek o wpis świętokrzyska wycinanka reprezentowana przez Lucynę Kozłowską, a nad wnioskiem pracują bodzentyńskie tkaczki.