Kibice Korony Kielce tłumnie przywitali w nocy piłkarzy wracających z meczu w Poznaniu, gdzie w decydującym pojedynku o utrzymaniu w ekstraklasie pokonali przy Bułgarskiej „Kolejorza” 2:1.
Niemożliwe stało się możliwe, bo tylko zwycięstwo dawało żółto-czerwonym prawo gry w przyszłym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Korona była zdecydowanie lepsza w pierwszej połowie, ale to Lech schodził na przerwę z prowadzeniem 1:0, po strzale Mikaela Ishaka w doliczonym czasie gry.
Po zmianie stron żółto-czerwoni nadal przeważali. W 52. minucie czerwoną kartką ukarany został Filip Marchwiński z Lecha, który sfaulował Belga Martina Remacla. Kolejne minuty to popis Hiszpana Adriana Dalmau i Białorusina Jewgienija Szykawki. Pierwszy asystował, a drugi strzelał gole odpowiednio w 56. i 65. minucie.
Ishak trafił jeszcze do siatki na 2:2, ale gol słusznie nie został uznany, bo dośrodkowanie wykonane zostało już zza linii końcowej.
Ostatecznie wynik nie uległ zmianie i to podopieczni Kamila Kuzery cieszyli się ze zwycięstwa, ale przede wszystkim z utrzymania w ekstraklasie, którą opuszczają ŁKS Łódź, Ruch Chorzów i Warta Poznań.
To było drugie w historii zwycięstwo Korony przy Bułgarskiej.