Kielecki radny Prawa i Sprawiedliwości Michał Płatek został w poniedziałek (17 czerwca) wymieniony przez dyrektora Narodowego Instytutu Wolności Michała Brauna jako przykład złych praktyk, jakie w latach rządów Zjednoczonej Prawicy były stosowane przy opiniowaniu wniosków o granty.
Michał Płatek znajdował się w bazie ponad siedmiuset ekspertów oceniających wnioski. Jak powiedział podczas konferencji Michał Braun, większość z ekspertów przez lata oceniała do kilkudziesięciu wniosków, kielecki radny dostał do oceny około ośmiuset aplikacji, za co tylko w zeszłym roku zarobił 50 tys. zł.
Według Michała Brauna w Instytucie praktykowano zasadę, że określona, wąska grupa ekspertów oceniała wnioski organizacji, które miały otrzymać dotację chociaż na nią prawdopodobnie nie zasługiwały.
Michał Płatek był ubiegłorocznym rekordzistą, bo zaopiniował najwięcej aplikacji. Michał Braun zwrócił też uwagę na konflikt interesów jaki zachodził przy zatrudnieniu Michała Płatka jako eksperta w Narodowym Instytucie Wolności. Polityk był zatrudniony w sekretariacie ministra kultury i dziedzictwa narodowego, który kontroluje zasadność przyznanych wniosków, a jednocześnie oceniał te wnioski. Michał Braun poinformował o rozwiązaniu umów z wszystkimi ekspertami i wyłonieniu nowych według transparentnych zasad.
Z argumentacją Michała Brauna nie zgadza się kielecki radny PiS.
Michał Płatek, zasiadający w radze miasta Kielce z ramienia klubu Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z Radiem Kielce podkreśla, że miał zawartą umowę cywilnoprawną z Narodowym Instytutem Wolności. Odpiera przy tym zarzuty dotyczące tego, że tylko w ubiegłym roku miał ocenić około ośmiuset wniosków, podczas gdy inni eksperci w ciągu kilku lat oceniali ich kilkadziesiąt.
– Nie mówimy tu o ostatnim roku, tylko o perspektywie kilku lat. Wykonywałem to co zostało zlecone. Jeśli chodzi o ilość, to nie mogę tego komentować. To właściwa instytucja musi się do tego ustosunkować dlaczego tak to wyglądało. Wypowiedź Michała Brauna odbieram jako jego publicystykę. W moim przypadku na pewno nie było sytuacji wskazywania mnie jako eksperta, który miał zagwarantować przekazanie funduszy konkretnej organizacji – mówi.
– Nigdy nie pracowałem w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, tylko w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. To ona nadzorowała i nadzoruje Narodowy Instytut Wolności. Tylko robiła inna komórka niż ta, w której jak pracowałem. Dlatego powtarzam odbieram te wypowiedzi jako publicystę Michała Brauna i pewne manipulowanie faktami – stwierdza radny.
Dyrektor Narodowego Instytutu Wolności Michał Braun poinformował, że jedną z organizacji, którym odebrano dotację przyznaną jeszcze przez poprzednie władze jest Fundacja Instytut Świętokrzyski. Prezesem organizacji jest zwolniony z aresztowania za kaucją były kielecki radny Mariusz G., związany z aferą wizową. Organizacja musi oddać 150 tysięcy złotych, które otrzymała na stworzenie niezależnego portalu komentującego działalność władz samorządowych Kielc. W rzeczywistości strona jest martwa, wydano pieniądze na urządzenia do tworzenia treści multimedialnych, które nie istnieją.