Ile krzywdy mogą wyrządzić słowa? Jak bardzo mogą zranić określenia powtarzane nawet w żartach? Odpowiedzi na te pytania można znaleźć na wystawie zatytułowanej „Mamo, tato, jestem problemem”, która od czwartku (20 czerwca) jest prezentowana w Instytucie Dizajnu w Kielcach.
Ekspozycja jest autorskim projektem Macieja Gila – absolwenta Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (Wydział Form Przemysłowych) oraz Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach (Wydział Projektowy). W swojej twórczości porusza tematy społeczne. Praca pokazywana w Kielcach jest jego dyplomem magisterskim, zrealizowanym na ASP w Katowicach.
Maciej Gil przyznaje, że temat „Mamo, tato, jestem problemem” inspirowany był obserwacjami, rozmowami oraz własnymi doświadczeniami.
– Ten temat jest bardzo szeroki. Pierwotnie skupiał się głównie na polaryzacji społecznej, niemożności dogadania się. Grupą, którą wybrałem były osoby LGBT i ich rodzice. Ten problem może być soczewką, w której zobaczymy własne problemy, bo relacje na linii rodzice-dzieci dotyczą większości z nas. Społeczność LGBT jest mi bliska, więc też chciałem się wypowiedzieć o problemie, który jest bolesny i trudny dla wielu osób – wyjaśnia.
Artysta zwraca uwagę, że poruszana przez niego tematyka dotyczy dużej grupy osób.
– Statystyki mówią, że około 50 proc. młodych osób LGBT nie może liczyć na wsparcie swoich rodziców, czyli spotyka się z brakiem akceptacji, a wcześniejsze statystki mówią o około 80 proc. nieakceptujących rodziców. To jest taki ogrom cierpienia, którego w ogóle nie jestem w stanie sobie wyobrazić, bo rodzic to podstawowe środowisko chroniące, czyli dom. Ma zapewnić dziecku bezpieczeństwo i miłość. Jak dziecko jest tego pozbawione, to jest skazane na radzenie sobie samemu. Nie bez powodu istnieją hostele dla osób wyrzuconych z domu, które trafiły tam, bo powiedziały rodzicom o swojej orientacji – mówi.
Maciej Gil dodaje jednak, że problem nie jest czarno-biały, tylko złożony, bo rodzice nie zawsze mają złe intencje.
– Rodzic jest tak przytłoczony wszystkim, co się dzieje w społeczeństwie, ale też tym, jak sam został wychowany. I właśnie o tym jest ta wystawa, jak bardzo to, co krąży w społeczeństwie, co słyszymy od polityków, z kościoła potrafi się nałożyć na te proste słowa dziecka i słyszymy, że dziecko nie mówi: jestem gejem, tylko problemem, grzechem, wstydem – tłumaczy.
Właśnie z takich i podobnych słów, zdań składa się wystawa. Znalazły się na niej także listy pisane przez rodziców dzieci LGBT, ale też przez same dzieci. Nie brakuje w nich emocji. Maciej Gil przyznaje, że czytanie ich było bardzo trudne.
– Chyba nigdy w życiu nie płakałem tyle, co przy tym projekcie: był bardzo trudny i bardzo emocjonalny. U mnie te emocje wzbudziły nie tylko same listy, ale szczególnie wywiady, które robiłem z rodzicami. Były takie godzinne rozmowy, kiedy musiałem zbierać się 3-4 razy. Listy też są trudne. Ale spotkałem się z osobami hetero, które też przeżywały to, co w nich zostało zapisane. Są mocne, bo dotyczą intymnej relacji rodzic-dziecko, a jest w nich tyle bólu. Żeby jednak nie było tak pesymistycznie, jest też ulga związana z nowym początkiem, bardziej szczerym dla wszystkich, a ta prawdziwość jest podstawą do budowania uczciwych relacji dla każdego – zauważa.
Maciej Gil przyznaje, że chciały, aby każdy zobaczył tę wystawę.
– Te słowa, które teraz nad nami wiszą, są słowami każdego z nas i często nie zdajemy sobie sprawy, jakie cierpienie nimi zadajemy nawet nieświadomie i że tak naprawdę te niewinne żarciki, wyzwiska sprawiają ból, ale też zmieniają postrzeganie rodzica i to one są problemem – podkreśla.
Ekspozycja będzie dostępna do 29 września.