Najważniejszą sesję sejmiku, podczas której radni głosowali nad wotum zaufania i absolutorium dla zarządu, zdominowały „wycieczki personalne” i analiza wyników wyborów samorządowych.
Burzliwą dyskusję poprzedziło wystąpienie marszałek Renaty Janik, która przedstawiła „Raport o stanie Województwa Świętokrzyskiego w 2023 roku”. Chwaliła się przede wszystkim wykorzystaniem funduszy unijnych na różnorodne działania, m.in. na wsparcie przedsiębiorców, uczniów, seniorów –stypendia, płatne staże, tworzenie świetlic środowiskowych czy klubów seniora. Marszałek mówiła o rozpoczęciu nowej perspektywy unijnej i strategicznych projektach, które mają przeciwdziałać negatywnym tendencjom demograficznym.
– Aby zachęcić młodzież do podejmowania nauki i studiowania na kieleckich uczelniach oraz planowania kariery w naszym województwie, zarząd zainicjował projekt „Dziś uczeń, jutro student”. Wartość tego projektu to łącznie 65 mln zł, z czego 55 mln zł pochodzi z dofinansowania z Komisji Europejskiej – mówiła Renata Janik.
Marszałek wymieniła też m.in. inwestycje drogowe, kolejowe oraz na rzecz kultury – przede wszystkim realizowaną od kilku lat rozbudowę Teatru im. Stefana Żeromskiego. Zwróciła uwagę również na inwestycje w służbę zdrowia – wydatki na świętokrzyskie lecznice wzrosły o 32 mln zł w stosunku do 2022 roku.
– Tym, co odzwierciedla prawdziwy stan województwa są dane demograficzne – rozpoczął dyskusję Gerard Pedrycz, radny KO. Podkreślił, że marszałek Janik wyłącznie zdawkowo wspomniała o trudnej sytuacji demograficznej województwa, nie wskazując rozwiązań tego problemu.
– Tymczasem to najważniejsza rzecz, bo od tego zależy, czy nasze województwo w przyszłości w ogóle będzie funkcjonowało. Mamy takie dane, że do roku 2040 liczba mieszkańców województwa zmniejszy się o 14 procent, a do 2060 o ponad 30 procent przy kontynuacji tej polityki, którą prowadzicie od wielu lat. Efekt będzie taki, że zejdziemy do 717 tys. mieszkańców. Istnienie takiego województwa nie będzie miało sensu, bez względu na to, co nam serce podpowiada – mówił Gerard Pedrycz.
Swoje niezadowolenie wyraził także Andrzej Swajda z PSL, który podkreślił, że wystąpienie marszałek Renaty Janik ograniczyło się do podsumowania wydatkowania funduszy unijnych, zabrakło odniesienia się do faktycznej sytuacji województwa i jego problemów. Odniósł się także do powracającego przez całą minioną kadencję pytania o znakowanie kart podczas głosowania nad wyborem Marka Bogusławskiego na wicemarszałka województwa.
– Niemalże toczyliśmy z panem marszałkiem spór o te nieszczęsne karty z wyboru wicemarszałka. Na koniec kadencji pan marszałek stwierdził to, co chcieliśmy wiedzieć przez całą poprzednią kadencję. Okazuje się, że karty były znaczone. Czy w tej sytuacji można było mieć zaufanie? – pytał Andrzej Swajda.
W obronie zarządu stanął Sławomir Gierada z PiS. Najpierw zaatakował PSL, wyliczając jak partia ta w ciągu kilku lat znacząco straciła poparcie wyborców.
– Przez 16 lat, do 2018 roku, kiedy to Pan i koledzy z PSL-u tym województwem rządziliście, jakoś nie widziałem wtedy, żeby w rzekach płynęły miód i mleko. Za to nie tylko ja, lecz także mieszkańcy województwa świętokrzyskiego widzieli, że to, co robiliście, to była tragedia i dali temu wyraz w 2018 roku – mówił.
Sławomir Gierada skoncentrował się na wyborczych wyliczeniach. Przypomniał wszystkim zgromadzonym, ile mandatów zyskali radni PSL, ile KO, a ile PiS, podkreślając że wynik jego partii dał taką samą liczbę mandatów PiS, ile 5 lat wcześniej.
– Przekaz jest jasny – nie nasz, nie radnych województwa, lecz mieszkańców województwa. Im się podoba, jak zarząd działa i jak zarządza województwem – mówił.
Sławomir Gierada zaatakował też Gerarda Pedrycza, niegdyś swojego partyjnego kolegę, że w kampanii obiecywał zrobienie z województwa świętokrzyskiego „wyżyny zbrojeniowej”, a do tej pory nie podjął żadnych działań w tym kierunku.
– Na dzień dzisiejszy dwie ręce sobie dam uciąć, że nie zrobiłeś kompletnie nic, a twoja retoryka była wyłącznie pustą retoryką wyborczą, chociaż też ci niewiele dała, bo pomimo że byłeś pierwszy na liście, to zająłeś drugie miejsce – atakował Sławomir Gierada.
Gerard Pedrycz nie pozostawał dłużny wypominając Sławomirowi Gieradzie zdradę partyjną w imię personalnych interesów – w poprzednich wyborach wybrany z list PO później reprezentował interesy PiS-u. Dyskusję ucięła Jolanta Tyjas z PSL.
– Panie radny, Sławomirze. Bardzo mocno nas pan wyobrażał tą laurką dla obecnego zarządu. I przypomnę tylko, że nie 100 procent wyborców wybrało PiS. My także zostaliśmy wybrani w wyborach samorządowych, więc proszę mieć również wzgląd na nas, radnych. Sejmik nie składa się w 100 procentach z radnych PiS, jest też opozycja – skwitowała Jolanta Tyjas.
Na merytoryczne tory dyskusję sprowadził Mieczysław Gębski z PiS, który poprosił, by zarząd województwa uwzględnił krytyczne głosy opozycji dotyczące sytuacji demograficznej i pochylił się nad pomysłami, które przeciwdziałałyby niekorzystnym tendencjom. Po tym głosie Arkadiusz Bąk z PSL zaapelował do pozostałych radnych, by brali przykład z radnego Gębskiego.
– Stoimy po różnych stronach politycznych, ale zgadzam się z pojmowaniem naszych roli na tej sali, nie „gówniarzerią” niektórych osób, które nie powinny mieć tutaj miejsca. Nie powinniśmy zajmować się oskarżaniem wzajemnym i rzucaniem personalnie do siebie, kto, ile razy i gdzie kandydował. Po tu jesteśmy, by rozmawiać o regionie – powiedział.
Zarząd województwa otrzymał wotum zaufania oraz absolutorium. Za udzieleniem wotum zaufania głosowało 16 radnych, 12 było przeciw, 2 wstrzymało się od głosu. Za udzieleniem absolutorium było 16 radnych, 9 przeciw, 3 wstrzymało się od głosu, a 2 było nieobecnych podczas głosowania.