Przejazd w wózku, strącenie tyczki, wycofanie z garażu, wciągnięcie klocka drewna, czy slalom i siła uciągu – z takimi zadaniami mierzyły się zaprzęgi konne podczas I Zawodów Furmanów, które odbyły się w Lipowym Polu koło Skarżyska-Kamiennej.
Do rywalizacji stanęło osiem załóg z całego kraju. Sławomir Pawlus przyjechał z Radziejowej koło Żywca i jak powiedział kontakt z końmi ma od dziecka.
– Trzeba mieć rękę do koni, być stanowczym, wtedy konie wiedzą, co mają robić – zaznacza.
Z okolic Żywca przyjechał także Michał Kocuń. Dziś jako pomocnik furmana ze Słowacji.
– Trzeba kochać konie i powożenie. Dziś mamy konie zimnokrwiste, ogiery i wałachy. Ja także powożę na co dzień, a dziś jesteśmy na zaproszenie kolegi, który organizuje to wydarzenie – tłumaczy.
Mariusz Pocheć na co dzień pracuje z końmi w lesie przy zrywce drewna. – Konie pracują z nami cały czas, znamy je i ich możliwości, dlatego dziś można stanąć do rywalizacji bez szczególnych przygotowań – zwraca uwagę.
Podczas zawodów można było także kupić uprząż i akcesoria potrzebne do jazdy i powożenia.