Wioska Sielec-Kolonia leżąca koło Skalbmierza większości nie jest zapewne znana. Tak samo nieznana jest Stefania Tatarczuch „Troska”, która wraz z córkami prowadziła w swoim mieszkaniu polowy szpitalik dla partyzantów. Po dziesiątkach lat od wydarzeń przypomniano bohaterów lat II wojny światowej.
Centralną postacią tej historii jest Stefania Tatarczuch „Troska”, nauczycielka i kierowniczka szkoły powszechnej w Sielcu-Kolonii koło Skalbmierza w powiecie kazimierskim. To w jej mieszkaniu, w miejscowości leżącej na uboczu głównych dróg i traktów, zawiązywała się lokalna konspiracja. Do struktur podziemnych wciągnął „Troskę” znajomy jej rodziny, Wiesław Żakowski „Zagraj”, który w 1939 roku walczył w szeregach 3 Pułku Ułanów Śląskich, a po klęsce wrześniowej schronił się na Ponidziu. To tu, w zabudowaniach miejscowej szkoły w Sielcu-Kolonii odbywało się tajne nauczanie, które obok „Troski” prowadziła jej najstarsza córka, też nauczycielka, Aleksandra Śmigielska „Jutrzenka”, ale także warszawski architekt Marian Markiewicz „Maraton”, późniejszy komendant miejscowej placówki „Drozd” Drożejowice w Obwodzie Pińczów AK.
Sielecka szkoła wraz z mieszkaniem „Troski” szybko stały się punktami kontaktowymi dla całego okolicznego podziemia. Spotykali się tu konspiracyjni dowódcy różnego szczebla, działały tu skrzynka kontaktowa i lokalny punkt sanitarny – w okresie I wojny światowej „Troska” sama pracowała przez pewien czas jako sanitariuszka i doskonale zdawała sobie sprawę z wagi opieki sanitarnej podczas wojny. W połowie czerwca 1944 roku odbyło się tu spotkanie, w którym uczestniczyli powiatowy delegat Rządu na Kraj w Obwodzie Pińczów Józef Dąbkowski „Tęgi”; szef Inspektoratu Miechów AK Bolesław Nieczuja-Ostrowski „Tysiąc” oraz dowódca odtwarzanej na tym terenie 106 Dywizji Piechoty AK, cichociemny Antoni Iglewski „Ponar” i wielu innych dowódców wojskowych miejscowego podziemia. Zapadły wówczas decyzje dotyczące przygotowań do podjęcia spodziewanej – wobec zbliżających się wojsk sowieckich – akcji „Burza” na terenie Inspektoratu Miechów.
Pomoc w konspiracyjnej pracy niosły „Trosce” trzy jej córki, które zostały sanitariuszkami: poza „Jutrzenką” także Janina „Sokolica” oraz Maria „Sama”. Działały jako łączniczki, kolportowały podziemną prasę, przygotowywały i wysyłały paczki dla jeńców wojennych, wyszukiwały kwatery dla „spalonych”, którzy ukrywali się przed okupantem. Prowadziły także przygotowanie kwatermistrzowskie (noclegi i wyżywienie) dla odpraw, które odbywały się w ich domu rodzinnym.
Latem 1944 roku nastał czas „Burzy”. Oddziały AK i innych organizacji wyparły Niemców z olbrzymiego terenu. W walkach było coraz więcej rannych. Przed dowódcami pojawił się dylemat: gdzie ich leczyć. Szpitalik umieszczono w największym pokoju domu Stefanii Tatarczuch. Znalazło się tu miejsce dla dziesięciu łóżek.