Myśliwi odnaleźli bizona, który uciekł z ośrodka w Kurozwękach. Jest osłabiony, ale wraca do sił – przekazał Łowczy okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Tarnobrzegu – Robert Bąk.
Zwierzę udało się namierzyć w nocy ze środy na czwartek. Okazało się, że przebywa w leśnej gęstwinie zaledwie około kilometra od kompleksu w Kurozwękach.
– Bizon jest jeszcze trochę osłabiony po zatrzasku usypiającym, ale ogólnie ma się dobrze i wraca do sił. Myśliwi zauważyli go po tym, jak opuścił w nocy swoją kryjówkę na starym bagnisku. Wiemy dokładnie, gdzie przebywa – zaznaczył.
Łowczy ponownie podkreślił, że myśliwi nie zamierzają strzelać do zwierzęcia i apelują o znalezienie mu nowego schronienia. Przestrzegł także przed używaniem kolejnego zastrzyku usypiającego. Według niego zwierzę może tego nie przeżyć.
Zarządcy ośrodka w Kurozwękach, który jako jedyny w Polsce posiada zezwolenie na prowadzenie hodowli bizonów uznali, że ten osobnik jest zbyt dziki, aby żyć w zamknięciu. Co więcej, aby mógł trafić do stada, powinien przejść kwarantannę w odosobnionej i wzmocnionej zagrodzie. Takiej w ośrodku na razie nie ma, a na jej przygotowanie potrzeba czasu.
Dwa dorosłe bizony – samiec i samica – jesienią zeszłego roku prawdopodobnie uciekły z nielegalnej hodowli na Śląsku. Zimę spędziły na wolności, a w kolejnych miesiącach doczekały się potomka. 2 lipca udało się odłowić samicę i młode cielę. Zwierzęta pozostają w podstaszowskim ośrodku. Potem schwytano samca, który także trafił do Kurozwęk i prawdopodobnie jeszcze tej samej nocy uciekł.